Pewien kraj: Popandemiczny rok 2565 (2022).

Spełniłam moje marzenie, które jak bumerang wraca do mnie od 2 lat i przyleciałam rano do Bangkoku. Lot przez Helsinki (1.5h) jest tak krótki, że ledwo się wzbiliśmy, już lądowaliśmy. 45 minut na przesiadkę (uwaga! inna godzina niż w Warszawie!) przy działającej 1 bramce automatycznej to hardcore. Założyłam, że wyciąganie walizek zajmie więcej czasu niż moje opóźnienie. Już był "final call" jak ostatni pasażerowie z Warszawy wchodzili na pokład. 11h lotu strasznie się dłużyło, tym bardziej, że dwa dni temu miałam podobnej długości lot z Madagaskaru.  Świadomość, że jestem w Tajlandii jednak mnie uskrzydlała. 

Tony, nasz przewodnik, czekał na mnie cały w znaczkach firmowych. Odkąd przyszła pandemia, mało pracuje, stracił motywację. Wiem, że nie chce zabierać pracy innym. Strasznie się ucieszył na wiadomość do dyrektora firmy przewodnickiej, w której prosiłam o Tonego. Udało się. Chyba zapomniał polskiego, poza "dzień dobry" gada po angielsku.

To co mnie uderzyło na lotnisku: cały personel i 70% pasażerów nadal chodzi w maseczkach i to tych porządniejszych. Są one zalecane w windach, w komunikacji czy muzeach. Pamietam jak Tony 2 lata temu zakładał zwykłą maskę i robił sobie na środku dziurkę na słomkę, żeby pić napoje. 

Uproszczono też procedurę wizową: potrzebny paszport i bilet, skanują palce, nie wypisuje się już żadnych deklaracji. Tylko pieczątka z datą i po bólu. 

Kurs dolara pod hotelem około 371 bath za 10$. Połowa miasta ledwo żyje, mnóstwo miejsc pozamykanych, Khao San ma więcej naganiaczy niż turystów. Epoka masowej turystyki, od której Tajlandia chciała odejść właśnie się skończyła. Nie ma tu jak dolecieć, podobno linie Quatar i Emirates zdominowali Rosjanie. A i w pozostałych liniach ciężko o miejsca. Recesja otwiera oczy Tajom. Tylko masaże nadal są doskonałe: 1h - 250 bath + napiwek. Za to jaka radość!

Podobno Bangkok bardziej niż przed pandemią się korkuje, a droga przejazdu z Kanchanaburi zamiast 3.5h zajęła ostatnio 5.5h. Dzisiaj było pusto. W Bayoke Sky Tower też bez tłumów. Skończyła się właśnie pora deszczowa. Cudownie jest wrócić do domu. Tony się rozkręcił: "idziemy, czekać tam!", "powoli, powoli", "uwaga, ostrożnie". Jutro weźmie zapomniany zeszyt do polskiego. Ostatnio ćwiczył hiszpański, trudniejszy od naszego języka! 

Krajem nadal włada Rama X: ma syna z 3 małżeństwa noszącego tytuł książęcy, ale ma jakieś zdrowotne niedoskonałości i obstawia się, że ukryte przed światem dzieci 4 żony mogą mieć szanse na tytuł. Król nadal mieszka więcej w Monachium niż w Bangkoku, ale starych drzew się nie przesadza, a ma on już 68 lat w roku 2565 ery buddyjskiej. 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem