Francja: Parki rozrywki. Asterix i Disneyland.

Wycieczki do francuskich parków rozrywki to zawsze wyzwanie. Dzieci: cudowne. Rodzice: zatroskani. Tak to ujmę. Przesadnie. Pierwsza wycieczka bez marudzenia "bo dzieci są głodne". Za to z sikaniem słabo. Awaryjne wc w autokarze już full, a nie bardzo jest gdzie spuścić toaletę i uzupełnić wodę, bo czasu nie mamy. Słyszę komentarze, że podczas 9h przerwy mieliśmy jeździć i szukać. Tylko to tak nie działa. Kierowca stoi 9h i ma elektroniczny tachograf i nie może nigdzie się przemieszczać, bo potem całą noc dba o wasze bezpieczeństwo. I zgodnie z prawem ma stać. To nie podlega negocjacjom. 

Naturalnie na powrocie z parku goście się pół godziny pospóźniali, więc czasu mam jakby mniej niż więcej. Pytam czemu nie zadzwonili, nie uprzedzili, bo na 3 osoby czeka 44. Przemilczę co usłyszałam...

Pomijając szczegóły techniczne: mieliśmy cudowną pogodę. Parada w Disneyu wzruszała tak dzieci, jak i dziadków. Akurat te wozy z bajkowymi postaciami są doinwestowane. Miny dzieciaków: bezcenne. Muza taka, że tyłek sam skacze. Chce się tańczyć z tymi księżniczkami. 

Disney paskudnie się starzeje jako park. Zainwestowano furę kasy w parkingi: zadaszenie z fotowoltaiki z 2 czy 3 lata montowali. Niestety na unowocześnienie atrakcji albo dobudowanie nowych najwyraźniej brakło funduszy. Jedyna nowość to zmieniony film w tematyce Planety Małp w jednej z atrakcji. Odstałam 30 z 50 minut do rollercoastera Big Thunder Mountain, po czym nas wyprosili, bo się zepsuł. Zdarza się awaria, owszem, ale w Disneyu to nagminne. Bilety tylko online, nie ma już normalnych kas, a ludzi stanowczo za dużo. Wakacje. 


Ja personalnie wolę Park Asterixa. Właśnie robią kolejną atrakcję na 2025 rok. Co 2 lata jest coś nowego. Zapewne jednak kiedyś też przyjdzie czas na fotowoltaikę na parkingach. Owszem, niektórym atrakcjom przydałoby się nieco farby, ale ludzi nie brakuje. Tu przewaga Francuzów. Niby poniedziałek, ale jednak to końcówka wakacji. Zamiast delfinów, nowy basen. Teraz skaczą do niego sportowcy wysokiej klasy. W punkcie kulminacyjnym z 25m. Bardzo fajne. Nie trzeba znać języka. Niezmiennie wygrywa u mnie zatem francuska myśl rozrywkowo-techniczna. Naprawdę lubię to miejsce i co roku odwiedzam parę razy. 

Disney wygrywa wypromowanymi, znanymi postaciami z bajek i tym, że można je spotkać podczas parady. Kolejka 2h do zdjęcia z Myszką Miki mnie oburza. Jakby się nie dało zrobić 10 pomieszczeń i przyspieszyć całego procesu. Nikomu tam na tym nie zależy. A jak dziecko chce to co? Odmówisz?? 

Co mnie zaskoczyło, to ponowne pojawienie się mapek. W ostatnich latach zrezygnowano z druku i były wyłącznie online. Teraz znowu są dostępne w obu parkach. Aplikacja Disneylandu niby pokazuje czas oczekiwania do atrakcji, ale działa kulawo, jak ktoś jest tu pierwszy raz to nie do końca się sprawdza. Za to syststem tablic w Asterixie z czasem oczekiwania z całego parku nieźle reguluje przepływ ludzi. 

To co jest najcenniejsze w całej przygodzie to jednak nie same atrakcje, ale emocje przeżywane w rodzinie. Ludzi tak absorbują rozrywki, że zapominają robić zdjęcia! Miny 10-latków czy chwile grozy i strachu podczas jazdy rollercoasterami zostaną z nimi. Każdego coś tu wzrusza. Wokoło dzieciaki poprzebierane za księżniczki, dorośli z uszami Myszki Mickey, magia jest wyczuwalna wszystkimi zmysłami. Zatem w budowaniu relacji z dziećmi czy wnukami taki wyjazd jest potrzebny. 

Możecie powiedzieć po co Paryż? Mamy Energylandię! No i dobrze, nie ma znaczenia gdzie, ważne z kim. Tylko tu jest jeszcze wieża Eiffla, katedra Notre-Dame i parę innych mocnych i znanych miejsc, które podczas takiego wyjazdu oglądamy. Co prawda z atrakcji kulinarnych przedwczoraj dzieci wołały "Chcemy Maka", jednak to nie mi oceniać gusta smakowe polskiej latorośli. Jako, że dorośli nie reagowali, nazajutrz dałam czas wolny w pobliżu tak kochanej amerykańskiej restauracji: tym razem wybór zostawiłam opiekunom. Chcecie Maka w Paryżu? Ależ proszę! 

Życzę wszystkim znalezienia czasu na wspólny wypad do parku rozrywki, bo spędzone razem chwile są wyjątkowe. Czy z Obeliksem, czy z Kubusiem Puchatkiem, bez znaczenia, ważne, że z najbliższymi.














Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem