Polska: Filmowym szlakiem

W zeszłym roku pojechałam do Sandomierza na szlak Ojca Mateusza. Nie, żeby mnie jakoś specjalnie fascynował pan Żebrowski, ale od kilku lat planowaliśmy się wybrać na taką wycieczkę. Mam w domu fana serialu. Kłopot w tym, że większość zdjęć kręcono pod Warszawą, a sam Sandomierz to były epizodyczne ujęcia z rynku. Jakieś piętnaście lat temu bywałam tu kilka razy w roku, więc miasto dobrze mi było znane, ale wtedy było mniej turystyczne. Oj, zdecydowanie mniej. Ilości turystów w letni dzień mógłby pozazdrościć sam Kraków! Rynek z ratuszem, bazylika katedralna pw. NMP, wreszcie śladowy już dziś, skrócony wąwóz prowadzący do kościoła Nawrócenia św. Pawła i dominikańska furta Ucho Igielne. I tyle. Najbardziej nas rozczarował Dworek Ojca Mateusza. Myśleliśmy, że tam kręcili film. Chciałam wynająć tam pokój, koniecznie. Nie było pokoi. Poszlismy to zobaczyć. A się okazało, że to tylko nazwa. Nic nie ma to miejsce wspólnego z serialem. Nawet trochę uroku czy podobieństwa. Turystyczny bubel. 

Samo miasto jest kompaktowe, w pół godziny da się je przejść zaliczając głowne atrakcje, ale jak już po 5 latach planowania żeśmy tu dotarli, należało jakoś to uczcić. Pamiątki filmowe w co drugiej witrynie, porozstawiane ogródki piwne, atmosfera letniska. Nocleg znaleźliśmy 20 km dalej, bo w mieście wszystko było pozajmowane. Niemożliwe? A jednak! Reklama zrobiła swoje. 

Odwiedziliśmy naturalnie muzeum poświęcone serialowi. Porobiliśmy zdjęcia. Może i warto zajrzeć jak się planuje podróż filmową, ale nie jechać specjalnie... 400km. Zostawiłam odcisk kciuka na muzealnym komisariacie i pojechałam popływać kajakiem po pobliskim jeziorze. Bohaterów serialu chętnie spotykam na żywo, w teatrze. 



 


Tu Michał Piela (filmowy Mietek) w Zawieciu w spektaklu "Serca na odwyku" z Hanną Śleszyńską, Katarzyną Żak i Cezarym Żak

Niemniej tematyka filmowa jakoś została ze mną. Może nie jakoś intensywnie, ale powolutku wraz z nowym rokiem zaczęła się przebijać na powierzchnię. I tak oto czytając "Portrety godziwe" Kazimierza Kutza zaczęłam rozwijać plany trasy filmowym szlakiem po Polsce. Niedawno uciekł mi z kina film "Bo we mnie jest seks" o Kalinie Jędrusik, nie zdążyłam. I oto wpadam u Kutza na takie tekst:

"I przywiózł Kalinę Jędrusik, on, strażnik jej cnoty, choć Kalina nigdy nie robiła wrażenia, by kiedykolwiek mogła być dziewicą". On, czyli Zbyszek Cybulski, który jako obrońca cnót niewieścich jest co najmniej dziwnym bohaterem tej historii. 

I tak sobie pomyślałam o tym Zbyszku, o Kalinie, o Kazimierzu, że może by tak poszukać ich śladów. Ich i ich filmów. I już miałam w głowie całą listę miejsc, które odwiedzę. Bo nie ma większej radości jak w praktyce docierać do punkcików, które po jakimś czasie stworzą obraz. Może mi to zajmie rok, może dwa, nie spieszę się. Wystarczy wymyślić temat i go powolutku uzupełniać. 

Zaczęłam od Kaliny i trafiłam na wywiad z Marią Dębską (u Kuby Wojewódzkiego), odtwórczynią roli w filmie o artystce. Musiała zgrubnąć 9 kg do roli i uformować idealną "klepsydrę" ćwicząc na siłowni konkretne partie ciała. Moja podróż w świat filmów lat 60 i 70 robiła się fascynująca. Wtedy trafiłam na wywiad Marii, a w sumie to Marysi u Szymona Majewskiego. Pytał ją o to, o co sama bym chętnie zapytała. O Kalinę prywatnie. Marysia mówiła o kruchości, delikatności, o tym jak dopytywała u ludzi o samą artystkę, ściągała anegdoty, czasem sprzeczne opowieści o tym czy Kalina gdzieś była czy nie. O starszych panach, którzy chełpili się bliskością z bohaterką. A także o niezwykle dojrzałej budowie roli przy pomocy nauczycieli od emisji głosu, od psychologii postaci i tycia, co zaowocowało Złotymi Lwami. 

I na te jakże aktualne opowieści nakładam Kutza: "Kalina wyglądała wtedy jak świeżo wypieczona bułeczka; z obfitym biustem sięgającym niemal po zęby i oczami młodej sowy. Mówiąc nieco po staroświecku -była ponętna. A jej seks był z modelu, który dopiero miał nadejść".

Kalina była wytawnym obserwatorem, rzucała nowe światło na postaci, które utrwalało ten wizerunek. Bywała bezwzględna i dosadna. A przez to niebezpieczna. Kutz nazywa ją Pierwszą Madonną PRL-u, która nosiła swój krzyż między swoimi piersiami. I takiej Kaliny będę poszukiwać. A co do krzyża: za to na jakiś czas zdjęto ją z ekranów telewizyjnych. To obrażało uczucia religijne. Dekolt uchodził, ale już nie krzyż. 

Obejrzałam czarno-białą "Jowitę", żeby wczuć się w klimat epoki. Dla mnie to prehistoria. Wspaniała rola Daniela Olbrychskiego. Jak byłam w liceum, to spotkałam go na jakimś wykładzie, gdzie mówił o tym jak uczy się konie upadać w czasie scen walk. A to było lata temu i to mi w głowie zostało. W filmie Kalina gra naprawdę niewielką rólkę. Za to ujęcia, gra aktorów i muzyka są fantastyczne. Olbrychski, taki młody, Kalina, taka piękna, w tych wielkich, podkreślonych oczach w stylu lat 60. Domykając temat przeczytałam książkę "Disneyland" Stanisława Dygata. Nawet niezłe. 

Następnie trafiam na dokument "Nie odchodź - 12 wspomnień o Kalinie Jędrusik" z 1995 roku. Na pytanie skąd się wzięła w Kabarecie Starszych Panów, odparła, że powstała z "żeberka od kaloryfera". Bardzo mnie ubawiła ta figlarność wypowiedzi. W filmie są fragmenty scen z aktorką: patrzy prosto do kamery, widz ma wrażenie, że na niego. Jak "Panny z Avignon" Picassa. Niepokoi. Szczególnie stateczne matki widzące mężów wbijających wzrok w ekran telewizora. Polska seksbomba lat 60, mało powidziane. Zagadka, którą chce się rozwiązać. Nie wykorzystano jej możliwości w filmie. Świat zalewały plotki o jej życiu prywatnym. A była charakterna, miała zdanie na każdy temat. Do dziś fascynuje. 

Do dziś też inspiruje. W 2004 roku Grzegorz Turnau zaśpiewał piosenkę Jeremiego Przybory, którą wcześniej wykonywała Kalina Jędrusik. Kawiarenka Sułtan państwa Wyrzykowskich przy ul. Obrońców, popularnej w latach 60 i 70, już dawno nie istnieje na Saskiej Kępie, ale zachowała się w piosence. 

W kawiarence 'Sułtan'
przed panią róża żółta,
a obok pan, co miał
tę różę i pani dał.
Pajączek wyszedł z róży,
bo zapach go odurzył.
Pijany jakby krzynkę
szedł, snując pajęczynkę,
co im związała ręce
przez stolik w kawiarence.
Sam mało nie wpadł w krem
Widziałem to, więc wiem.

