Tajlandia: O północy w Bangkoku

Lotnisko Suvarnabumi. Dochodzi 23h. Czas dostać się do Bangkoku. Nie mam jeszcze hotelu na tę noc, ale mam plan. Propozycja Prasonga, żeby spać w świątyni koło lotniska odpada. Jak się stąd wydostać? Cztery piętra niżej odnajduję stację kolejki. Szybka konsultacja z panią z informacji i dysponuję planem, ale połączeń, a nie Bangkoku. Kupienie plastikowego tokena w automacie idzie sprawnie, bo wiem już, że to 40 bath (5zł). Jedyny kłopot to moja dezorganizacja. Wysiadam na Makkasan czy na Ratchaprarop. Czuję, że coś tu nie pasuje. Kupuję zatem token na dalszą stację, zawsze mogę wysiąść wcześniej. Różnica to zaledwie 5 bath, czyli jedno wc mniej, wytrzymam. Makkasan jest blisko hotelu i to mnie niepokoi, bo stacja chyba była dalej. Coś mi mówi, że kiedyś już tę kwestię przerabiałam.

Odbijam token i zjeżdżam schodami do podziemi lotniska. Na stacji sporo ludzi, przy każdych drzwiach stoi pracownik w pomarańczowo-zielonym odblaskowym uniformie, tu władza wojskowa, więc wszyscy kochają przebieranki. Ludzie stoją w sznureczkach, porządek. Nikt się nie wpycha. Jest pociąg. Wagon pluje lodem. Odjazd.

Wysiadam na Makkasan, odpalam google i mam jasność: stacja mojego skytrain Makkasan i przystanek kolei naziemnej to nie to samo. Czekam kolejne 12 minut na kolejny skład. Dobrze, że kursują do północy i że zainwestowałam w droższy bilet. Ten błąd jest bez znaczenia. Dawno nie jeździłam po Bangkoku komunikacją. Życie.

Kolejny etap to jak daleko stąd do hotelu. Mam ciężki bagaż, ale to było względnie blisko. Tyle, że blisko z walizką i blisko bez walizki to dwie różne rzeczywistości. Trafiam do hotelu. Cena w internecie na Traveloka to 1050, dochodzi północ: proponują mi 1100 bez śniadania. Może być, ale proszę o przetrzymanie bagażu przez 5 dni. Jest dobrze. Pokoik jest mały i bez okna, ale jest łazienka, butelki z wodą i bielusieńka pościel. Odpalam klimatyzację i jestem w raju.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem