Ekwador: Ruiny Ingapirca, prawie jak Machu Picchu

Ingapirca, pięknie. To miejsce było celem naszej podróży, takie ekwadorskie Machu Picchu. Łączy 2 kultury, lokalną Cañar i współzawodniczącą: inkaską. Może nie ta skala, nie ta wielkość i bardziej dolina niż szczyt, ale bardzo fajne. W czasach Cañar było to bardziej miejsce obrzędów, małoludne. W okresie inkaskim (koło 70 lat) liczyło 3-4 tysiące. Spora część jest najwyraźniej odtworzona ze znajdowanych na wykopaliskach kamieni. Nie ma tej precyzji co w Cusco, gdzie kamienie są idealnie przycięte,  nie są lepione spoiwem, co najwyżej łączone zazębiającymi się rowkami. Jedyny ból: są święta, więc ilość turystów większa niż zazwyczaj. Wpuszczają grupy luźno i trzeba czekać godzinę na wejście. Rezerwacji nie robią. Nie wiem co się dzieje przy nasileniu ruchu turystycznego. Czy mogą nie wpuścić? W porównaniu do Peru to dzikich tłumów nie było, a grupki po 15 osób. W obiekcie za kosiarki robią alpaki, chętnie pozują do zdjęć. Bardzo przyjemne miejsce. Nieco wietrzne, ale w krótkim rękawku można chodzić. Poza Cotopaxi powyżej 4500m npm i 10-minutowym deszczem w Quito cały tydzień zaskakująco suchy. Bywało chłodniej i cieplej, ale ciągle podróżujemy po sierra, czyli górach. Pogoda na pewno lepsza niż w Zakopanem. Pora deszczowa się dopiero rozkręca.

Świetny artykuł o budowlach inkaskich

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem