Ekwador: Dzień wodospadów i wulkanów

Dzień zjawiskowych widoków górskich. Najpierw Casa del arbol: niesamowite huśtawki nad przepaścią na zboczu wulkanu. Następnie przejażdżka otwartym prymitywnym wagonikiem na 2 stronę wąwozu: spora prędkość, brak szczególnych zabezpieczeń w postaci szyb i wodospad: efekt piorunujący. Nie trwało to dłużej niż 5-10 minut, ale mega atrakcja. Potem ogromna 80 metrowa kaskada Pailon del diablo. Nie jakiś ciurek, tylko potężny ciek. Do tego spacery po wiszących mostach. Następnie lunch i widokowa trasa przez Andy z dominującym na ponad 5000m wulkanem Tungurahua. Potem także najwyższy szczyt Ekwadoru: 6263 m npm: Chimborazo. Ciepło. Wczoraj na Cotopaxi na 4800 mieliśmy +5'C. Dzisiaj byliśmy między 2400 a 1800m npm, więc równikowe słońce nas przyjemnie podsmaża. 26'C. Mamy 2 listopada i to dzisiaj, a nie wczoraj ludzie chodzą na cmentarze. Wybaczcie, nie mogłam nie zajrzeć i tam. Nieturystyczne miejsce. Skromny cmentarz z tłumem ludzi przy wejściu. Zabierali głośniki, zatem rozumiem, że właśnie skończyła się jakaś msza czy modlitwa. Sąsiedzi się pozdrawiaja, ze 100 osób. Dzieci jedzą lody. Z 5 stoisk z jedzeniem i piciem. Pan popija colada morada wygladającą jak gęsta krew. Każdy coś przeżuwa. Groby białe, wielopiętrowe. Nisze na pojedyńcze ciała. Część zapełniona, część czeka na swojego gościa. Przy pełnych małe wiązanki kwiatów, żadnych zniczy. Szukałam czegoś takiego, bo to nie turystyka, tylko Ekwador, tradycja, autentyzm. Zapytałam o świece: nie było żadnych. Owszem, znają taką tradycję, ale ich nie palą w trosce o środowisko. I tu jestem w szoku. Ekwador, który jest biedniejszy niż Polska, zdecydowanie, trochę przez nas postrzegany jako Trzeci Świat, a tu taka świadomość ekologii. Wow. Nie jest to Szwajcaria pod kątem czystości, ale też nie są to Indie. Za to podejście do środowiska mnie coraz bardziej zadziwia. Wieczorem w małej miejscowości trafiliśmy do hotelu, gdzie pani uczyła nas jak robić empanadas. Niektórzy musieli te wspólne wysiłki popić winem. I wiecie co? Zdarzyło nam się cudowne rozmnożenie, bo nagle tych butelek zaczęło przybywać. Zajadaliśmy gorące pierożki nadziewane serem lub bananem, chyba nikt głodny spać nie poszedł. Ja wymknęłam się z tej imprezy pobiegać. Dzisiaj śpimy na 3100m npm, więc łatwo nie było. Niemniej, kilometry zaliczone;) Awe ja!


Pani od empanadas


Najstarszy kościół Ekwadoru



Chimborazo 6263 m


Tungurahua, ponad 5000m


Cmentarz w Dzień Zaduszny





Anansy, papaje i żółte babaco







Paillon del diablo







Kolejka na 2 brzeg wąwozu, a w środku...my!


Obsługa kolejki






Tungurahua













Pan tnie orzechy tagua na ozdoby z roślinnej kości słoniowej


Wspaniały recykling zniczy po ekwadorsku, czyli zmartwychwstanie w nowej formie. Wam się nie kojarzy ta szklanka ze zniczem??




































Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem