Francja: Niedziela z sąsiadką* w Antibes

No to dotarliśmy. Oto i on. Port Vauban. Wysiadam z autokaru i owiewa mnie gorąco tak porażające, że można lewitować. Mało cienia, a do miasta trochę trzeba podejść. Spacerujemy zatem pośród luksusowych jachtów w tle oglądając XVI wieczny fort z umocowaniami Vaubana. Woda czyściutka. Zero podmuchów. Wchodzimy do miasta. Antibes wita nas skwarem. Niby 33 stopnie, ale czuję, jak się topię. Powietrze aż parzy. Wchodzimy w labirynt uliczek zostawiając Nomadę wpatrującego się gdzieś w Afrykę przy porcie. Malownicza, egzotyczna roślinność i to jasne światło: tak, zdecydowanie jesteśmy na Lazurowym Wybrzeżu. Podchodzę do Muzeum Picassa: parę słów z nieprzejednanym strażnikiem. Tak, mam rezerwację. Wchodzimy zatem omijając tłum. Ach ten Pablo na pierwszy dzień! Ciężki temat. Kto nie przespał w autokarze wstępu, to coś kojarzy. Olga, Marie-Therese, Dora, w koncu Françoise. Niepokorny malarz, zamek Grimaldich i kobiety. A wszystko podlane skandalem. W końcu Picasso był postacią publiczną. Od 1919 roku regularnie bywał w okolicy, na lato często wynajmował cały dom, gdzie pracował. Parę nowych eksponatów widzę, to z Paryża. Wędruję między sowami, bykami, faunami. Od czasu do czasu napotykam wzrok którejś z modelek. 

Miło wrócić do tych lazurowych widokówek. Od zeszłego roku nie byłam w Antibes. Po wizycie w muzeum, gdzie akurat wystawa czasowa Miro na pierwszym piętrze, zaglądam na targ przekształczający się w strefę restauracyjną. Miasto dość ożywione jak na porę poobiednią. Czuć szczyt sezonu. Moi turyści narzekają na lody pistacjowe, melonowe lepsze: a czy ja coś mówiłam o pistacjach? Melony i lawendy się jada na południu. Może być bazylia czy cytryna z Menton, ale pistacjowe? To nie Włochy! Walczę z upałem. Z przyjemnością docieram do hotelu. Basen do 21! No to świetnie! Hop! Turyści do wody, ja do łóżka odsypiać nockę w autokarze. Dla każdego coś miłego. Dobranoc! 

Ps. Pozdrawiam nieobecnych. Tak, właśnie WAS!




Bardzo współczesna rzeźba plenerowa. Wymowna. Początkowo myślałam, że ktoś tu siedzi pomalowany: no wiecie - żywa rzeźba. Pierwszy raz tu to widzę. 

*Tam, gdzie nie byli Twoi sąsiedzi 2024

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem