Wietnam: Biegiem przez Hanoi

Wczoraj padłam o 22h. Naturalnie już o 3 byłam wyspana. Bieganie po Hanoi? W sumie... To ten słynny czas, który mam dla siebie;)) Na recepcji obsługa jeszcze spała na kanapach. Wyszłam cicho w noc. Jest cudownie. Lekka bryza w powietrzu jak mgiełka z ulicznych wodociągów latem u nas. W słuchawkach mam akurat stare piosenki z wojny wietnamskiej. Świetne na trening. 

Myślałam, że wolę bieganie po lesie. U nas górki, chodników nie ma, więc raczej jestem zwierzęciem leśnym. Wzięłam z sobą buty na bieganie po asfalcie i powiem szczerze: świetna sprawa. Smogu jeszcze nie było, przynajmniej nie było go czuć. Ulice puste. Nikt z 10 milionów mieszkańców mnie nie zaczepiał. Czułam się bezpiecznie. To był bardzo udany pomysł. Trochę panikowałam, bo nie zrobiłam gwiazdki z hotelem na mapie googla, ale w razie czego miałam z sobą wizytówkę hotelu. Naturalnie nie biegam tam i z powrotem, tylko robię kółko, ale udało się odnaleźć hotel. 

Dzisiaj wyjeżdżam do Ha Long, ale wrócę tu za 2 dni, więc teren wstępnie obwąchany. Jeszcze będzie czas zrobić tu wiekszą trasę. Może nie 10 km przed robotą, ale tak, mam niedosyt. 


Ha Long

Mekong, rzeka 9 smoków

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem