Francja: Ciężkie lato, trudny 2023 rok

Parę dni temu na urodzinach u małego Franka spotkałam Emmę, córkę nowej ukraińskiej sąsiadki. Dziewczynka miała 14 lat i ani słowa nie mówiła po polsku. Patrzyła za towarzystwem dzieci często stojąc przy płocie. Zaproszono więc ją na przyjęcie. Brak znajomości polskiego wcale jej nie przeszkadzał w zabawie z dziećmi o połowę od niej młodszymi. Tak zatem polityka jest już tuż za naszymi drzwiami. Po pół roku, wojna w Ukrainie jest już trochę bardziej oswojona, widzimy jej efekty bardzo blisko nas, a tak naprawdę konsekwencje odczujemy jak się skończą tarcze. 

Światowe rynki są bardzo wrażliwe na grzebanie przy elektrowaniach atomowych na Ukrainie. Każdy ostrzał prowokuje erupcję cen giełdowych. (Polecam książkę o energii jądrowej Kate Brown z 2013r "Plutopia", tak na marginesie, rewelacja). 

Może i rachunki domowe tego jeszcze tak znacznie nie odczuwają jak faktury firm, ale we Francji pod koniec tego roku mają zostać zamknięte programy pomocowe dla gospodarstw domowych. Po upalnym lecie, gdy wody rzek były zbyt ciepłe, by można je wykorzystać do chłodzenia reaktorów jądrowych, a do tego kilka elektrowni ma remonty z powodu korozji, sytuacja w kraju Macrona się zaognia. Posiadają dziś 56 reaktorów, z czego 32 stoją. Mają rurę z gazem norweskim (36% gazu), korzystają też z przesyłu z Włoch. Megawat kosztował rok temu 85 eur, dzisiaj... 1000! Mając 4 porty (Dunkierka na północy, Montoir de Bretagne na zachodzie, 2 w Fos sur Mer na południu) mogące przyjmować dostwy metanu, Francja zaopatruje się w surowiec w Luizjanie. Buduje się nowy port w Hawrze. Ekologów przeraża wizja ewentualnej katastrofy z udziałem metanowca, to byłoby dużo bardziej szkodliwe niż wyciek z rury przesyłowej. Francja produkująca energię głównie jądrową ma poważny kłopot co dalej zrobić z rachunkami konsumentów. Mówi się o podwyżkach o 100%. Zimą Francja liczy na solidarność, do 1 listopada ma mieć 130 teraMWh w gazie, czyli pełne zbiorniki, co starczy na 60 dni, chętnie je wymieni z Niemcami za energię. 

W latach 60 do lat 80 Francja wybudowała całą sieć central nuklearnych: to był ogromny, bardzo kosztowny wysiłek inwestycyjny. Przez lata system się sprawdzał: nie było kłopotów z energią. Teraz mówi się o wyłączaniu na kilka godzin, w razie potrzeb, prądu firmom. Już wybrano przedsiębiorstwa (5000), których może to dotknąć. Po Fukushimie nie inwestowano w centrale nuklearne, zastanawiano się czy śladem Niemców nie zrezygnować z tej opcji i przestano rozbudowywać sieć. To wyjaśnia czemu teraz aż tyle reaktorów nie pracuje. Po co inwestować w coś od czego chce się odejść? Czy można dziś zbudować nowe elektrownie nuklearne? Nie ma na nie miejsca... chyba, że nad brzegiem morza, ale po Fukushimie nikt poważnie nie traktuje takiego rozwiązania. Do tego trzebaby dobudować sieć, co podwaja rachunek. Też źle. 

12% energii we Francji ma pochodzenie hydroelektryczne, ale po letniej suszy brakuje im wody. 

Spada cena ropy, bo już odczuwalne jest spowolnienie tak w Chinach, jak w Stanach i kraje produkujące surowiec zwiększyły wydobycie, co pozwoliło opaść cenie baryłki. Nie bez wpływu są tu naciski USA. Niemniej, Francuzi zastanawiają się nad dodatkowymi podatkami narzuconymi na loty, żeby zmienić przyzwyczajenia ludzi. Urlop pociągiem zamiast samolotem, proekologicznie. Jak zacznie się to na poważnie dyskutować w Unii, to źle widzę ceny wylotów poza Europę: biedniejemy z tygodnia na tydzień, jak na to się nałożą bilety lotnicze. Zaraz, gdzie to ja chciałam jeszcze polecieć? Chyba czas przemyśleć jakiś zimowy wypad gdzieś daleko. Mongolia? Argentyna? Korea? Branża turystyczna jeszcze się nie otrząsnęła po pandemii, a tu szykuje się recesja. 

Prezydent Macron właśnie wyjechał na 3 dni do Algierii. Wizyta zbiega się z 60 rocznicą zakończenia wojny 1954-62 i odzyskaniem niepodległości: przez 132 lata kraj był skolonizowany przez Francję. Istotnym tematem mają być wizy dla Algierczyków, których ilość ostatnio zmniejszono o połowę. Macron tłumaczy, że negocjowanie cen gazu i nowych dostaw dla Francji nie jest głównym celem podróży. Nie jest to nawet wpisane w agendę. Wizytę krytykują Hiszpanie, bo Algieria z Rosją się zbyt dobrze rozumieją, poza tym istotną kwestią jest rurociąg MidCat, ale o tym nieco później. 

Algieria to 9 producent gazu na świecie. Istotną część produkcji tłoczy właśnie gazociągiem Transmed przez Tunezję do Włoch. W sumie produkuje 41 miliardów m³ (źródło: tvn24). Dla porównania: jedyny gazociąg z Hiszpanii VIP Pireneas przesyła 7 mld m³ rocznie. Gdyby dokończono budowę rury MidCat z Hiszpanii i Portugalii, europejska sieć zyskałaby 60 miliardów m³, ale blokuje to Francja, "bo to za drogie i czasochłonne". A Nord Stream 1 ma przepustowość 55 miliardów m³, ale projekt właśnie jest zamykany (źródło: Rzeczpospolita). I tu pojawiają się istotne liczby. Francja 17% gazu importowała z Rosji, z Algierii tylko 8% (źródło: C' dans l'air). Czas zwiększyć import z Afryki. W Europie każdy kraj indywidualnie składa zamówienia, nie ma jedności tak jak było przy szczepionkach.

Hiszpania mogłaby przeciąć gazowy węzeł gordyjski w kilka miesięcy. Ma gazociag z Algierii MedGaz (w 2021 przesłano 8 mld m³ gazu), drugi z Maroka GRE (tu jednak blokuje to dyplomatycznie niechętne sąsiadowi Maroko, ciągle przez Saharę Zachodnią) oraz aż 6 terminali LNG, co stanowi unijny rekord: mają potencjał przyjęcia 1/3 skroplonego gazu w Unii! I nad tym Scholz pochyli się już w październiku w rozmowie z Sanchezem. A dla nas to też istotne, bo Polska jest podwykonawcą niemieckich fabryk. Oni mają kryzys, nam się też odbije to czkawką. Logika nie boli. 

Na to nakłada się terminal LNG w Sines, jedyny w Portugalii. Za to priorytetowy, bo właśnie ten kraj miałby być głównym odbiorcą gazu z USA. I nawet Unia dyskutuje już o rozbudowie portu w tym kraju jako strategicznej inwestycji europejskiej. Tylko co dalej skoro Francja blokuje budowę rury z Półwyspu Iberyjskiego do Niemiec? Ano możliwe, że powstanie nitka podwodna z Barcelony do Livorno (700km) we Włoszech skąd gaz popłynąłby do Berlina. Niemożliwe? 

Tymczasem rząd francuski sugeruje ograniczanie zużycia prądu, by zachować niezależność energetyczną. Nie będą ogrzewane korytarze. Jeśli temperatura wynosi 19'C nie włączane są kaloryfery. Jeśli jest poniżej 26'C nie wolno używać klimatyzacji. Wkrótce może być też w urzędach tylko zimna woda w kranie. A to dopiero początek oszczędności. Marża ograniczeń dla społeczeństwa jest bardzo cienka, bo wyrzeczenia są chlebem powszednim od miesięcy. Niektóre przepisy istnieją od 2013 roku jak zakaz zapalania reklam świetlnych sklepów nocą, ale nikt się tym nie przejmuje. Teraz zabrania się używania reklam- ekranów. Też to nie działa. Zachodnie społeczeństwo nienawykłe jest do skromności i wyrzeczeń. Łatwo oceniać innych. Poczekajmy aż sami będziemy musieli przejść na dietę energetyczną, zapewne zaboli. 

Teoria głosi, że obniżenie o 1'C temperatury w domu zimą pozwoli zaoszczędzić 6-7% energii. Jeden kłopot. To teoria sprzed 30 lat, ale nie ma danych naukowych potwierdzających, że tak będzie. Ekonomizacja zależy od wielu innych czynników. I jak zmusić wszystkich, żeby się do tego stosowali? - twierdzi ekspert programu. 

Lato 2022 w Europie Zachodniej to pożary, których naturalnym efektem są ulewne deszcze niszczące infrastrukturę, które mamy już teraz. To było zapowiadane od kilku tygodni: po suchym lecie, bardzo intensywne opady jesienią. Świat zmienia się już tak szybko, że nie spośob tego nie zauważyć. I to tuż za naszymi oknami. Perspektywy może nie napawają optymizmem, ale mamy tylko jedną planetę i musimy się po prostu z tym zmierzyć. Ktoś ostatnio stwierdził, że takie kłopoty wymuszą na nas pozytywne zmiany, czegoś nas nauczą. To, do czego byśmy dochodzili przez 2 dekady może na nas wymusić klimat i geopolityka. To może być trudna lekcja. Warto zacząć się na nią przygotowywać. 

C' dans l'air 26.08.2022 do obejrzenia na youtube. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem