Francja: Giverny Clauda Moneta

Nie pamietam kiedy ostatnio byłam w ogrodach Moneta. Bez rezerwacji ani rusz. Rezerwacja na 15h15, spóźniłam się 4 minuty, nikt nie robił problemów. W środku jak w ulu. Ogrody nadal zachwycają bujnym ukwieceniem. Nadal za tunelem są nenufary. Tylko tursytów jak w Chinach. Przejść się nie da. Wyjeżdżając mijam Aśkę jadącą naszym autokarem w przeciwnym kierunku. Kojarzyłam tu całą ulicę restauracji. Dzisiaj poniedziałek. Część zamknięta. Ceny z kosmosu. Za to kolejka indywidualnych do wejścia: szok!! Jak do Luwru!! Dziki tłum. Azjatów więcej niż Europejczyków. Nagle Giverny stało się modne. Żadnej intymności pod tytułem "ja i nenufary". Ławki zawalone tłumem. Przejść się nie da. Nie pamiętam takich tłumów w Giverny, a przecież to mała wioseczka. Zadeptana. Do domu Moneta stoi kolejka. Jest to ładnie utrzymane. W wiele miejsc wejść się nie da. Są wąskie alejki. Dzięki temu da się zrobić efektowne zdjęcia, ale samo miejsce mnie dziś po prostu zaskoczyło przepełnieniem. Może w deszczu i przy słabej pogodzie jest tu więcej atmosfery starego Moneta, dzisiaj był tu taki tłok, że zamarzyłam, by odpocząć u jego boku na pobliskim cmentarzu. Czas na odpoczynek.

















 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem