Brazylia: Z wizytą w Cachoeira

Dzisiaj wpadliśmy do Cachoeira. No nie jest to Kraków, choć też wpisany na listę UNESCO. Wiele budynków to sypiące się fasady, za którymi wyburzono stare mury. Niektóre odnowione budynki przyjemne dla oka, w żywych kolorach, inne grożą zawaleniem. Los nie obszedł się łaskawie z bogatymi domami okolicznych plantatorów tytoniu czy trzciny. Naprawdę nadgryzione zębem czasu, pysznie zdobione XVIII wieczne fasady. Za to klimatycznie. Pozwoliliśmy sobie na chwilę swobodnego spaceru, bo wycieczka nie ma polegać na chodzeniu na smyczy. Bardzo spokojna miejscowość, zapewne inaczej by wyglądała, gdyby ją wypełniał gwarny tłum i sklepiki z magnesami za 10 reali. Widać tu potencjał. A tu pusto. Tylko my. Trochę ludzi w oknach, oglądali nas jako egzotykę przybyłą z daleka. Co ci turyści tak fotografują? Wszystko w slow motion. Despacito. Chcesz się napić kawy? Po 25 minutach jeszcze nie wzięli zamówienia. Barokowe kościoły pozamykane. Za to most łączący Cachoeirę z sąsiednim San Felix to okazja do zdjęć z efektownie odbijającym się w brązowych wodach rzeki światłem. Kierowca koniecznie chciał nas przewieźć, ale nie moglam sobie odmówić spaceru nad poteżną rzeką Paraguaçu. W końcu to moja wycieczka. 

Odwiedziliśmy też fabrykę ręcznie zwijanych cygar. Do poskładania różnych typów liści służy maszyna podobna do maszyny do szycia, gdzie stopą reguluje się zwijanie. Ceny zawrotne. Fajnie jednak zobaczyć ten proces na żywo. Dniówka trwa 8h i panie robią na dzień od 124 do 140 cygar. Największą uwagę jednak zwracał tester. Serio. Facet sprawdzał wilgotność na maszynie i osobiście palił cygaro. Twierdził, że dziennie wypala z 6. Nie wiem jak bardzo to szkodliwa praca, ale jemu najwyraźniej odpowiadała. Panie w nienagannych strojach, białych bluzkach i zawojach na głowie, starannie wymalowane pozowały do zdjęć. One najwyraźniej też testowały towar, co nieco zaskoczyło turystów.

Zdecydowanie inne miejsce niż ogromny Salvador, małe i swojskie. Kolorowe, rzekłabym instagramowe. 














 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem