Włochy: W krainie Papy Smerfa. Trulli Alberobello.

Spędziłam 1 Maja w Disneylandzie dla dorosłych. Nie, nie w Paryżu. Tyle razy już otwierałam sezon we Francji, że tym razem coś innego: Apulia. Alberobello słynie z widowiskowych domków i faktycznie nalot turystów był dzisiaj poważny, niemniej pogoda dopisała, a kameralne domki z kamiennymi dachami pięknie pozowały do zdjęć pod błekitnym niebem. Cały dzień myślę o prowansalskich bories czy sardyńskich nuragach, ale jednak to coś innego. Urocze nagromadzenie 1400 chatek, które od średniowiecza zdominowały tutejszy krajobraz. Do wielu można wejść, zaglądnąć na taras, porobić zdjęcia z balkonu. Należy zostawić datek, jest to mile widziane, ale w całym mieście jest pełno punktów widokowych i z drogi też się świetne ujęcia porobi. To była wisieńka na moim torcie. 

Odzyskałam Giovanniego, kierowcę potrafiącego obsługiwać klimatyzację, znającego drogi, grupa też gorąco go powitała. Naprawdę było miło. 

Popołudnie spędziliśmy w mieście. Ile tu smakołyków, likierów, migdałowe ciasteczka, świeże migdały, suszone figi nadziewane migdałami, oliwa, zawsze dziewica. Wszyscy mieli po 3 siatki zakupów, a na koniec czekała nas degustacja i się działo: 4 wina. Różowe, typowo lokalne białe i 2 czerwone. Dobrze, że Giovanni podjechał pod same drzwi, bo trochę tych win nakupiliśmy. 

Alberobello jest takim hitem, że tam pół dnia, to mało. Fajnie pochodzić nieco dalej od części turystycznej, gdzie każdy domek trulli to sklep i zajrzeć na podwórka, gdzie ludzie mieszkają. Noc w domku-pensjonacie może kosztować 250 eur. W końcu UNESCO.















 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem