Tajlandia: Obyś urodziła 10000 synów!


Bangkok (podobno już liczy 14.54 miliona) podnosi się z kryzysu, jaki miał miejsce w 1997 roku. Ostatnio koronawirus zatrzymał napływ chińskich turystów, więc baht osłabia się w stosunku do dolara. Dla nas to akurat korzystne. Miasto przebudowuje się. Nowoczesność walczy z tradycja.

Odwiedzam pare miejsc, których nie ma w programach i spawdzam jak dziś wyglądają. Na początek kapliczka przy Movenpick.

Obyś urodziła 10000 synów, mówią Chińczycy. Tutaj Azjatki zjeżdżają prosząc o spełnienie tego życzenia. Syna! I kolejnego! Po co syn? Bo to jest także system emerytalny, kto nie ma syna, nie będzie miał za co żyć, chyba, że jest urzędnikiem na państwowej gaży. Kapliczka to miejsce znajome, ale nie ma nic z zapyziałego uroku sprzed lat. Pod drzewem stoi gigantyczna, świeżo pomalowana i jakże chińsko-czerwona kaplica, trudno to nazwać bowiem kapliczką. Podarki chyba są odkurzane i odświeżane, a na nich napisy po mandarynsku. Antytajskość. Kaplica jest pod drzewem, ogladam je uważnie, wisi 1 sukienka dla ducha miejsca, skromnie. Było ich tu tyle, co na pokazie mody Diora! Teraz tyle wisi tylko na targu Asiatique Riverfront, najlepszym miejscu na zakupy w Bangkoku. A teraz taka bieda! Są jeszcze 2 inne "domki", stare, zakurzone, skromne, ale widać teraz na topie jest ten czerwony moloch. Podarków też mało. Wrócę za rok sprawdzić jak sytuacja się rozwinie. Może tyle co posprzątano. Mam wątpliwość czy tutaj nadal ludziom potrzebny syn. Może po prostu się przestawili na medycynę i zabobon przegrywa z nowoczesnością?

Idę zobaczyć jak się ma zatem kapliczka pod Erawanem. Jest pani z ptaszkami, za opłatą można uwolnić go i spełnić dobry uczynek polepszając swoją karmę. Są sprzedawcy kwiatów. Gra orkiestra. Są występy. Wokoło duży ruch samochodów. To miejsce nie traci na znaczeniu. Dekoracyjność przebija Licheń, ale to nie ta skala. To tylko mała kapliczka. Większość ludzi ściąga tu wiara, nie ciekawość. Obok kursuje skytrain, podniebne metro, może nazwać to antymetrem? W sumie to obok, ale na wysokości piętra, bo skytrain zawieszony jest nad ulicą.

Zdecydowanie pulsuje tu serce miasta. Centra handlowe poprzyklejane do siebie, zimno klimy czuć na zewnątrz, kapliczka pasuje efekciarskim stylem do okolicy. Błyszczy. I rzeczywiście budzi emocje odwiedzających. Musi być skuteczna.

Odwiedzam wreszcie park Lumpini (czynny od 4h30 do 21h). Ludzie masowo biegają. Jeden nawet w specjalnim wdzianku wypacającym. Jest 20h. Zrobiło się dość duszno. Czas wracać do hotelu. Znajduję znajomy autobus 74 z otwartymi oknami. Jeszcze świeży kokos na kolację i można sobie mościć gniazdko. Dobranoc!
Erawan Shrine

Lumpini


Erawan

Movenpick

Sukienka dla ducha drzewa

Movenpick

Kapliczka w stylu chińskim pod Movenpick

Wypuszczaczka ptaszków pod Erawan

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem