Tajlandia, Malezja: 👑 (20.02.2020)
MASKI
Nie wiem czy noszenie maski jest dobre czy niedobre, ale w Azji mówią, żeby nie nosić, bo brakuje dla personelu medycznego, jednocześnie KAŻDY w komunikacji miejskiej używa masek pomimo 40 stopniowych upałów. Noszą je też na lotniskach, mają je kierowcy, osoby majace kontakt z dużą ilością ludzi.
I jest tu taki dobry zwyczaj: kto chory MASKĘ NOSI, ŻEBY INNYCH NIE NARAŻAĆ.
KORONAWIRUSOWY RASIZM
Od kilku dni obserwuję wchodzące w życie nowe tajskie przepisy, nie jest fajnie.
1. W dużych hotelach i centrach handlowych mierzą temperaturę - jeśli to zapobiegnie kwarantannie całego obiektu z zawartoscią, niech będzie.
2. Żeby kupić jakikolwiek bilet na pociąg trzeba okazać paszport: nowy przepis. Z klasy 3 przeniesiono mnie do 2: czyżby chciano mnie odseparować?
3. W vanie kazano mi się przesiąść do tyłu: może moja europejska twarz była zagrożeniem dla kierowcy?
4. Już ze trzy razy ekspedientka wzięła ode mnie pieniądze z odrazą i zaraz myła ręce odkażaczem.
5. W autobusie patrzą na mnie jak na typ podejrzany, choć nie mam nawet kataru, ale jestem Farang: obcokrajowiec z zakażonej Europy. Nikt nie pyta ile czasu tu siedzę...
A najgorsze, że za chwilę tak będzie w Europie. Najpierw wszyscy tu się bali Chińczyków, teraz białych, odkąd wirus wraca do Chin z Europy.
***
Tajlandia 2563 roku wydaje się opustoszała. Obecności Chińczyków nie stwierdzono. Branża turystyczna szykuje się na ciężkie czasy. Liczba turystów ma spaść z 40 do 20 milionów.
Dostaję liczne zapytania o koronawirusa w Azji. Reakcja alergiczna jest wywołana paniką w mediach. Dziennikarze mają wreszcie gorący temat. Wraz z słonecznymi dniami turystom jednak nastrój się poprawia, teraz sami irytują się pytaniami od rodzin typu "czy się chronicie". Zapytajcie jeszcze czy w Polsce planujemy kwarantannę! Daleko posunięta prewencja z pewnoscią jest skuteczna. Ludzie są mniej mobilni.
Opustoszał Pałac w Bangkoku. Stolica Tajlandii w szczycie sezonu jest pustawa. Naturalnie korki są, ale miasto zdecydowanie przyjemnie się zwiedza. Nie ma tłoku. Bayoke Sky Tower zamknął 2 z 3 restauracji.
Trochę czujemy się jak bomba biologiczna, szczególnie jak lokalny przewodnik ostentacyjnie nosi maskę. Niemniej z każdym dniem jest spokojniej. Na południu osób w maskach widać bardzo mało. Jest wakacyjnie.
Dziś wyleciał ostatni charter do Polski, sezon turystyczny został rozłożony przez przewoźnika, który w ramach prewencji anulował loty. Dobrze, że są jeszcze rejsówki.
Turyści z polskiej paniki koronawirusowej się dziś śmieją. Od dwóch tygodni stwierdzono w Tajlandii jeden przypadek zachorowania. Naturalnie nic nie jest przesądzone, ale nie ma co się bać. Czy 68 milionów Tajów ma w panice się spakować i przyjechać do Polski?? Oni przecież tu normalnie żyją. Jest sugestia, żeby nosić maski i to się robi, ale wcale nie na poważnie. Maski są często ściągane, co przy upałach nie dziwi. Jakby coś się miało dziać, to maski nie pomogą. Czy w Polsce jak jest sezon grypowy każdy chodzi w masce?
Miałam w tym tygodniu akcję koronawirus. Zaliczyłam szpital, bo 4 osoby miały zatrucie, co rzadko się w Tajlandii zdarza. Dwie miały gorączkę, przewodniczka lokalna wysłała nas do doktora w trybie natychmiastowym. Usłyszałam, że takie jest prawo. Jak jest gorączka, trzeba iść się zbadać. Sama ostentacyjnie zaczęła nosić maskę traktujac nas jak broń biologiczną. Po 45 minutach z receptami na antybiotyk mogliśmy ruszać spokojnie dalej. Nie, to nie koronawirus! Lekarz poświęcił więcej czasu na rozmowę z nią na temat tego, że nie umrzemy, niż na badanie 4 osób. Tak, ciąży u nikogo też nie stwierdzono. Chętnie bym ją zostawiła przy okazji na badaniu psychiatrycznym. Mogliśmy tego uniknąć, ale dyskusje na temat koronawirusa tylko tak dało się uciąć. Miałam ryzykować debatę na temat "nieodpowiedzialności"? Myślicie, że komuś pobrali krew? Phi.
Tymczasem na wysepkach w okolicy Ao Nang mały ruch turystyczny. Masek nikt nie nosi. Bambusową wyspę mielismy na wyłączność, ale to też zasługa tego, że wcześnie wyruszyliśmy. To nie był przypadek, tylko tak w sezonie na spokojnie można zwiedzić Phi Phi, lokalna agencja serwisu vip nie zapewni. Rajskie plaże były nasze, tylko nasze! Zielonkawo-turkusowa woda uspokoiła nastroje, mączny bielusieńki piasek nas otulił, meduz nie stwierdzono. Ważne gdzie, ważne z kim.
Słońce nas poparzyło, jakoś nikt się w Polsce nie przejmuje czy nie dostaliśmy udaru, czy nas nie zjadł rekin, czy nie wypadliśmy z łódki. To świadczy o jednym: emocjami steruja media. Nikt nie zna tajskich realiów. Lizanie lodów przez papierek... Wierzymy w zagrożenia wyimaginowane, nasze poznanie nie nadąża za realiami. Czerpanie informacji z telewizji jest niestety odklejone od tajskiego dnia codziennego.
Jasne, że może wybuchnąć pandemia. Żyjemy w globalnym świecie: tutaj wcale nie jest gorzej niz "tam". U nas szaleje grypa. Tu: emocje.
Stan na koniec lutego 2020:
Liczba zachorowań w Tajlandii 40 na dzień 26 lutego. Wczoraj wykryto nowe przypadki w Tajlandii. Jestem już poza Bangkokiem. Bez paniki.
Obserwując europejską panikę plus tegoroczną suszę zupełnie bez emocji widzę poważne problemy gospodarcze, upadki firm i konsekwencje globalne. Za kilka dni ceny, które już rosną zaczną rosnąc lawinowo. A pólki sklepów będą wyglądały jak we Włoszech. Boję się bardziej efektów ubocznych kwarantanny niż samego wirusa. Problemy dystrybucyjne Wuhan uświadamiają mi, że za chwilę czeka nas sklepowy armagedon. Przetwory nie są głupim pomysłem.
Komentarze
Prześlij komentarz