Posty

Wyświetlam posty z etykietą Peru

Bieganie: Nocna Warszawa i peruwiańkie wspomnienia

Obraz
Loty powrotne: uwielbiam. Nawet nie wiem ile godzin trwał przelot, zasnęłam przed startem. Obudziłam się 2h przed Paryżem. Air France ma jakąś odświeżoną flotę, zatem sporo więcej miejsca na nogi i wygodne rozkładanie do spania. Zatem wypoczęta mogę zmierzyć się z przesiadką w Paryżu. W sumie wjazd do Unii będzie chyba najbardziej stresujący, bo wiem kto celowo "zapomniał" wyrzucić kilka południowoamerykańkich liści. A prosiłam. Kontrola okazała się dość pobieżna, wyrzucali nam wodę czy soczki z serwisu samolotowego. Celnicy najwyraźniej mieli ochotę na kakao czy czekoladę Artura. Skanowali torebkę parę razy: w końcu proszek mógłby być biały. Za to nasz przemytnik paczuszki listków w kieszeni spodni jakoś się przedarł. Nie wnikam. Po wylądowaniu w Warszawie niespodzianka: 2 celnicy kazali okazywać paszporty wszystkim paniom. Najwyraźniej kogoś szukali i raczej skupiali się na kobietach. Na szczęście nas to ominęło. Nie ukrywam, martwiłam się, że ktoś ma coś zakazanego w bagaż

Bieganie: Peru

Obraz
Nie ma łatwego życia biegacz na 3450m npm w Cusco. Nie ma tu nic prostego, wszystko albo z górki, albo pod. Po tygodniowej przewie zaczęłam spokojnie wczoraj jakąś namiastkę biegania: 6km. Tłumy na ulicach wokoło rynku, kocie łby, samochody niezatrzymujące się na przejściach. Dzicz. I do tego ta wysokość! Po tygodniu na wysokościach 2400 do 4900 dostosowałam się tak do 2300. Jest koszmarnie ciężko. Dzisiaj zaliczyłam piątkę o 5 rano: już mi lepiej, ale pułap tlenowy spadł o 3 oczka. Za to wiem, że wróci na pozycję jak się znajdę niżej. W centrum wiele chodników z trudem mieści pojedyńczego przechodnia. Ulica śmierdzi spalinami. Ranek był lepszy od wieczoru, bo pusto. Za to świeżo po ulewie, wszystko mokre. Jutro mam od świtu samoloty i tak do kolejnego dnia. W Polsce będzie 22h, a za 2 dni o 6h muszę być na Okęciu. Zatem nie wiem kiedy nadrobię kilometry, bo więcej w powietrzu niż na ziemi. W Brazylii za to niebezpiecznie i gorąco, ale płasko, tak źle, tak niedobrze. 

Peru: Salineras de Maras, pączki Wiesława i ałun

Obraz
Dni w podróży nigdy nie są takie same, ciągle coś nas zaskakuje, ale dzisiejszy dzień był tak zabawny, że płakałam ze śmiechu i jeszcze teraz, wieczorem wspominam go z uśmiechem.  O 7h rano opuściłam cudowny camping w Urabambie, gdzie wokół namiotów hasały lamy, zrobiono nam ognisko, krótki pokaz tańców regionalnych i nakarmiono zadziwającą pszenicą w soku buraczanym z genialną, chrupiącą wołowiną w sosie grzybowym. Oj, będziemy wspominać tę ucztę królów.  Podjechaliśmy do Salinas de Maras oglądać nadal używane baseny z solanką. Trochę przypomina to kadzie z farbiarni i garbarni w Maroku. Wrażenie robi ogrom basenów: około 4000. Z produkcji soli żyje w okolicy 460 rodzin, każda z nich sól uzyskuje z swojej prywatnej działki zalewając ją solanką zawierającą aż 23 do 26% soli. Źródło jest wspólne i woda kanałami zasila ogromny teren. Pracują w porze suchej, czyli od kwietnia, bo właśnie luty i marzec jest tu najbardziej mokry. Zatem jedziemy, autokar pnie się w górę i nagle w głębokiej d

Peru: Z życia wzięte czyli o górniku i lekarzu

Obraz
Jak w Peru wygląda górnictwo? To w końcu najlepiej zarabiająca grupa. Kierowca na kopalni dostaje 4000-5000 soli, czyli najmniej. Inżynier z 2x tyle. Nadsztajger z 10000 soli. Sole są mniej więcej warte tyle co złotówki. Dodatkowo jest trzymastka i czternastka. Emerytura nie w wieku 60 i 65 lat, ale po 25 latach pracy. Ponadto górnik musi dostać dodatek za to, że firma zarabia, a że obecnie miedź jest w cenie to... zarabiają często więcej niż 28 wypłat na rok. Jeśli już jesteśmy przy zarobkach: pensja minimalna to jakieś 1500. W administracji zarabiają z 2000, ale doktor w państwowej klinice z 4000-5000 i drugie tyle w klinice prywatnej. Pamiętajmy jednak, że pracuje na etacie tylko 30%, a reszta żyje z roli i dorabia: w handlu i turystyce oraz pracach konstrukcyjnych. Jeśli chodzi o służbę zdrowia to darmowa, łącznie z lekami jest opieka państwowa dla 30% pracujących na etacie (płacących składki), dla dzieci do 17 roku życia i emerytów. 70% pracujących dorywczo płaci, ale za leki, opa

Peru: W świecie kosmicznej energii

Obraz
Hayu Marca - powyżej Mój kolejny przewodnik, Henry, który dostał imię po Fordzie, okazał się wielbicielem kosmicznych teorii. No i przez dwa dni przedstawiał nam dwie równoległe teorie niektórych miejsc w okolicy Puno. Teorie matematyczne, kosmiczne, przedziwnego promieniowania.  Czy Tiahuanaco powstała ludzkość skoro są tam przedstawione twarze ludzi ras całego świata? A czym jest tamtejsza Brama Słońca? A czy w  Puerta de Hayu Marca mamy portal do innego świata? Czy to drzwi bogów/duchów? Jose Luis Delgado Mamani widział to miejsce w swoich snach, a znalazł je poszukując miejsc do wspinaczki. Opowiadał nam o górach, na których odprawia się obrzędy. O energii, która jest wieczna i nie znika po śmierci, ale łączy się z Wszechświatem, żeby powrócić. Opowiadał o połączonych miejscach mających specjalną siłę, które można połączyć okręgiem. Pitamidy, Sukkothai, Cusco, etc. Nie można mu było odmówić wiedzy i kompetencji. Rzetelnie podkreślał, że są to jego teorie, niezgodne z odkryciami ar

Peru: Titicaca

Obraz
Już wieczór, po kolacji, a ja usiadłam w moim pokoiku u Indian i myślę ile to się dzisiaj rzeczy przydarzyło. Jestem nad brzegiem Titicaca na 3875m npm. Z samego rana popłynęłam na wyspy Uros. Ostatnio byłam tu przed pandemią, w turystyce to jak przed naszą erą. Zmienia się wszystko. Nowe hotele, inni przewodnicy. Poznaliśmy 15-osobową rodzinę mieszkającą na jednej z 130 wysp z trzciny totora. Poprzebierali nas w tradycyjne stroje, poopowiadali jak samemu zbudować wyspę nad Titicaca, jak ucinać trzcinę, co z tego jeść, jak zrobić kompres na gorączkę. Przewodnik ocenia, że za 2-3 pokolenia ten styl życia zostanie zapomniany. To ciężkie życie na jeziorze, gdzie fale bywają jak na morzu, gdy trzeba regularnie raz do nawet 3 razy w miesiącu ścinać trzcinę i budować nowe warstwy. Minęło z pół godziny, jak nie lunie! A moi turyści mi pogodę obiecywali, bo tak mówił internet. A ja im na to, żeby brali coś na deszcz, bo jedyne co jest pewne na tych wysokościach to zmienność pogody. I wyszło na