Posty

Wyświetlam posty z etykietą Wenezuela

Wenezuela: La Guira

Obraz
La Guira przypomina mi brazylijską kolonialną Cachoeire "za 20 lat", jak ktoś ją zechce odnowić. Parę ulic na krzyż. Za to jest to w jakimś procencie odświeżone i gotowe na turystykę. Będzie z tego Sandomierz pewnego dnia. Są jakieś restauracyjki. Parę odmalowanych domów pośród morza ruin. Jakby się znalazły pieniądze, to zrobią z tego perełkę. Właśnie budują pierwszy hotel. Będzie miał basen na dachu. Widać tu rozmach. Chcą tu ściągać turystów. Starają się. Grupie towarzyszy z 10 ochroniarzy. Wchodzimy do 4 domów, część to galerie, minimuzea, wspomnienia o dawnej świetności, gdy mieszkali tu plantatorzy. Wiele domów  to resztki murów z jakimiś fragmentami posadzki i kawałkiem ścianki działowej, często bez dachu. Jest tu co remontować. Za to miasteczko wspaniale udekorowano na święta. Tuż za strefą turystyczną dorwałam kiść słodkich bananów. 2 kilo, 14 sztuk. Zapłaciłam nieco ponad dolara. Takie tu są ceny... Bardzo mnie cieszą te owoce, bo w marketach często sprzedają zielon

Wenezuela: Barrio Caracas

Obraz
Nie wiem dlaczego turystę zawsze pociąga brzydota. Niby szukamy cudownych miejsc, pięknych, ale to co paskudne też nas jakoś przyciąga. Powiedzą: nie idź, omiń, bo Cię okradną, zabiją, postrzelą, a nas i tak ciągnie do slumsów, faweli, barrios.  Caracas to jednak barrio pod kontrolą. Spędzamy tam fajne popołudnie. Parę lat temu powstała taka inicjatywa, żeby do dzielnic nędzy ściągnąć masową turystykę. Niby niebezpiecznie, ale mamy ochronę miejscowych i spokojnie możemy się poruszać po ściśle określonych ulicach. Grupą. Dodam, że dzielnica jest udekorowana muralami. Jest co fotografować.  Idziemy zatem do kolejki linowej z 2004 roku, jak mówi przewodnik lokalny, teleferico. Tylko nart nam brakuje. Wsiadamy do czerwonych wagoników i suniemy w górę. Wygląda to nieźle. Dachy z blachy falistej, murowane, choć nieotynkowane domy, często po 2-3 piętra. Wysiadamy z wagoników. Wokoło schludnie, czysto, w końcu jest tu i prąd i kanalizacja.  Nagle pojawia się zespół muzyczny i w rytmie bębnów i

Wenezuela: Salto Angel

Obraz
O 10h mieliśmy lot z Porto Ordaz do Parku Canaima. 50 minut awionetką i lądujemy w zupełnie innym świecie. Wokoło góry stołowe Tepui. Imponujące. Naszym celem były spacery po śliskich skałach pośród wodospadów, wręcz za linią wody. Kazano nam ubrać skarpetki, żeby się nie ślizgać, ale moje stopy i ostre kamienie to nie jest rozsądne. Sporo wody, choć niektórzy marudzili, bo się naoglądali filmików z pory deszczowej. A jest sucha. No comments. Potem szybki obiad. Popołudniu, wypad helikopterem nad Salto Angel, jeden z najwyższych wodospadów świata. Z Canaimy łodzią to z 3 dni z postojami w dżungli, ale po pandemii nikt tego nie chce organizować. Wiem, bo ktoś próbował. Zatem JEDYNA OPCJA to lot: 40 minut awionetką albo luksusowa godzina helikopterem, cena x 2. Jest pora sucha, więc nie urzecze was ilość wody, jedna stróżka rozbija się w połowie i coś tam moczy skały pod spodem. Za to sam lot trwał... UWAGA!! 68 minut! Już latałam helikopterem, często płaci się sporo za lot rzędu 8-16 mi