RPA: Kraj kontrastów


Właśnie utknęłam w Zurichu: godzinna przesiadka nie wystarczyła przy naszym małym opóźnieniu i zamiast lądować w Warszawie o 9h, muszę siedzieć do 12h w Szwajcarii. Połączenia lotnicze to koszmar tego roku, a wygląda na to, że lepiej już było. O Kapasztadzie jeszcze napiszę, bo miasto jest zjawiskowo położone w górach i otoczone oceanem, więc ma całkiem inny klimat niż reszta RPA. Tymczasem parę słów o mieszkaniach w tym kraju kontrastów. Z jednej strony mamy urocze miasteczka wyglądające jak kurorty Lazurowego Wybrzeża, czyste ulice, zadbane domy, każdy otoczony murem z zasiekami i prądem. Z drugiej widzimy biedę otaczających miasto townshipów: to mieszkania ubogiej ludności obsługującej zamożniejszych. Tak mieszka kierowca, sprzątaczka, ogrodnik. Ciągle słyszę opowieści o przyjaźni z "moją pomocą domową" czy "pani wyprowadzającej pieski". Często posyłają one dzieci do szkół w dzielnicy, gdzie pracują, by zapewnić im lepszą edukację. Mieszkają jednak gdzieś na obrzeżach, skąd bez samochodu ciężko się wydostać. Komunikacja miejska to karaluchy, czyli szaleńczo jeżdżące taksówko-busiki, autobusy zdarzają się, ale transport publiczny jest nieprzewidywalny i nigdy nie korzystają z niego mieszkańcy szwajcarsko-wyglądających osiedli nad brzegiem oceanu. Tu każdy biały człowiek ma samochód. Młodzi wynajmują mieszkania, jak tylko się dorobią, starają się kupić jakiś przyjemny dom. Domy na wybrzeżu mają ceny jak w Szwajcarii. Luksus kosztuje. Jeśli jesteśmy w centrach miast: lepiej nie wychodzić z hotelu, albo przynajmniej zachować wzmożoną ostrożność. Szansa na spotkanie kieszonkowca jest ogromna. Właśnie w miastach widujemy drastyczne kontrasty: to już nie bieda, to ekstremalne warunki życia bezromnych w pokaźnych kartonach i szmatach tworzące apartament. Najpierw czuć, potem widać. Townshipy przy tym mają swój urok, bo to skromne domy, czasem z blachy, często borykające się z brakiem wywozu śmieci, niedostatkami wody i energii. A kim są bezdomni? To raczej przybyli z ościennych krajów i wsi zarobkowi imigranci, którzy hurtowo zajmują kwatery centralne miast. Zdecydowanie mało bezpieczne miejsce. W RPA z jednej strony mamy zatem zadbane osiedla, centra handlowe jak w Polsce czy w Europie, z drugiej townshipy i bezromni. 











Czy warto zatem tu przyjechać? Zdecydowanie dla piękna przyrody, bogactwa zwierząt tak w parkach, jak w morzu. Natomiast niech nas nie zdziwi koloryt lokalny: poza St. Lucią czy centrami handlowymi lepiej unikać miast. Nie miałam nigdzie poczucia, że zaraz mnie okradną, bo na wycieczkach mądrze prowadzonych bywamy raczej w dzielnicach bezpiecznych, nie musimy się martwić specjalnie zatem o jakieś niemiłe sytuacje. Oczywiście unikamy samotnych spacerów nocą poza hotelami, z pewnych przyjemności świadomie rezygnujemy i mając świadomość, że nie wszędzie da się pospacerować można spędzić bardzo udany urlop w RPA. Zaletą jest też jedzenie i dość poprawne hotele, miejscami wręcz wspaniałe i zaskakująco dobre, często z basenami. Z pewnością bedę tu wracać. Połączenie pingwinów, fok, żyraf, słoni, lampartów, a nawet nosorożców sprawia, że, obok Kenii i Tanzanii, RPA jest jednym z najlepszych krajów na safari. Trzeba zabrać dobry aparat z zoomem, ale spacerujące po asfalcie żyrafy czy kudu na pewno skradną wasze serce. Po to się w końcu jeździ do Afryki. Na własną rękę łatwo o kłopoty jak się nie zna realiów, ale z biurem polecam. 
























Cape Vidal

RPA Diamenty

RPA Kapsztad

RPA Trasa panoramiczna

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem