Francja: Van Gogh

Vincent van Gogh to malarz kojarzący się nam niezmiennie z słonecznikami. Ten obraz tyle razy reprodukowany stał się wręcz oklepany, zużył się i zapominamy, że obrazy w mocnej palecie kontrastów, które artysta tworzył do dziś zachwycają publikę. Wystarczy zajrzeć do paryskiego Muzeum d'Orsay, żeby się przekonać dlaczego budzi on takie emocje. Jego obrazy zachwycają grubą fakturą wyrzeźbioną w farbie. Czyste kolory. Jasne. Poskręcane linie nieczym myśli kłębiące się w jego umyśle. 

Saint Rémy en Provence zachwyca. Kilka uliczek tworzących centrum miasteczka to esencja klimatycznej Francji. Lokalny targ spotkamy tu w środę. Jednak kiedykolwiek byśmy tu nie wpadli zanurzamy się w wąskie uliczki wypchane maleńkimi uroczymi sklepikami. Szukasz drewnianych desek z drewna oliwkowego, młynków z przyprawami na prezent w kolorowej ceramice, może mydełka z Marsylii czy oryginalnych pasków, naprawdę niczego tu nie brakuje. Do tego poza dniem targowym nie ma tu tłumów. Kawa w lokalnym barze nie zrujnuje nam portfela. 










Nieco poza centrum znajduje się dawny szpital psychiatryczny Saint Paul de Mausolé. Był to XII wieczny klasztor, gdzie od XVII wieku mieszkali także obłąkani. Van Gogh spędził tu ponad rok od maja 1889. Cierpiał na chwiejne nastroje, raz szczęśliwy, raz pogrążony w bólu i lękach. Osobiste kryzysy i odczucie odrzucenia bardzo źle odbijały się na jego zdrowiu mentalnym. Miewał halucynacje. Czasem stawał się furiatem. Po tym jak sobie obciął kawałek ucha, na własne życzenie trafił do St. Rémy. 

Im gorzej się czuł, tym więcej malował, z tego rocznego pobytu znamy 100 rysunków i 150 obrazów olejnych. Cyprysy, poskręcane drzewka oliwne, pinie, ostre skały, sam szpital, pomieszczenia i ich sprzęty, chłopi, wszystko co go otaczało rejestrował na kolejnych płótnach. Ich niesprzedawalność i nikłe zainteresowanie marszandów prowadziły do kolejnych załamań. Nie wierzył w siebie. Wylewał swoją duszę na płótno i nikt tego nie doceniał. 

W 1890 roku jego stan był stabilny. Czy można się wyleczyć z melancholii? Wydawało się, że Vincent van Gogh najgorsze ma za sobą. Dwa miesiące później postrzelił się i po długim konaniu zmarł. Po stracie brata, Théo się załamał i wkrótce połączył ich wspólny grób w Auvers sur Oise. W 10 lat namalował ponad 800 prac. Dopiero współcześnie został doceniony. 


Powyżej zdjęcie informacji zamieszczonej w St. Paul: dokonano analizy gazu używanego w 1888 roku w lampach używanych do oświetlenia. Przy spalaniu 5% gazu to był tlenek węgla. Stąd hipoteza, że wiele objawów choroby psychicznej mogło być wywoływanych bądź pogłębianych przez lampę. Dziś wiemy, że ten gaz prowokuje 200 objawów w tym nadmierną ekscytację, depresję czy halucynacje i epilepsję. 

Jeśli kogoś temat interesuje, polecam filmy dokumentalne o van Goghu, szczególnie z serii Potęga Sztuki. W Francji należy koniecznie odwedzić: Arles, Auvers sur Oise, Muzeum d'Orsay i Saint Rémy. Do zobaczenia na trasie. 














Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem