Pewien kraj: Loy Krathong czyli pełnia 8 listopada

Według tajskiego kalendarza lunarnego wczorajsza pełnia była wyjątkowa: na wodach w całym kraju spławiano "tratewki", krathongi. Wieczorem podjechaliśmy nad rzekę, żeby zobaczyć jak w tym dniu Tajowie z całego Bangkoku świętują najważniejszą pełnię roku. A to 10 milionowe miasto. W okolicy Chao Praya gęsto. Stoiska pełne ulicznego jedzenia zastąpił targ khratongów. Nikt chyba nie wątpi, że mieszkańcy Tajlandii w kwestii dekoracyjności i estetyki są mistrzami świata. Codziennie tony płatków nabijane są na igłę, żeby tworzyć kwietne łańcuchy przywieszone na posągach i składane w świątyniach. Zwykłe rytuały nadają temu państwu kolorytu. Dla nas zakup bukietu róż oznacza okazję, urodziny, rocznicę, ślub, pogrzeb. Tutaj codziennie ludzie "marnują" setki kwiatów i miliony godzin pracy na tworzenie małych cudeniek, które w tym upale po kilku godzinach co najmniej zwiędną. 

Także my nie mogliśmy się powstrzymać i w atmosferze święta kupiliśmy tratewki, żeby je wrzucić w nurt rzeki. Ceny od 50 bath w górę. Z założenia kwietna dekoracja powinna pływać, zapala się święczkę jak z urodzinowego tortu oraz trociczki, buddyści wznoszą modlitwy i ustawiają dekoracyjne krathongi na "windzie" ręcznej, która zwiezie je 2 pięktra niżej do rzeki. Tam pokołysze się i w teorii odpłynie w dal, ku morzu. W praktyce jutro tony śmieci z rzeki będą musiały zostać wyjęte. Jakież niezwykłe formy mają tegoroczne krathongi: łodzie, smoki, lalki, żółwie z kolorowych chrupek. Fenomenalne!






W odświętnej atmosferze także psy poprzebierano za khratongi. Pupile spacerują w wymyślnych wdziankach. Doprawdy, niezwykła odsłona tajskiej twarzy.






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem