Jeśli naszym przeznaczeniem jest się spotkać, nic tego nie zatrzyma. Dzisiaj wyprawa na targ poza Bangkok. Rano małe bieganko. Spotkałam 1 psa, smacznie spał, nie chciał mnie wąchać, ani obszczekiwać. Uff. Amulet antypsowy działa. Magic power Mam 1000% energii. Wysysam ją z tej ziemi. Z tego słońca, ryżu, z tej truskawkowej fanty dla duchów, od wszystkiego co żywe i nieżywe. Chyba jakąś bramę energetyczną otwarłam i wszystkim się udziela. Very happy. Jadę sobie vanem i czytam prasę tajską. Nie, nie znam języka. Ale mam podpisane obrazki. Oglądam zatem zdjęcia z festiwalu kwatów, walki słoni, składanie darów. I tłumaczę googlem. Od wczoraj mam nowe amulety i inne gadżety ochronne. Dostałam na śniadaniu od Tony. Pojechał wczoraj rano z grupą do Kanchanaburi, ja zostałam w Bangkoku. Na kolacji pyta mnie szefowa przewodników czy jadę na targ. No tak. A ona się śmieje, że moje Przeznaczenie też tam nazajutrz będzie. A tak w ogóle to czemu się nie przeprwadzę na stałe do Bangkoku?...
Wczoraj wieczorem poszłam na masaż. Po całym dniu miałam jednak kłopot, no co salon, to bardziej śmierdziało stęchlizną. Ja wiem, że oczekiwanie fajnego masażu na tutejszej ulicy jest średnim pomysłem. To nie Tajlandia! Należał mi się jednak, bo już 2 dzień jestem na Bali i po 13-godzinnym locie naprawdę na niego zasłużyłam. Idę sobie ulicą, moją uwagę zwracają 3 klatki z papużkami. Jedna jest w szczególnie złym stanie. Natroszone piórka. Próbuje się schować przed upałem i hałasem. A może raczej przed chaosem. Ledwo żyje. Co za potwór trzyma papużkę w takich warunkach???? Bardzo jej współczuję, ale nie wiem co mogę zrobić. W nocy jak zwykle się wybudziłam koło 2, wyspana. Tyle co padłam, a tu już pobudka. Zaczęłam szukać informacji o Nusa Penida, bo mam tam opcję, a nie byłam. Byli moi turyści, nawet mi foty posłali, zachwyceni, więc się tam za parę dni wybieram. Z grupą lub i bez. I czytam o tamtejszym sanktuarium dla szpaka balijskiego. Boroczek ma nieszczęście, że jest biały, c...
Dzisiejszą noc spędziłam w flixbusie. O poranku dotarłam do Pragi i mając 2 godziny czasu w centrum, przeszłam się po zaspanym mieście. 7 rano, a Azjaci już robią zdjęcia. Zaspane rynki jeszcze w dekoracjach wielkanocnych, a miasto z wolna budzi się do życia. Przyjemna temperatura, słońce. Niby na Most Karola trafiłam, choć szłam od innej strony, ale jakoś tak dziwnie w tej Pradze. Kamieniczki poodnawiane, wszystko na bogato i z połyskiem. Nowe budynki w okolicy Mariotta: no inny świat. Jakby luksusowo. Czysto. Schludnie. Za kawę i kanapkę zapłaciłam 50 zł, więc dodam, że drogo. Niby Europa Środkowa, a drożej niż w starej euro-Unii. I to w jakimś barze, nie w eleganckiej restauracji! Miła taka przerwa w podróży, chyba zacznę uskuteczniać jazdę z przesiadkami. Można się rozprostować. O ile autobus nocny do Pragi był po świętach przepełniony, to ten do Augsburga już luźny. Zatem kolejne 6h i dotrę do celu. Koledzy po fachu naśmiewają się ze mnie, że ja taka ambitna, że mi się chce przygó...
Komentarze
Prześlij komentarz