Czeka mnie lektura książki Remigiusza Grzeli "Z kim tak ci będzie źle jak ze mną? Historia Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata". Z 1994 roku nieco starsza biografia autorstwa Piotra Gacka "Kalina Jędrusik. Muzykalność na życie". I może najnowszą Uli Ryciak: "Niemoralna Kalina". Ostatnio sporo się pisze o artystce w związku z filmem o niej w reżyserii Katarzyny Klimkiewicz (2021): "Bo we mnie jest seks". Na 30-lecie śmierci. Bardzo dobrze zagrana rola. Zrozumienie scenariusza wymaga dokopania się do szczegółów z życia artystki. Była kochana lub nienawidzona. Mężczyźni za nią szaleli, dosłownie głupieli. Kobiety widziały w niej niemoralną, lubieżną, prowokacyjną aktoreczkę. Kalina uwielbiała jeść, dbała też o dzieci, choć swoich nie miała. Tworzyła wokół siebie mit, legendę. Czego ludzie nie wiedzieli, to sobie wymyślili. Miała lata chude i tłuste, raz na wozie, raz pod wozem.

Nie będę ukrywać, że wybieram się też na "Wyspę Kalina", spektakl w reżyserii Agaty Puszcz, w roli głównej: Wiktoria Węgrzyn-Lichosyt. To w teatrze w Bielsku-Białej. Niestety ani majowy, ani czerwcowy termin mi nie pasuje. Może w nowym sezonie teatralnym się wybiorę. Obejrzeć wcielenie polskiej Marlyn Monroe obracającej się w środowisku szarego PRL, bezcenne. 

Już wiem, że Kalinę, niegdyś postać kontrowersyjną, dziś po prostu znaną, upamiętnia Ferstiwal jej imienia w Częstochowie. A to dlatego, że urodziła się w Gnaszynie (1930), który jest częścią miasta. Jest taka stacja pkp: Częstochowa Gnaszyn. Na południowy-zachód od centrum. Kalina ma dziś swój skwer w mieście, kawałek większego trawnika. W 2 częstochowskich szkołach są jej poświęcone tablice. W I Liceum im. J. Słowackiego i SP nr 11 im. M. Dąbrowskiej (Festynowa 24, blisko stacji Cz. Gnaszyn). Następnie powinnam poszukać jej śladów w Krakowie, gdzie kończyła szkołę aktorską. Debiutowała w Gdyni. I tamże poznała słynnego pisarza, przyjaciela Kazimierza Kutza, Stanisława Dygata, starszego o 17 lat. Autora "Jeziora Bodeńskiego" czy " Pożegnań". To była niezwykle barwna para. Kalina przeżyje męża o 13 lat.  Mieszkali w kamienicy na Żoliborzu: na Kochanowskiego 8 jest dziś tablica upamiętniająca patę. Mieszkanie było zawsze pełne gości. 

Występowała w warszawskich teatrach. Śpiewała słynne "SOS" i "Bo we mnie jest seks". Ogromną popularność przyniósł jej Kabaret Starszych Panów (1958-66). I rólki filmowe:

Lucy Zuckerowa w "Ziemi obiecanej" Andrzeja Wajdy, 
Helena Księżakowa w "Jowicie" Janusza Morgensterna
nauczycielka śpiewu w "Podwójnym życiu Weroniki" Krzysztofa Kieślowskiego. 

Na Koźmiana 6 w Warszawie jest mural z 2012 roku, który przedstawia Kalinę w towarzystwie wielkiego amanta Andrzeja Łapickiego. Dzieło Olgi Wolniak to kadr filmowy z "Lekarstwa na miłość". 

Od 2014 roku jest też na Żoliborzu ulica Kaliny Jędrusik, obok Stanisława Dygata.

Zmarła 7 sierpnia 1991 r. w Warszawie. Pochowana jest we wspólnym skromnym grobie z mężem na Powązkach. Data jej urodzenia 1931 jest sfałszowana, bo aktorka próbowała się odmłodzić. Stanisław Dygat zmarł na zawał w 1978 roku, ona prawdopodobnie na atak astmy. Kochała psy i koty będąc uczuloną na ich sierść. 


 


I tak oto w sierpniu 2022 dotarłam wreszcie na grób Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata. Spacer po Starych Powązkach pośród starych grobowców jest bardzo odkrywczy. Znane nazwiska same na mnie wpadają. Potrzeba tygodnia, żeby nie było niedosytu. Kalina znalazła mnie, sama. Inne groby odnajdowałam dzięki aplikacji "Stare Powązki": świetnie działa. Najbardziej cieszy mnie, że pisany od kilku miesięcy tekst nabiera formy i ciężkości. Planowanie to jedno. Realizacja: wymaga działania. Zdecydowania się. To dzisiaj. 

W Warszawie działa fundacja Kalinowe Serce promująca artystów i pamięć o samej Jędrusik. www.kalinoweserce.pl Widzę, że sporo się tam dzieje. Niestety dzisiejszy wieczór mam zarezerwowany, Cezary Żak i Artur Barciś w "Słonecznych chłopcach" mają obiecaną randke wieczorem.





Tyle na początek o Kalinie. Szczegóły można doczytać na stronie:

https://culture.pl/pl/tworca/kalina-jedrusik

Kolejną postacią z świata filmu, którą się zajmę będzie Zbyszek Cybulski. Polski Jeames Dean. Pochowany na cmentarzu w Katowicach. 



Ogromny sentyment ma do niego Kazimierz Kutz, więc sięgam po lekturę. Jak wpiszecie w internecie "pionierki", to na samym końcu napisano, że to ulubione buty Cybulskiego. Żył przemieszczając się pociągami, w ciągłym ruchu, w ciągłym biegu. O jeden krok za dużo. Wpadł na tory starującego pociągu do Warszawy, jak zwykle spóźniony, w niedoczasie. Potrącony schodami kolejnego wagonu trafił do szpitala, ale go nie odratowano. 

W Katowicach trafiłam na wystawę koło Uniwersytetu Śląskiego poświęconą Cybulskiemu. Opowiada ona o postaciach, jakie odgrywał w filmie, ludziach młodych. Czytam: " Ikona polskiego kina, symbol swoich czasów i swojego pokolenia". Cybulski. Aktor pośród miasta. Właśnie takich perełek szukam w tkance miejskiej. Murali, wystaw czasowych, czasem jakiejś tablicy. 












Grób Kazimierza Kutza mieści się na tym samym cmentarzu co Cybulskiego, po drugiej stronie alejki. Największe filmy: "Perłę w koronie", P"aciorki jednego różańca", "Śmierć jak kromkę chleba" czy "Sól ziemi czarnej" ciągle powtarza telewizja. I nie jest to przypadek, bo Kutz to dziś marka. 


Reżyser i promotor naszej śląskiej ziemi, Kazimierz Kutz na trwałe zapisał się w naszej pamięci. W Szopienicach przy pl. Ogród Dworcowy 4 i 5 stoi dom, w którym mieszkał od 1937r. Okolica miała ukształtować jego wrażliwość i mieć duży wpływ na jego twórczość.  W marcu 2021 zdecydowano, że powstanie tam muzeum poświęcone artyście. Miasto przejmie docelowo wszystkie mieszkania i stworzy tam obiekt edukacyjny poświęcony pamięci reżysera. 






Kolejnym punktem mojej katowickiej wycieczki jest ulica Wypoczynkowej 3. Tam znajduje się mural projektu Erwina Sówki. Artysty z Grupy Janowskiej. Jego prace można zobaczyć w Muzeum Śląskim. Mural przedstwia Hutę Metali Nieżelaznych. 


Przy Skwerze Artystów Grupy Janowskiej na Nikiszowcu możemy zobaczyć więcej murali według obrazów Erwina Sówki. Polecam mój post o Katowicach i Nikiszowcu. 














Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem