Francja: Absurdy życia codziennego

Muszę spisać mały cierpiętnik. Mam pogodę w kratkę. Raz pada, raz leje. I to nie jest wcale coś, co zajmuje mi wieczór. Właśnie stoczyłam batalię z recepcjonistką i mam potrzebę się wyżalić. 

Wracam wieczorem. Telefon. Pokój XXX nie dostał ręczników po sprzątaniu. Klientka na recepcji nie może się dogadać i prosi o wsparcie. Zjeżdżam i po francusku tłumaczę, że zapomniano dołożyć ręczników. A pani jak na mnie nie fuknie: ona jest sama! nie może opuszczać stanowiska! ręczniki się skończyły, może bedzie dostawa później, ale teraz nie ma. A poza tym mówi się "poproszę". Próbuje mnie wyprowadzić z równowagi, bezczelnie obgaduje mnie przy tym przez telefon, którego ani na sekundę nie odklada, tylko, że ja znam francuski, a ona nie zna polskiego.  Twierdzi, że rozmawia z kierowniczką, a jak proszę o telefon stwierdza, że ta jest już po pracy i nie może ze mną się już kontaktować. A w ogóle to dlaczego zglaszam to o 20h, nie można było wcześniej? Nie bardzo, wróciliśmy tyle co, od 8h rano jesteśmy poza hotelem. Sama nie wiem czemu jej to tłumaczę. Mówię do mojej turystki: Dam pani mój ręcznik. Nie mogę tego jednak tak zostawić. Tłumaczę, że swój ręcznik przekazuję, ale proszę o dostarczenie mi do pokoju o 22h (jak dojadą) nowego zestawu. 

Wracam do pokoju: zatrzasnęłam klucz. Kartę magnetyczną. Wracam na recepcję. Okazuje się, że hotel Ibis nie ma dodatkowych kart, bo też się skończyły. No to pytam czy jak już nie ma ręczników i kart to mają choćby korkociąg: obok stoi przeźroczysta inna turystka z butelka wina błagając o wsparcie. Tak, to mieli. 

Ale co z moim pokojem? Napatoczył się kierowca. Skonfiskowałam jego kartę i poprosiłam o zrobienie na tej karcie duplikatu mojego klucza. Jakoś muszę odzyskać swój. Wszystko ok, oddaję własność kierowcy i proszę o przebicie jej na jego numer. Poszło. Wracam do siebie: głupia ja! Naturalnie klucz nie działa... mogłam to przewidzieć. Zaczyna mnie bawić recepcyjna gimnastyka. 

Nie mogę się doczekać nocnej zmiany o 22h, jestem pewna, że ręczniki cudownie się znajdą i wszystko będzie działać, jakieś takie mam przeczucie. 

Dzień jak co dzień.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem