Antibes 2022


Każdy ma marzenia, a niektóre z nich mają kolor lazurowy. Wielkanoc bez króliczków, pasji i szynek to coś zupełnie nowego. Porzuciłam w tym roku tradycje dla krótkiego pobytu na Lazurowym Wybrzeżu. Niemniej, prognozy były fatalnie burzowe, wietrzne i deszczowe. Zabrałam 2 parasole i zaczełam się modlić o cierpliwość.

Już droga przez Austrię mnie zadziwiła: zero deszczu, księżyc w pełni, idealne warunki. Na parkingu ktoś mi powiedział, że wiozę grupę do zimna. I deszczu - pomyślałam, ale zachowałam to dla siebie. Italia nas nie zawiodła, słoneczny poranek przywitałam kawą na stacji. Smak Włoskich podróży sprzed lat wrócił niczym po magdalence Prousta. I tak z każdą godziną zbliżałam się do katastrofy. 

Kiedy Liguryjskie góry zatem powitały mnie brakiem mgły moje zdziwienie rosło, ale już słońce na Riwierze i zmieniające co tunel odcień turkusowe morze kazało mi ponownie sprawdzić prognozy. I oto stał się cud. Kolejny cud magicznego wybrzeża: ani chmurki. Lampa. 

Opowiadałam o kolejnych kobietach, co to molestowały lubieżnie Picassa, a ten poddawał się posłusznie ich pieszczotom. Olga, Marie-Therese, Dora Maar, Francoise Gilot, wszystkie nabierały charakteru z każdym kilometrem. Jeszcze Guernica, Picasso dyrektorem Prado, wizyta nazistów w jego pracowni. Na widok pocztównki z Guerniką jeden spytał czy to jego dzieło. Nie, wasze - odpowiedział Picasso. Te słowa w kontekście dzisiejszych bombardowań cywilów w Ukrainie stały się boleśnie aktualne. 

Przed nami była już blisko Radość życia, gdzie 66 letni malarz cieszyl się, że zostanie ojcem. Opowiadałam o pępkach, nosach, trójkątnych twarzach. O satyrach i kozach, marynarzach w pasiastych koszulach i regulacji rozmiaru biustu na obrazach Picassa. I tej małej sowie z komina, którą leczył i udomowił. Ona też siedzi do dziś na krześle jego obrazu. 

A słońce grzało z każdą godziną bardziej i bardziej. Z tarasu Muzeum Picassa w zamku Grimaldich patrzyliśmy na Juan-les-Pins, piaszczytstą plażę w oddali gdzie bywał Hemingway z Fitzgeraldem podczas wakacji, ale oko przykłuwał lazur morza, idealnie wpisujący się w moje historie. Życie stało się inne, oderwane od polskiej szarości, czuliśmy powiew wakacji, choć dopiero był kwiecień. Na Ukrainie wojna, u nas burza polityczna, Macron z Le Pen za tydzien powalczą o prezydenturę, a tu... spokój. 

Ta niedziela ściągła do Antibes tłumy turystów, prawdziwe letnisko. Francuzi też chcieli poczuć powiew lata, słoneczną obietnicę lawendowych lodów smakujących miodem. Kawa z mlekiem na tarasie niewielkiej restauracji w dobrym towarzystwie dopełniła całości. Wiał ciepły wiatr. Zabierał troski. Wspaniały reset po zimie. 

I jak tu nie kochać podróży. I... taki świat jest piękny.






 


 


Pospornica japońska 












Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem