Madagaskar: Łapać złodzieja!


Dzisiaj jechałam przez targową miejscowość. A wiem, że na końcu jest parking zebu. Wysiadłam na początku i poprosiłam kierowcę, żeby zaczekał na końcu wsi. Idę głownym traktem. Dzisiaj było wybitnie ciepło. 30 stopni, ale odczuwalne ze 40. 










Po drodze standardowe stragany z pomidorkami, ogórkami, owoce, miotły i motyki... Rzekłabym mydło i powidło, choć tu akurat powideł nie uświadczysz, raczej kiszonki z mango. 

I nagle, tuż obok parkingu zebu przebiega facet. Drugi niósł kurczaki, ale je porzucił i goni za nim. Złodziej! Łapać złodzieja! Rwetes. Ale co ukradł? Nic nie niesie, ręce puste. Udało mu się nawiać. Adrenalina dała mu kopa. Dopytuję o co chodzi. Tymczasem panowie policjanci już zmierzają spisać protokół i wyjaśnić zajście. Dosłownie wynurzyli się z wioski w pełnym mundurku w 2 minuty. Chyba zaalarmował ich hałas. 


I tak oto dopytujemy u pań stojących koło zebu. Owszem, to był jeden z dwóch złodziei i chciał ukraść zebu. Drugiego złapano. Mundurowi dziarskim krokiem ruszyli w jego stronę. Może chłopak przeżyje. Za kradzież cennej krowy grozi mu samosąd. Pobicie, chłosta, może obcięcie palca. 




Wieczorem w Ambanja widziałam, że przed sadem jest komitet strajkowy. Zapewne im nie płacą. Ciekawe ile kosztowałoby uniewinnienie. Zadziwia mnie, że odważyli się kraść tak cenny towar jak bydło w środku dnia, a nie z pastwiska nocą. 

Z ciekawostek, zdarzyło się w tym tygodniu turyście z innego biura trafić do malgaskiego więzienia. Wolność kosztowała 80€. Wszystko i na temat. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem