Polska: Festiwal Górnej Odry czyli gwałtem i przemocą

Nie jest łatwo. Zaciągnąć rodzinę do muzeum... tylko przemoc wchodziła w grę. Przygotowania trwały z 3 miesiące. Jakiś czas temu się dowiedziałam, że zabytkowa Kopalnia Ignacy w Rybniku będzie się otwierać jako obiekt turystyczny. Nawet życiorys chciałam wysłać, ale to nie tak całkiem blisko. Dojazd taki sobie. No i szukali ludzi na stałe. A u mnie w sezonie się dzieje. Na domiar złego: rekrutacja była jakoś w czasie mojego szczytu sezonu majowego.

Chciałam zobaczyć kopalnię Ignacy. Jakoś się nie składało. I niedawno zaciągnęłam tam... podstępnie... męża. Nie chciałam zwiedzać, ale wybadać gdzie to jest, jak to wygląda, co się zwiedza i czy codziennie, etc. W sumie to nie ma za dużo do oglądania: ekspozycja+ maszyna parowa oraz wejście na punkt widokowy. Nie to co Guido, gdzie zjeżdża się pod ziemię. 









I wtedy odkryliśmy ulotki z Festiwalu Górnej Odry. Odbywa się on po raz drugi. Angażuje kilka miast regionu. Przez 3 czerwcowe dni są koncerty, występy, atrakcje dla dzieci. I akurat w kopalni Ignacy jest Wielki Finał. A ja mam wolne;))

I tak oto zaczęło się od niedzielnego grilla, by popołudnie spędzić w Rybniku. Upał. Skwar. Zaciągnięcie rodziny nie było łatwe. Nawet nie wspominałam, że idą oglądać Zespół Śląsk. Przybywamy, a pod sceną w krótkim cieniu gęsto. Bez przesady, wpasowaliśmy się w otoczenie. A tancerze w tych strojach ludowych fikają, podskakują, podrygują. Naprawdę dobre wydarzenie. Polowałam od kilku miesięcy na ich występ. Zwykle było daleko, drogo i brak miejsc. Tym razem było wszystko: tańczyli bez przerwy. Jedni kończyli i się przebierali, drudzy już śpiewali i podrygiwali. Stroje dopracowane w detalach, kilka halek pod spódnicą i fartuszek na górze. Hafty, zdobienia, detale. Takich występów się z Francuzami naoglądałam w Krakowie czy Zakopanem. Niemniej tu nie było 2 par i 6 muzyków, tylko cała orkiestra i ludzi tyle, że ledwo się mieścili na scenie. Coś wspaniałego. Możesz nie lubić zespołów ludowych, ale pokaz Śląska był wart stania w upale. Jak na imprezę masową, było luźno. 

A jak się skończyło poszliśmy obejrzeć maszynę parową i muzeum. Moi muzeosceptycy wyszli z uśmiechami dookoła głowy. Podobało się. To i wam się spodoba! Zapraszam!








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem