Madagaskar: Awionetką do lemurów


Ósmy kontynent. Pachnie wanilią i olejkiem ylang-ylang. Atrakcyjny etnograficznie, pełen zabobonów i przesądów. Ile zebu warta jest żona? Tutaj krowa jest tak ważna, że na pytanie do przewodnika o to ile ma lat (nowopoślubiona żona) odpowiada, że 5. Żona?? Nie, krowa, którą zabili z okazji wesela. Pokaż zdjecia z imprezy! A on nam pokazuje zdjecia tej nieszczęsnej krowy. Malgaskiej kultury nie pojmiemy bez znajomości tutejszych zwyczajów. Co wioska, to nowe fadi, zakazy. Tu walka kogutów, tam obrzezanie, tu jakiś większy targ, tam znów lokalne zapasy - morengi. Ciągle coś się dzieje. Wszystko przebił lokalny filozof: mieszka na drzewie, bo życie na ziemi go mierzi. Bezdomny mieszkajacy w gigantycznym gnieździe: niewiarygodne. Może kiedyś go okrzykną nowym Galileuszem.







 








Najnajbiedniejszy kontynent. Przy tym to Gambia i Zimbabwe wydają się rajem. Od czerwca do listopada jest cieplutko i przyjemnie, potem zaczyna coraz bardziej padać. Jak to w porze monsunowej: wiadrami. Kto przeżył szalejącą burzę w domku z dachem z liści palmowych, ten wie co to oznacza. Bywało, że w moim luksusowym kempingu z dachem "naturalnym" woda kapała na sam środek mojej moskitiery, by o północy zrobić mi mały prysznic.

Jakież zatem było moje zdumienie, gdy odkryłam bajkową wersję Madagaskaru! Prawdziwe cztery gwiazdki przeniosły mnie w inny wymiar! Przyjemne baseny i jedzenie serwowane do stolika były jak balsam na duszę. Przerost formy nad treścią, jak business class w samolocie, białe serwetki i klęczaca pani przedstawiajaca mi się z imienia tym razem w malgaskiej wersji luksusu. Restauracja zachwyciłaby nawet panią Magdę G.






Jednak, żeby odkryć Mahajangę musiałam najpierw dolecieć tam dronem. Samolot typu awionetka na 11 osób i wiatr: wzmożone doznania gwarantowane. Czy się nie bałam? Leciałam tak nisko, że można było w każdej chwili skoczyć: okazja do obfotografowania wysepek tak wszystkich zachwyciła, że i turbulencje na poziomie rollercoastera nikomu nie były straszne. Stąd widać, że to bardzo Czerwona Wyspa.

Cóż takiego można zobaczyć na Madagaskarze? Parki narodowe i lemury z młodymi przyczepionymi do futerka wdzięczące się do turystów za banana, kameleony i gekony, czasem coś pełznie, czasem idzie na zbyt licznych nogach. Plaże: od zachwycających po przeciętne, za to raczej tłumów nie ma. Jaskinie: efekt wow. Ajohibe - to trzeba zobaczyć, dojazd jeepem dłuuuugi, ale naprawdę warto. Iranja, jedna z najpiękniejszych plaż świata.

Spędziłam już z dobre osiem tygodni na Czerwonej Wyspie, w tym roku planuję wreszcie zobaczyć walenie koło Nosy Be w okolicy sierpnia-września i popływać z rekinami. W tym roku wchodzą nowe programy, co pozwoli mi zobaczyć kolejne gatunki lemurów i odkryć kolejne regiony.



Niestety, Madagaskar ma swoje zalety (dopiero otwiera się na turystykę), jak i wady (drogi wątpliwej jakości z dominacją dziur). Jak ktoś jest podróżnikiem to to doceni, mało jest miejsc dziewiczych, gdzie masowa turystyka nie dociera, jak ktoś nigdy nie był w Afryce Subsaharyjskiej raczej czeka go stres i szok. Domy z patyczków, brak prądu i wody, lokalny koloryt nie każdemu będzie odpowiadać. Transport lokalny: krowy zebu albo wózki ciągnięte przez ludzi z braku tychże zebu. 

Doceniamy naszą strefę klimatyczną. 
Pięknie, ale na wakacje. 













Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem