Ja i impreza masowa, czyli kipiąca energią plątanina rąk i nóg, nurzanie się w gmatwaninie spoconych ciał, nieobliczalny tłok Salwadorczyków? Capital Afro Carnaval 2024! Litości! Jednak od karnawału się wymigać nie dało, zatem jestem. Kierowca wysadził nas pod pustawym Mercado Modelo koło 19h. Z daleka słychać dudnienie. Oj, dzieje się! Na środku ulicy pląsa dziewczyna przebrana za pannę młodą. Za chwilę facet błaznuje z mikrofonem i wygląda przez ramkę z telewizora... robi wywiady. Nie, nie dla telewizji czy radia, przebrał sie za "gościa z okienka". Tęczowe biustonosze więcej odsłaniają niż zasłaniają, koronkowe sukienki, pióra i szalone fryzury. Liczy się oryginalność. Peruki, kapelusze, dziwne buty, zabawne skarpety. Kolejka do windy, sprawdzanie jak na lotnisku, panie osobno, panowie osobno. Tłum. Już mi słabo. Właśnie się zorientowałam po co hotele rozdają prezerwatywy... Na górze, na starym mieście Salwadoru muza z głośników, z pięć profesjonalnych scen, poza tym jeż
Objeździłam ten Diamentowy Płaskowyż z prawa do lewa. Ponad 300 km w jeden dzień. Atrakcji sporo, ale nie są blisko siebie. Przejazdy często po godzinie albo dwóch. Dzisiaj naoglądaliśmy się błękitów. Jaskinie z wodą w kolorze kosmicznie niebieskim. Zobaczyć to jedno, dojść to drugie, a popływać w krystalicznie przejrzystej wodzie to trzecie. Doświadczenie pływania w kosmosie jest unikatowe. To jak przenoszenie się w czasie. Tego nie da się opisać, trzeba tego doświadczyć. W Gruta Azul kazano nam umyć się porządnie z tłuszczów i kremów, także włosy, po czym ubrani w kapoki (obowiązkowe) musieliśmy pokonać sporo schodów w głąb ziemi, by dotrzeć do lustra wody. Schody nierówne, leśne, z korzeniami i kamieniami. Już sam widok nas urzekł. Najbardziej oporni, nieumiejący pływać wskakiwali do wody. A raczej się zanurzali w boskości Kosmosu. Są takie miejsca, których trzeba doświadczyć, nie odda tego film. To jak pływanie w boskiej sadzawce tuż po stworzeniu świata. Magia. Najbardziej przer
Ten post dedykuję Krzysztofowi z Łodzi, który prosił mnie o informacje co do choroby wysokościowej w Peru. Właśnie dzisiaj od rana mkniemy z naszą 16 osobową grupą z Arequipy w stronę Colca. To się wiąże z pokonaniem około 150km przez góry. Kiedy to piszę, jestem już na 4600 i wkrótce osiągnę szczytowy moment wyprawy: przełęcz Patapampa 4910m npm. Od rana piliśmy herbatkę z koki. Mieliśmy też przystanek na herbatkę wzmocnioną ziołami i dosmakowaną owocami. Fajny bajer. Też z koką, naturalnie. Dodatkowo mamy coś jak amol: Agua Florida, co się wdycha powyżej 4500. Bardzo przyjemny ziołowy zapach. No i najważniejsze: nasz przewodnik nazywa się Jesus. Jest bosko. Mamy też tlen na przypadek krwi z nosa, drgawek i poważniejszych objawów. W ekstremalnym wypadku wzywamy lekarza i jedziemy do szpitala. Nasi turyści jakoś dają radę. Trochę się kręci w głowie, więc paniki wiecej niż wysokościówki, ale za to jakie widoki. Lamy, alpaki, wigonie. Łyse góry. Wulkany. Słońce. W styczniu mamy lato w A
Komentarze
Prześlij komentarz