Bieganie: Nocna Warszawa i peruwiańkie wspomnienia

Loty powrotne: uwielbiam. Nawet nie wiem ile godzin trwał przelot, zasnęłam przed startem. Obudziłam się 2h przed Paryżem. Air France ma jakąś odświeżoną flotę, zatem sporo więcej miejsca na nogi i wygodne rozkładanie do spania. Zatem wypoczęta mogę zmierzyć się z przesiadką w Paryżu. W sumie wjazd do Unii będzie chyba najbardziej stresujący, bo wiem kto celowo "zapomniał" wyrzucić kilka południowoamerykańkich liści. A prosiłam.

Kontrola okazała się dość pobieżna, wyrzucali nam wodę czy soczki z serwisu samolotowego. Celnicy najwyraźniej mieli ochotę na kakao czy czekoladę Artura. Skanowali torebkę parę razy: w końcu proszek mógłby być biały. Za to nasz przemytnik paczuszki listków w kieszeni spodni jakoś się przedarł. Nie wnikam. Po wylądowaniu w Warszawie niespodzianka: 2 celnicy kazali okazywać paszporty wszystkim paniom. Najwyraźniej kogoś szukali i raczej skupiali się na kobietach. Na szczęście nas to ominęło. Nie ukrywam, martwiłam się, że ktoś ma coś zakazanego w bagażu głownym: liście koki albo jakieś owoce. 

Ewa z Piotrem odwieźli mnie pod hotel. Zatem przed północą dotarłam do celu. Cóż z tego, jak spałam dzisiaj do 14h30 polskiego czasu w samolocie z Limy i wcale mi się nie chce spać. Zatem ubrałam sportowe buty i ruszyłam w miasto na spokojną piątkę biegową. Ten szok temperaturwy z +32 w Limie na +1 w naszej stolicy nie jest fajny. Na szczęście przestało padać. 

Smutno mi żegnać moją peruwiańką ekipę. Dużo mieliśmy przygód: od lawin błota na drodze, spotkania z różnymi Indianami, przebieranie się w ludowe stroje, zjawiskowe mgły na Machu Picchu, oberwania chmury tu i ówdzie, jedzenie cuya, opowieści Henriego o kosmitach i tajemniczych portalach, spacery w chmurach z Jesusem,  odkrywanie lokalnych wierzeń chrześcijan paciamamistów. Naprawdę trafił nam się fantastyczny zestaw przewodników. Pośród wulkanów, gór i wysokich przełęczy, zjawiskowego Titicaca, mogliśmy zobaczyć też barok południowoamerykański z kapiącymi złotem i srebrem ołtarzami. I te wszystkie emocje, chwile zwątpienia, gdy coś było pod włos, sprawiły, że było to wyjątkowe 12 dni w egzotycznie indiańkim Peru. Do zobaczenia na trasie. Czy już wiecie co było numerem jeden naszego szlaku? Jestem ciekawa waszego zdania. Piszcie w komentarzach! Ściskam mocno! 

No i czekam na obiecane komentarze na stronie biura!

Poniżej linki do wszystkich postów z Peru. W lewym górnym rogu na "Stronie Głównej" jest zakładka "Etykiety": tam znajdziecie posegregowane posty krajami. Można też szukać przez wyszukiwarkę na stronie albo wpisując w google "rikitikipodrozniki kraj" - też powinno zadziałać. Dobranoc, u mnie już 3 rano! 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem