Cannes 2022
A my bez kompleksów: ruszyliśmy ograć kasyno. Kontrola torebek, rejestracja dowodów, wchodzimy. Wokoło magiczny świat, w ogromnych akwariach leniwie pływają wielgaśne ryby, a w głębi kolorowe światełka automatów. Nie codziennie bywamy w światowej klasy kasynie. Jak uruchomić to ustrojstwo? Można wrzucić nawet 500 euro. Początkowo z dużym wahaniem w maszynach lądowały pięcioeurówki. Z każdą wygraną apetyt na szczęście rósł. Ktoś wygrał 15 euro, ktoś inny wyciągnął 38, nowy rekord: 49. Pan kierownik z wrażenia zapomniał, że na zewnątrz ktoś mu pilnuje plecaka. Co mi plecak? Dobrze idzie! Tam mam wode, zaraz kupię sobie whisky! Kto zarobił już na kolację w Splendid czy innym Radissonie? Jeszcze ja, jeszcze ja! A ja jeszcze nie grałam! Każdy chce sprobować. Spokojni turyści zmieniają się w demony hazardu, sami siebie nie znali od tej strony.
Niektórych trzeba było przekonywać do wypłaty, bo pasja porywała naszą grupę. Oczy błyszczą, puls przyspiesza. Co za emocje! Mam, mam, leci do góry! Kręcą się kolorowe okienka. Co teraz? Wypłacać czy grać dalej? GRRRRRAM! Jeszcze raz, najwyżej! Oj, skonczył się kredyt, to jeszcze raz, jeszcze 5 euro ląduje w maszynie. Obracają się elektroniczne okienka, 18 centów w górę, 88 w dół, maszyny wyciskają z nas gotówkę. Zabawa przednia. Wygrani nie mogą uwierzyć, że to naprawdę. I jak to w życiu, są wygrani i tacy, co się cieszą, że w prawdziwym kasynie, gdzie wkrótce Tom Cruise czy jakiś inny Jean Reno zasiądzie mogli parę groszy przegrać. Wakacje, słońce, dzieje się. Bawmy się. Jak nie dziś to kiedy?
Czas na obiad, trzeba koniecznie zainwestować wygraną. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana! Te chwile beztroski będą wspominiane jeszcze długo. To co? Jemy te owoce morza czy może jeszcze zdjęcia na czerwonym dywanie przed Pałacem Festiwalowym? Tak mało czasu, ciągle mało. Spacer nad morzem czy "lizanie witryn", jak mawiają Francuzi, czyli ogladanie wystaw Diora, Chanel czy innej jakiejś Prady?
Wkrótce rejs na świętą Małgorzatę. Tam spokój, natura, eukaliptusy, dzikie ptaki i morze czyściuteńkie. Jaka szkoda, że nie ma upałów. Musi tu być przyjemnie, gdy termometr przebija te 30 stopni. Jeszcze nie ma tu tłumów stateczków, jachtów, łódeczek, woda niezmącona, widać ryby. Rodziny jadą pospacerować wśród odgłosów natury. Urocze rasowe psiaki nieco zdezorientowane radośnie merdają witając ląd po morskiej przeprawie. Nie, nie było dziś delfinów. Szkoda. Następnym razem!
Ci co nie zdążyli na obiad w Cannes siadają w lokalnej restauracji rybnej. Dorada z przybraniem 40 euro, tatar z tuńczyka 36, pizza 19, tanio nie jest, ale wreszcie są wakacje! Chłodne wytrawne wino z widokiem na Lazurowe Wybrzeże. Będziemy jeszcze wspominać to popołudnie długo po powrocie. Raz się żyje.
Komentarze
Prześlij komentarz