Eukaliptusy, akanty, figowce i pinie czyli święta Małgorzata

Kiedy w Cannes rwetes i huk, na pobliskich wyspach można nacieszyć się spokojem. Bywa tłoczno w sezonie, kiedy dzieciaki przyjeżdżają tu na kolonie w forcie, Francuzi zjeżdżają wyprowadzić domowe pieski, a turyści szukają ustronia, by się wykąpać. Wiewiórki, jeże, zające, nietoperze, dzikie ptactwo. Fauna nie jest egzotyczna, ale można w spokojniejszym miejscu jakieś stworzenie wypatrzeć. Zdarzają się nawet delfiny skaczące wokół statku. Woda czysta, niezmącona, kraby spokojnie wędrują po kamieniach, koralowce delikatnie ruszają się w rytmie fal. 

Dzisiaj, na majówce, pod wieczór jest spokojnie. Pinie chylą zmierzwione czupryny we wszystkie strony. Pokrzywione wiatrem drzewa skręcone zasypiają w wieczornym słońcu. Całe pola akantów, tych z kapiteli korynckich kolumn, zaczynają kwitnąć. Tu rosną jak chwasty, wokoło pełno ich strzępiastych liści. Pojedyncze już ukazują biało-fioletowe kwiaty. Widać figi na nieśmiałych figowcach, jeszcze niedojrzałe. Ogromne krzewy rododendronów pokazują pierwsze kwiatki.  Ptactwo zaczyna wieczorne serenady i romanse.

O 18h ostatni statek odpływa ku wybrzeżom Cannes. Trzeba się pospieszyć. 








 

Mija miesiąc i ponownie jestem na wyspach Leryńskich. Tym razem mam sporo czasu, bo całe popołudnie. Upał. Koniec maja. Już można się kąpać. Postanowiłam przejść się na drugi koniec wyspy, gdzie jest spokojnie, a turyści pojawiają się rzadko. Pierwsze co mi się rzuca w oczy to prawdziwe pole akantów już w pełni rozwiniętych. Przepiękne są. Każdy kto ma aparat musi to zobaczyć. Podkreślam: terminy przełomu maja i czerwca, tuż po festiwalu w Cannes. Zachwycam się dostojnością tych chwastów. Nie mogę się doczekać aż wyrośnie mi mój akant w ogrodzie. Mam go 3 lata i jakoś nigdzie mu się nie podoba. Za tydzień powinno się zacząć coś dziać. Czekam na niego jak na narodziny pandy w Syczuanie, emocje podobne. Robię parę zdjęć i ruszam dalej. 





Aleja eukaliptusów w połowie już wycięta. Chyba coś je wichura połamała.






W połowie wyspy, ale po przeciwnej stronie niż ta na której wysiadałam ze statku to okazja na kąpieli w lazurowym morzu. Skałki oferują mnóstwo minizatoczek. Rewelacyjne miejsce na odpoczynek z dala od zgiełku. I jeszcze ta pogoda! Do tego widok na wyspę św. Honoriusza, tego co to się modlił żeby woda zalała wyspy i zabrała z nich jadowite węże, a sam wskoczył na palmę i odtąd jest ona symbolem miasta. 










Kiedy dochodzę do pięknej Plaży Wysokich Skał, moja noga odmawia posłuszeństwa i stanowczo żąda odpoczynku. Jestem 2.5 km od portu. A to jeszcze nie koniec. Wracać już? Przecież za rok mi się nie będzie chciało tu ponownie iść, więc zmuszam się do dojścia na sam koniec św. Małgorzaty już siłą rozpędu. A co jeśli ominie mnie coś? Przecież nie będę mogła sobie wybaczyć jak odpuszczę. Idę dalej. 



I nagle jakbym się znalazła w jakimś horrorze. Mijam grupę drzew oplątanych jakimiś gęstymi martwymi roślinami. Jakby czarownica rzuciła zły urok na to miejsce. To martwy bluszcz? Sprawdzam: kolcorośl szorstki. No fajne na dekoracje do filmu grozy. 




Docieram na sam koniuszek św. Małgorzaty, na Pointe de la Convention. Robię 2 zdjęcia i wracam. Mam godzinę na powrót. Czas nagli, a ja mam na bakier z Chronosem ostatnio. Go! Najchętniej złapałabym łódkostopa...




Kolcorośl



Studiuje po drodze ten kolcorośl czy to chwast, czy co to jest. Wieloletnie zimozielone pnącze. Rośnie w basenie Morza Śródziemnego, tam gdzie zimą temperatura nie spada poniżej -5'C. Smilax aspera wzbogaca u nas ogrody botaniczne, ale w zimie musi być zabezpieczony. Okazy mają do 3.5m. Tutaj, w naturalnych warunkach, kolcorośl tworzy gęste zarośla. 

Nagle widzę fort, ale z drugiej strony.Mijam stary wojskowy cmentarz i pędzę po kamykach w moich skórkowych bucikach.  Mam 2km i 30 min lasem. Tak na styk... Zdążyłam idealnie, na kwadrans przed odpłynięciem statku. 


 

Pospornica japońska





I tu czeka na mnie nowa niespodzianka. Podstawili łódź... z przeszkolnym dnem. To już brakuje tylko delfinów. 


 





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem