Polska: W Szczerym Polu


Są takie miejsca, gdzie przyjemnie się wraca. Dopiero po pierwszym powitalnym obiedzie uświadomiłam sobie jak mi brakowało naszej swojskiej kuchni. "W Szczerym Polu" to kwatera między Kaliszem, Łodzią, Sieradzem i Uniejowem. Pośrodku niczego. Wokoło pola i spokój. Sarny, zające, jeże. W sam raz na seans jogi. W pobliżu jezioro Jeziorsko. I nic. Cisza. Spokój. Hamaki. 


Tutejszy kucharz to mistrz sztuki kulinarnej. Jak usłyszałam, że na pierwsze są flaki, to zwątpiłam czy jest sens to podawać. Francuzi i flaczki? Okazało się, że jednak tutejsze szczeropolskie wydanie to poezja. Takich flaków jeszcze nigdzie nie jadłam. Na drugie: makaron. Na deser: sernik z lodami cytrynowymi. Brzmi banalnie. A tutaj najprostsze danie jest gastronomicznym arcydzielem. 

 
Czarny makaron z krewetkami i swieżymi warzywami sezonowymi


 
Wariacja na temat sernika z lodami cytrynowymi

Wieczorem musiałam rozwiązać kłopot logistyczny. Restauracja dziś czynna tylko do 19h, a na 21h potrzebuję drinki. Nie jakieś wyszukane. Gin z tonikiem. I z lodem. Tylko, że w tym roku nie mamy apartamentu, wobec czego nie mamy lodówki. Życzenie gości jednak musi jakoś być spełnione. Punkt 19h do moje chłodnej łazienki dotarła zatem dostwa ginu i toniku, osobno, w wiaderku lodu. Czajnik i kubki na herbatę, na 4 rano. 

Kiedy o 21h, w całkowicie naszym hotelu, przeszlismy z tacą, szklankami i naszymi drinkami na taras restauracji, żeby uczcić nasze spotkanie i wspólny pobyt, czuliśmy się jak na urlopie w latach 80. Przy świetle latarki z telefonu. Nazajutrz przyniosłam znaleziony w jednej z sal wysoki stół do apritifu i odtąd mam prywatny minibar obok pokoju. Zawsze można przecież coś udoskonalić. 


***
Trudno jest wyjaśnić Francuzom, że polskie śniadanie to nie bułka z dżemem i rogalik z kawą i sokiem pomarańczowym, a konkretny posiłek zwłaszcza w niedziele. Tutejsze śniadania przechodzą jednak nawet polskie normy jakością: pomidory 4 kolorów, 5 rodzajów sera, świeży twarożek ze szczypiorkiem, swojskie wędliny własnej produkcji, jajecznica i świeże owoce. Niby standard, ale ta restauracja robi z prostego posiłku celebrację godną podróży poślubnej. Sprzedają jakość. Nie są to najtańsze marketowe produkty czy resztki z wczoraj, tylko luksusy godne gwiazdek Michelin. No może przesadzam, ale jest bardzo dobrze. Ciepłe pieczywo, gorące ciasteczka, nawet Maria Antonina byłaby zachwycona. 




Trzeba było widzieć moją minę jak kazano mi na nazajutrz zamówić na obiad... kurczaka z frytkami. No taka tradycja. Świadomość, że ominie mnie jakaś wybitna kaczka psuje mi nastrój. Dobrze, że zapijamy to śniadanie Primitivo di Puglia, jak to na wakacjach. Z Duńczykami to byłoby porto. Wino i urlop jakoś po francusku dobrze się rymują, od samego świtu. W karcie jest z 6 win, więc jutro będzie trzeba pomyśleć o powtórce. Dla urozmaicenia mamy tu jeszcze domowe nalewki. Dziś malinówka. Jutro w planach pigwa. Nie ma co narzekać, wszystko nam pasuje. Flaczki, zupa rybna z omułkami, chłodnik litewski, żurek z świeżymi grzybami. Poezja. 



 

 

Oto i nasz kurczak z frytkami z sałatką z pomidorów

 

Deser, który sobie nazwałam Bezową fantazją w garniurze świeżych owoców. Szef kuchni przechodzi sam siebie. 




 

Kot Harry, mój kumpel z ubiegłego roku atakował mnie swoją miłością przy każdej okazji.


No i doczekałam się kaczki.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem