Indonezja: Bali - Pura Luhur Batukaru w Tabanan. Święta i tradycje na Bali. 


Bali ma 6 najważniejszych świątyń: kanyangan temple. Chronią mieszkańców od złych mocy, zapewniają wyspie równowagę. Na przybycie bóstw czekają trony: czerwony dla Brahmy, czarny dla Vishnu i biały dla Siwy. Często stoją obok siebie. Niekiedy źródła mówią, że to dla trzech aspektów Siwy, boga równowagi, który niszczy, by życie mogło się odradzać.

 SAD KAHYANGAN

 Numerem 1 jest Pura Besakih na zboczu wulkanu Agung, największa i najświętsza. Świątynia - Matka. Od XV wieku była też świątynia dynastii Gelgel. Z 23 pomniejszych budynków najważniejszy jest pusty tron lotosowy, padmasana stojący na sporym filarze. To na nim zasiada Brahma.

 Numer 2 to Pura Lempuyang Luhur w Karangasem. Dość daleko od Kuty. To światynia Iswary. Chroni wyspę od wschodu. Jest przepieknie polożona 600m npm. Pojawia się w katalogach lokalnych firm jako "Temple in The Sky", warto zobaczyć zdjęcia, bo robi wrażenie.

 Numer 3: Pura Goa Lawah w Klungkung, obok której jest jaskinia zamieszkiwana przez setki nietoperzy.

 Numer 4: Pura Luhur Uluwatu w Badung. 

 Numer 5: Pura Luhur Batukaru w Tabanan 

 Numer 6: Pura Pusering Jagat = Pura Puser Tasik w Gianyar

 Z ciekawszych świątyń należałoby wymienić jeszcze kilka:
 1. Świątynię morską Tanah Lot, często wymienianą w programach turystycznych, bo jest po drodze z Jawy.
 2. Taman Ayun obok której jest arena do walki kogutów, ich krew miała być ofiarą dla Siwy. Polecam wizytę w muzeum w pobliżu światyni, tutaj są figury Ogoh-Ogoh. Oj, robią wrażenie. Przy okazji przy światyni stoi uosobienie dobra: barong, pół lew. Jak to wymyślili turyści: "idzie barong, wkładaj sarong". Barong w balijskich przedstawieniach walczy ze złem, wiedźmą Rangda. Jak nie pracuje w teatrze to czasem przechadza się po balijskich ulicach w towarzystwie dzieci i młodzieży, obchodzi domy, tańczy i podslakuje, a za to dostaje datki i prezenty. Taka kolenda po balijsku. Jak się ma szczęście to w ciagu dnia spotka się nawet kilka barongów.
 3. Malowniczo położoną Ulun Danu nad jeziorem Bratan w górach.


 Czas na wycieczkę;) Biorę taksówkę przez aplikację Grab. Potem umawiam się z kierowcą na to, że na mnie poczeka. Jemu nie opłaca się wracać na pusto, a ja nie muszę kombinować co dalej z powrotem. Cena z licznika x 2.

 Pura Luhur Batukaru, której historia sięga XI wieku dedykowana jest Mahadewa: bóstwu wygasłego wulkanu i 2 po Agung szczytu Bali: Batukaru (2275 m). Zniszczona w 1604 roku i odbudowana w 1959 roku przyciąga licznych pielgrzymów, choć jest mniej turystyczna od innych. Szczególnym dniem tutaj jest Kuningan: 10 dni po ruchomym świecie Galungan. Wtedy wszyscy hinduiści odwiedzają świątynie, a ta cieszy się wyjątkową czcią. Sad Kahyangan jest dedykowana bóstwu chroniącemu od Zachodu. Manuskrypt Buleleng (dziś Singaraja) opowiada, że król Panji Sakti chciał powiększyć swoje królestwo. Przybył do świątyni Batukaru, by zniszczyć w ten sposób siłę chroniącą przeciwnika, króla Buleleng. Jednak nagle pojawiły się roje pszczół i zaatakowały wrogą armię. Żołnierze uciekali w popłochu, miejsce wraz z swoją mocą zostało nieruszone. Tyle mówi nam historia.

Trasa początkowo prowadzi wzdluż wybrzeża, ale kiedy skręcam w górę znikają setki reklam, sklepów, są za to pracujący na ryżowiskach rolnicy i przepiękne bramy wejściowe do domów w czerwonej cegle, bogato dekorowane. Taksówkę zostawiam na parkingu i wyryszam stromym chodnikiem do świątyni. Dobry kwadrans później oglądam bardzo dostojne progi Pura Luhur Batukaru. Wstęp w 2020r kosztuje 40000 rupii. W cenie dostaniemy sarong, obowiazuje panów i panie.


Pomimo popołudniowej pory widać wiernych w eleganckich strojach z ryżem na czole i we włosach wracajacych z modłów. Jest bardzo uroczysta atmosfera. Turystów brak. Gra orkiestra gamelanowa. Nadciagająca chmura zapowiada deszcz i pół godziny później kapanie zmienia się w ulewę, taki urok gór na Bali. Widać wielkie przygotowania do najbliższych świąt, praca przy pleceniu koszyków, tronów i ozdób wre. Wszystko jest biało-złoto-czarne, miejscami po prostu kolorowe. Do pewnego momentu można wejsć, dalej jest strefa tylko dla hinduistów. Ludzie miło się uśmiechają, kłaniają się, są lekko zaciekawieni. Tutaj nie ma turystyki masowej. Bardzo nastrojowe miejsce.



Palmowe czarne daszki, flagi, przepyszne parasole, udekorowane szarfami trony, a w tle wulkan. I chmura. Jak w filmie pojawia się broń, ktoś zginie. Jak na wulkanie jest chmura: zmokniesz. I lunęło! Bogowie wiadrami chcą chyba dokonać puryfikacji, śmigus dyngus w wersji balijskiej. A w tle koncert. Gamelany dzwonią, scena jak z komedii. Może nastepnym razem sobie przypomnę o parasolu jadąc na balijski wulkan. Przecież deszcz w takim miejscu nie jest zaskoczeniem, jednak upał i wilgotnosć wybrzeża bywają mylące.









 Na Bali każdy dzień jest taki sam. Ciepło, ulewa, upał, deszcz, ciepło, kapu kap. I tak przez cały rok. Dlatego ryż zbierają nawet 3 razy w roku. I to raczej zespołowo, nie maszynowo. Skoro nie ma pór roku w europejskim znaczeniu, to kiedy jest nowy rok? Kiedy nam się zachce. I często przypada 2x w naszym roku. Tak też będzie w 2020 roku. Każde z świąt będzie zatem podwojone. Galungan przypada 19 lutego i 16 września, a Kuningan (i ten dzień nas szczególnie interesuje, bo to dzień pielgrzymek): 29 lutego i 26 września.

W czasie tego święta duchy przodków przychodzą odwiedzić swoje rodziny. Przed każdym domem, wzdłuż ulic stoi rodzaj naszej palmy wielkanocnej (i to z Lipnicy Murowanej!): to wykonany z bambusa i lisci palmowych PENJOR. Są niezwykle dekoracyjne, ale mają też funkcję użytkową: na specjalnej półeczce przyczepionej do dolnej części bambusa jest miejsce na składanie ofiar.

 Duchy trzeba nakarmić, dlatego już 3 dni przed świętem (Penyekeban) gotuje się banany na ofiary. 2 dni przed (Penyaaan) robi się "jaja": ryżowe ciasteczka. Dzień przed główną uroczystościa przybycia duchów (Penampahan) jest świniobicie, kogo nie stać może ubić kurę. Dzień po święcie należy odwiedzić krewnych. A 10 dni po Galungan duchy najedzone opuszczają gościnne domy i wtedy należy wesprzeć je modlitwą i ofiarą w świątyni. To Kuningan właśnie. Nazajutrz jest zabawa, coś jak nasz karnawał: Manis Kuningan.

 Dwa lata temu odwiedziłam inną świątynię, Pura Besakih w czasie dorocznego święta Kuningan. Zobaczyć coś takiego na żywo: wow! Odświętnie ubrani w sarongi Balijczycy całymi rodzinami idą do świątyń, na głowie niosą dary, nierzadko pali im się wbita w doskonale ułożoną fryzurę trociczka. Kobiety w koronkowych białych bluzkach i opiętych sarongach przepasanych ozdobnym pasem dokładają wszelkich starań, by wyglądać perfekcyjnie. Każda niedoskonałość przecież będzie przedmiotem plotek. Wszyscy są zatem ustrojeni jakby szli na sesję do katalogu mody "Bali w Kuningan". To czas rodzinnych wypraw do miejsc kultu, nie ważne ile masz lat, idziesz, jedziesz, niosą cię. Jest atmosfera festynu. Niesforne dzieci biegają wokoło, jest wszystkich wszędzie dużo. Spotykają się ludzie, którzy może gdzieś zginęli z widoku na parę miesięcy, dzieci wracają na świeta z innych wysp. Jest świątecznie. A w tle słychać kojące gamelany.

 Jeśli jednak nie trafimy z datą, nic nie szkodzi: przez 209 z 210 dni na Bali są odpusty przyświątynne, odalany. Trwają 3 do 7 dni. A świątyń na wyspie wielkosci 5600km² jest 11000. Szansa na odalan jest zatem spora. Duchy zaprasza się wtedy do światyń, więc muszą mieć rozrywki. Organizuje się teatr, tańce, a także na znak szacunku dekoruje się świątynię.

 A co z 210 dniem? To Nyepi. Jeśli ktoś wybiera się na Bali powienien poważnie podejść do tematu i sprawdzić kiedy w danym roku to święto przypada. Podpowiem: w 2020 to środa 25 marca 6h00 do czwartku 26 marca 6h00 czasu balijskiego (Indonezja Środkowa).

Mamy w Indonezji 3 strefy czasowe, więc czas na Bali i czas na Jawie/Sumatrze nie jest ten sam. Nic dziwnego, bo kraj rozciąga się na 5100km.

 Dlaczego to ważne? Dlatego, że to balijski Nowy Rok i nie wolno wtedy pod karą więzienia opuszczać hotelu. Serio, serio. W ten dzień zamiast fajerwerków mamy błogą ciszę. Turyści muszą zatem cierpieć popijajac drinki nad basenem, poza teren hotelu wyjść nie wolno. Dwa lata temu zapowiadano, że wyłączą sygnał telewizyjny i internet... Wyspa ma wyglądać na wymarłą. Latają nad nią złe duchy, a kto by chciał licho przyciagnąć. Dla Balijczyków to czas powrotu do przeszłości. Siedzą w domach i zajmują się sobą, rodzina wreszcie jest razem. Sklepy i restauracje są zamknięte, a hotelowe: mogą być czynne do określonej godziny.

Choć święto dotyczy hinduistów, z szacunkiem traktują je wszyscy, także muzułmanie. Zresztą oni w ogóle na Bali są dużo spokojniejści niż na Jawie Wschodniej, gdzie przed 4 rano muezzini wzywają wiernych przekrzykując się wzajemnie. Takiego hałasu na Bali nie ma, natomiast tuż obok, bo ledwo 3 km dalej promem co rano budzi nas o wiele za głośny megafon. Jakby tamtejsi muzułmanie, wybitnie religijni i gorliwi chcieli nawrócić upartych hinduistów z Bali jedzących wieprzowinę.

Nyepi turyście się nie spodoba. Jak to? Plaża zamknieta?? Nie, plaża jest czynna, ale to miejsce publiczne i nie wolno nam, turystom wychodzić poza hotel pod groźbą grzywny, a nawet aresztu! Jedzesz do innego kraju, uszanuj tę kulturę. Tego uczą nas Balijczycy.

 Co mamy w zamian? Okazuje się, że pomysł podróży na Bali w tym okresie ma jednak w sobie coś pozytywnego. Dzień wcześniej mamy bowiem najfajniejsze święto: Ogoh-Ogoh. Jak ktoś lubi robić zdjęcia, atrakcji nie zabraknie. Każda wioska przygotowuje kilkumetrowe figury z mitologii balijskiej. Będą one przez cały dzień poprzedzający Nyepi biegać po mieście. Będą je wozić ciężarówkami na konkursy, nosić do świątyń, będą parady, muzyka, przyświątynny teatr, uniesień nie zabraknie. Wieczorem te rzeźby spłoną, co trwa tylko kilka minut, ale też pięknie się prezentuje.

Z wszystkich balijskich atrakcji to jest mój numer jeden. Jest początek lutego, a przy wielu świątyniach już widać papierowe szkielety, jeszcze bez kolorów, ale wiedząc o co chodzi można się domyslić, ze to przedsmak festiwalu. Jeśli nie będziemy w terminie Ogoh-Ogoh na Bali, zostaje nam zawsze małe muzeum obok świątyni Taman Ayun, tutaj jest sporo przykładowych postaci, które ocalały od ognia.

 A Nyepi też mi sie podoba. Wreszcie mam czas odpocząć, nie muszę kombinować co jeszcze zwiedzić, program narzucony jest jak balsam na pędzacą autostradą wrażeń duszę turysty. Jest czas popływać w basenie, poprzeglądać zdjecia z Ogoh-Ogoh, pogadać. I też jest fajnie, inteligentne dzieci się nie nudzą, jak twierdzi moja mama.






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem