Polska: Iława i kajakowy Jeziorak

W 32-tysięcznej Iławie kiedyś już byłam przelotowo. Zapamiętałam, że warto się tam wybrać, bo wspaniałe jeziore oparte jest o ścisłe centrum. A łatwo tam dotrzeć pociągiem. Jadąc z Mazur postanowam zahaczyć na chwilę i zajrzeć nad to wyjątkowe jezioro rynnowe majace 27.5km długości i łączące się z kanałem Elbląskim. Bardzo podobało nam się opływanie wysp na jeziorze Kisajno kajakiem. Jeziorak ma aż 16 wysp, a najwieksza to Wielka Żuława (82.4ha). Mnie zamarzyło się ją opłynąć. Dzisiaj nie damy rady, ale może następnym razem. Latem działają tam ośrodki mające lata świetności za sobą jakieś 40 lat temu. 

Komtur krzyżacki Sieghard von Schwarzburg założył Iławę w 1305. Było to miasto pruskie, potem niemieckie. W plebiscycie w 1920 roku po I Wojnie Światowej tylko 5% było za Polską. W czasie II Wojny Światowej nawet nie bardzo zniszczone, ale jak przyszli Rosjanie... 80% zburzyli. Dlatego zabytkowo to raczej XIX wiek. Starówka to bloki! Neogotycki dworzec kolejowy jest z 1905 roku. Neobarokowy ratusz: 1912. Z starej zabudowy pozostał Czerwony Kościół, czyli XIV wieczny gotycki Kościół Przemienienia Pańskiego z renesansową wieżą z 1550r, stojący niegdyś przy murach miejskich. 





Ratusz

Największą atrakcją Iławy jest przyroda i jezioro. Choć kolor wody jest brązowawy to wykwitów nie widać. Może to tylko po deszczu. W dodatku jesteśmy w centrum miasta. Naturalnie można też wykupić rejs i opłynąć ten akwen, mnie by kręciło zatrzymać się gdzieś przy wodzie i powiosłować. Niestety szare chmury nie zachęcają do pompowania kajaka. 


Idziemy zatem na obiad. W porcie chcą 50 zł za makaron, ja odpuszczam. I wtedy wpada ma nas Bar Mleczny naprzeciwko ratusza. Atakujemy. Skoro mąż ma podróż wspomnieniową, to tej atrakcji przepuścić nie możemy. Dania po 17-20 zł, zupa 6... Jakbyśmy się znaleźli w innej czasoprzestrzeni. Wzięłam zupę owocową, bo takiego hitu to dawno nie widziałam w menu. Kompot z makaronem, he he. W sumie to kompot był po 4 zł, dopłaciłam 2 za makaron;) Nie twierdzę, że było to złe, ale egzotyczne na pewno. Długo będziemy to wspominać. Teraz włoskie sosy dodają do polskiej kuchni, więc wszystko smakuje podobnie, a tu taki rarytas. Zdjęcie poniżej. To był najtańszy obiad dla 2 osób w całej podróży. W cenie 1 dania w porcie. I taki powrót do PRL. Męża urzekły kopytka do pieczeni wieprzowej: zachwycał się, że były prawdziwie domowe i nierówne. Czasem niewiele trzeba do szczęścia. A przed nami... Toruń. 






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem