Ekwador: Wyprawa na Izabelę, czyli zwiedzamy Galapagos

Moja grupa zakupiła przez internet wycieczkę na Izabelę. Sama w hotelu jak sierota? Nie stać mnie? Wybuliłam w sumie 1150 zł za jednodniowy wypad na ogromną wyspę, w sumie nawet się nie wczytywałam w szczegóły. Fakt, wyspa ta składała się kiedyś z 5 wulkanów, dlatego mamy tam aż 5 gatunków żółwi. Dzisiaj przesmyki między wulkanami zalała lawa i tworzą one całość. Kto by nie chciał zaliczyć pięknej Izy?

O 6h20 mieliśmy zbiórkę w biurze. Zabraliśmy pianki do nurkowania, płetwy, maski i sprzęt. Zapakowali nas na taksówkę wodną, żeby wsiąść na motorówkę. My, sprzęt i dobry humor. Jaki inny miał być skoro wokoło bawią się lwy morskie? No... powiedzieć, że tabletki na chorobę morską wskazane to mało. Z tyłu jeszcze, z przodu hop-hop-hop. 4 silniki po 250KM. Rollercoaster. Na początku bardzo bujało, skakało, potem w miarę. 

Na miejscu powitały nas lwy morskie. Zrobiło się miło. Wc i z powrotem na łódkę, ale malutką. Spokojnie opływaliśmy czarne skały. Było kilka pingwinów, (nie taka kolonia jak w RPA, raczej na sztuki), były głuptaki, ale musieliśmy wierzyć na słowo, bo jak siedzą, to nóg nie widać. Kraby, jakiś jeden żółw morski, no szału nie było. Wyszliśmy na ląd. Tu spore grupki iguan. Jak dotarliśmy do otwartego tunelu wodnego, to odkryliśmy na jego dnie rekiny. Tamtędy przepływa woda, więc w dzień te rekiny tam śpią. Miały ponad 1.20m. Może z 7-10 sztuk. Jak się snurkuje na Galapagos, to je widać na dnie przyczajone. Polują na nie inne rekiny, więc za dnia się kitrają w takich miejscach. W oddali na plaży bawiły się lwy morskie, ale tam nas nie wpuszczono. Ponoć są tam stare agresywne samce. Znam paru takich, nie polecam... Kolejny punkt to snorkeling. Wskoczyłam do wody w końcu bez pianki, naprawdę przy 31'C jest zbędna. Rafy ładnej nie było, sporo ryb, także takich ponad 80 cm. Po 5 minutach ktoś krzyknał "żółw" i naprawdę był ogromny, większego w wodzie na żywo nie widziałam nawet na Madagaskarze. Fantastyczny. Majestatyczny. Dostojnie pływał. Może i słabo widzę, ale nie dało się go zignorować. OGROMNY! Potem sporo ryb i nagle awaria: wody po kolana. Jak mam przepłynąć jak ja nienawidzę jak mnie coś dotyka? Wołam przewodnika, żeby mi pomógł sie przeprawić. A ten mnie ignoruje, bo jak stwierdził, ma "starych i dziecko". To ja się mam utopić? Stanęłam na tej rafie w końcu boso i go zwyzywałam. On, że mam się trzymać grupy. A ja, że próbuję, ale nie wiem jak mam przepłynąć i że nie widzę. Wyszłam z wody. Ominęły mnie tunele z rekinami, snurkowanie z pingwinami, ale przecież nie dam się idiocie utopić. Nagle zrobiła się 13h i wyszło, że czas na obiad. O 14h zabrano nas jeszcze taksówkami na punkt z 4 flamingami i do centrum rozmnażania żółwi z maluchami w wieku do 5 lat. Tam był taki 170-latek o charakterystycznej płaskiej skorupie, zdecydowanie inny. No po to warto było tu zajrzeć. Zdecydowanie większe wrażenie robią dziesiątki żółwi na wyżynach, dzikie, pośród traw na Santa Cruz. No i najgorsze: świadomość powrotu. 2h na łodzi. Speed boat. 

Nie żałuję kasy, ani tego, że się wybrałam na Izabelę. Drugi raz mnie na to nie namówicie: ilość zwierząt nie powala. Wiem, nie można porownywać z Kapsztadem, gdzie na plażyczce siedzą dziesiątki pingwinów, a na skałach setki fok. Galapagos ma pewien zakres dostępnych zwierząt i są one wszędzie. Myslę, że wolałabym spedzić jednak ten dzień bez poświęcania 4h na motorówce, gdzieś wokoło Santa Cruz. Byłoby to optymalne. Nadrobię następnym razem, w końcu kiedyś tu wrócę. Póki co czeka mnie Brazylia, a w styczniu... Peru. Inspirują nas marzenia, jak to się u nas mówi. Piszę to podczas przelotu mototówką, wiec serio daje radę;)

Jutro czekają mnie kolejne godziny na łodzi: płyniemy na St Christobal, tam ponoć mnóstwo lwów morskich. Jak tylko ustabilizuję żołądek, zaliczę jakąś fajną ekwadorską zupę i idę się pakować. Może też zaliczę basen. Jest czynny do 21h, więc dobrze będzie skorzystać. A jutro nowe przygody pośród przyrody tych niezwykłych wysp.

Wyspa San Christobal

Wyspa Santa Cruz

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem