Madagaskar: No to odlot

 

 

Własnie lecę w chmurach. Dzisiaj wyjątkowo sprawnie poszło. Tylko dojechalismy, to nas bez kolejki odprawili, zważyli nasze bagaże, a potem kazali wskakiwać nam na wagę: lece awionetką. Przy odprawie zabrali nam wodę. Turyści nie wpadli na to, że alkoholu w podręcznym się nie przewozi, a tu whisky, wódki, zapasy jak na lot do jakiejś Arabii Saudyjskiej. Nikt nie pomyslał, że także przy locie prywatnym należy jednak zapakować towar do bagażu rejestrowanego. Mówię, żeby witali się z każdym celnikiem i się szeroko uśmiechali: trafiła się łaskawa zmiana, alkohol przeszedł, woda nie. Przychodzimy do samolotu, pieszo przez płytę lotniska. Wsiadamy. Kapitan nas wita i mówi, że jest pochmurnie i mogą być małe turbulencje. To bardzo malgaskie. Zwykle po prostu przed ladowaniem na Madagaskarze mam wrażenie, że jadę po drodze. Lekkim samolocikiem, tylko nieco większym od drona, trzepie na boki. To ten moment, gdy się rozglądam za jakąs torebką. Tylko, że dzisiaj akurat było łagodnie, pomimo licznych chmur.

Wstawaliśmy o 4h30. 5h śniadanie. 50 minut jazdy na lotnisko. Przy samolocie jestem o 6h55. 7h wylot. 1h20 minut i będę 400 km dalej. Czuję, że zasypiam. Lecimy ponad chmurami. Dobranoc.


Lotnisko Nosy Be z lotu ptaka


Wyschnięte poletka ryżowe na Nosy Be


Z góry widać wyraźnie, że Nosy Be to wyspa wulkaniczna


W awionetce






Nosy Iranja




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem