Pewien kraj: Tajski ślub, Wat Khow Ta Klab

 


Koło południa zajrzałam do świątyni. Wat Khow Ta Klab. Mam ją 3 kroki od hotelu. Pewnie bym tam nie poszła, gdyby nie pytanie Piotra czy da się tam wejść z nogą w gipsie. Wiedziałam, że nie bardzo, ale nie byłam tam z 3 lata i sprawdzałam możliwości dojechania na wózku inwalidzkim. Tym co Piotra nie znają: w Bangkoku złamał nogę na początku imprezy. Skacze o kulach jak tutejsze makaki, jeszcze tydzień i będzie miał klatę jak Schwarzeneger w latach świetności. Mamy też wypożyczony wózek, na wszelki wypadek.

Piotr po wakacjach w Tajlandii;)))

Widzę wszystko, widzę wszędzie, czuwam

Pierwszy kłopot: przypływ. Od strony północnej trzeba było wejść do wody. A miałam na sobie strój świątynny, czyli długie spodnie. Za nieodpowiedni ubiór jest kara 2000 THB! Z wózkiem w ogóle odpada. Zaraz za tym są pionowe schody, więc nie bardzo. Od strony rybnego targu jest łagodniej, bo tam jest podjazd dla samochodów, ale też dość pionowy. A sama świątynia jest na szczycie wzgórza, czyli mnóstwo schodów.


Medytuję

Schody do nieba

Makaki łypały na mnie okiem, ale nie miałam z sobą nic poza aparatem i trzymałam je na dystans, żadnych zbliżeń. Było spokojnie. Akurat były po karmieniu, więc się mną mało interesowały. A była ich hurtownia! W tym kraju jest ich na pęczki przy wielu miejscach kultu, bo się kupuje tam jedzenie i się je dokarmia. Zdarza się, że przychodzą na żebry do 7/11 pod hotel, ale zasadniczo siedzą na drzewach pod świątyniami, wspinają się po kablach, szukają sobie pcheł, bawią się, a czasem walczą. Jak zobaczą colę czy słodki napój: wskakują na turystę. Porywają też czapki, okulary, nawet telefon. Ostrożnie: każde ugryzienie musi być zgłoszone i jedziemy do szpitala na szczepienie przeciwko wściekliźnie. Co miesiąc parę osób w tym kraju umiera w konwulsjach na tę nieuleczalną chorobę. Zatem seria zastrzyków na wściekliznę i tężec po kontakcie z małpą albo psem jest po prostu koniecznością. Turystom odradzam karmienie małp, bo sytuacja może sie wymknąć spod kontroli. Pogryzienie już parę razy przerabiałam. 


















Na szczycie w niewielkim wacie zobaczyłam panią Tajkę i pana Białego klęczących przed mnichem. Mówili jakieś mantry, w skupieniu. Nagle patrzę, a on przelewa wodę. DOKONAŁO SIĘ! To był ślub... Mnich pobłogosławił ich kropidłem, a facetowi zawiązał na ręce sznureczek. Takich mnisich błogosławieństw się nie zrywa: czeka się jak same odpadną. Często widuję ludzi z sznurkiem na ręce: ostatnio para miała je już 3 lata. 






Stąd Budda ma widok aż do Hiltona w Hua Hin, czyli centrum, a przy odrobinie szczęścia nawet do Cham-Am



Jak przelejesz wodę, to jest znak dokonania, np. fundacji światyni albo zawarcia związku




Na dole, us stóp świątyni zobaczyłam coś, co zawsze mnie ciekawi: półeczkę z karteczkami. Zwykle 2 języczną, po tajsku i angielsku. Trzeba wybrać patyk z liczbą. I sprawdzić co Budda nam oznajmia. Jaki los nas czeka? Teksty są takie jak w horoskopach, znaczą wiele i nic. Jednak moje doświadczenia z wróżbitami w Gambii i Zimbabwe każą mi podchodzić do tematu z dużą dozą dystansu. Wcale bym nie lekceważyła tych lokalnych wierzeń. Przeczytajcie książkę: "Powiedział mi wróżbita" Tiziano Terzani, a zrozumiecie dlaczego się tym tematem interesuję. Testowałam w praktyce na sobie.













Jak do nas dojechać z Hua Hin? 

1. Pociągi zatrzymują się w Cha-Am i na stacji Nong Kae, 1 przystanek za centrum Hua Hin, ale to małe stacje, więc należy sie upewnić ktorym da się dojechać. Stamtąd już z 3km do światyni. 

2. Z lotniska za 30 THB jezdżą do nas taksówki zbiorowe. Może to wygodniejsze rozwiązanie? 

Przystanek obok świątyni KHAO TAKIAB!!





Odrobina romantyzmu

Talizmany z targu czarownic w Bkk

Kliknij pod spodem w Tajlandia, to wyskoczą wszystkie posty z tego kraju. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem