Francja: Albi, Toulouse Lautrec i katarzy

Miasto z czerwonej cegły, dość turystyczne, jednocześnie nie zadeptane. Stąd pochodził Toulouse Lautrec: jego prace są w muzeum, pałacu biskupim. Fajnie trafić do miejsca, gdzie są oryginalne plakaty znane z tylu reprodukcji będących na Montmartrze. La Goulu, Jean Avril, prostytutki, tancerki kankana. No dobrze, że zobaczyliśmy w autokarze film o tym malarzu. Jestem dumna z mojej grupy: chodzą po salach wypatrując znanych prac. Bez sarkazmu, koneserzy. Najwyraźniej trafiłam z dydaktyką. 

Prowadzę program dla ludzi z wyobraźnią. Jest i historia, są piękne miasteczka, ale też sporo sztuki: muzeum Picassa w Antibes, grób Chagalla w St. Paul de Vence, St. Rémy związane z van Goghiem i ogrody Giverny Moneta. No i to Albi z muzeum Toulouse Lautreca. Aż się chce pracować, choć to wycieczka fit i nie ma czasu na obiad. Jak już złapię godzinkę, to ogarniam bilety, parking, kolejny przystanek na trasie, wc, etc. 

To Albi wyjątkowo mi dzisiaj się spodobało. Wielkość katedry robi wrażenie. Gdzieś przeczytałam, że to krzyk wściekłego biskupa odgrażającego się heretykom, katarom. Budowla z cegieł to gigant. Jest aż przytłaczająca. Wewnątrz zachwyca malunkami. Z zewnątrz przypomina o władzy papieża. Katarzy nie chcieli składać przysiąg lennych, ani płacić podatków papieżowi. Brzydziły ich dobra materialne i dlatego inkwizycja wysyłała ich na stosy. Był przypadek gromady ludzi, którzy szli wolno drogą. Byli to rycerze, kórych okaleczono: wyłupiono im oczy, a jednemu, co ich prowadził, zostawili jedno. Ból, cierpienie, tortury. Z tym kojarzy mi się ta katedra. Kiedy pokonano herezję, wzniesiono ten ogromny kościół. Na pamiątkę zwycięstwa. Gwałt i przemoc, łamanie kołem, wyrzucanie żywych ludzi z katapulty, obcinanie członków zamiast znaku krzyża: nawet transeptu nie ma. A i tak to miejsce budzi respekt. 

Całe Albi to wiele starych domów o średniowiecznym rodowodzie. Świetnie utrzymane, odświeżone. Bardzo przyjemne miejsce. Tylko znowu czasu mi brakuje na podelektowanie się atmosferą tego miasta. Kupuję sobie przewodnik, jeszcze tu wrócę. 



























Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem