Brazylia: Targ w Santo Amaro
Targi są fajne, nawet te z bananami i pomidorami. Zawsze to jakieś autentyczne miejsce. A i zawsze jakaś niespodzianka się znajdzie. Dzisiaj zamiast umbu i aceroli wybrałam jumbu i marakuję. Nie ma tu wielu cudów mi nieznanych, ale fantastyczna jest zmienność towaru w takim miejscu. Jabłka budyniowe były tylko w 1 miejscu. Za to odnalazłam niesamowitą kapliczkę. Zupełnie jak tajski ołtarzyk. I świeca się paliła. Skutecznie, bo moje turystki wypatrzyły moździerz.
Tu parę zdjęć z malowniczego targu. Dawniej dopływały tu statki z Salvadoru, ale dziś rzeka jest zamulona. Stąd towary zaopatrywały prężny port. Miasteczko straciło na znaczeniu, choć dalej jest w rolniczym centrum regionu.
Guava, różowiutkie wnętrze
Komentarze
Prześlij komentarz