Polska: Dolina Kochłówki

Powiem uczciwie: Dolina Kochłówki to nie jest miejsce, gdzie się przyjeżdża oglądać ptaki. Rzeka od lat cuchnie, bo pobliska oczyszczalnia nie wyrabia i co najdziwniejsze: nadal żyją tam zwierzęta, choć to ekologiczny dramat. Po wielu latach odkąd wybudowano w okolicy osiedla, teren ten zarasta. Pola zmieniły się w dzikie lasy. A na pokopalnianych hałdach mamy sarny, jeże, zające i pełno ptaków. Człowiek sobie poradzi: wodę pijemy przefiltrowaną. Zwierzęta takich luksusów nie mają. 

Zrobiłam majowy wypad w celu skontrolowania co tak naprawdę tam mieszka. Łabędzie, krzyżówki, łyski, śmieszki to łatwo wypatrzeć. Widać i słychać. Za pomocą Merlina weszłam w świat ptasich szczebiotów. Na osiedlach pełno srok, kawek i szpaków. A na polach: kapturka, bogatka, modraszka, sikora uboga, pliszka górska, potrzos, rudzik, piecuszek, potrzos, pierwiosnek, rzadziej zięba. A nad wodą jeszcze trzciniak, świstunka i cierniówka. Co jakiś czas odzywa się kukułka i parę razy słyszałam drapieżniki. A nawet złapałam pustułkę w kadr. Zdarzył się też bażant. Nieźle jak na 2h spaceru. Szukałam wilgi, ale może gdzieś dalej ma to słynne gniazdo, które ktoś już uwiecznił w internecie. Już ją słyszałam nad Jeziorakiem w lesie, ale gorzej z dojrzeniem pośród liści. Za to wypatrzyłam na brzozie duże gniazdo srok z młodymi. One są niestety żarłoczne i zagrażają ekosystemowi, bo prześladują małe ptaszki. Te, co najgorzej złapać na zdjęciu, bo drobne i ruchliwe. Wracając wychwyciłam pełzacza na osiedlu (ma nietypową budkę lęgową, więc byłam ciekawa jak to to wygląda), ale nie sposób było go zauważyć. Za to obok jednego z bloków, gdzie wszystko wokoło ćwierkało, wychwyciłam aż 5 budek lęgowych i w jednej szpak karmił pisklaki. Także pod kościołem mamy budek zatrzęsienie. Przy jednej zauważyłam kopciuszka, ale chyba tam nie mieszka, bo one wolą otwarte skrzynki. Mały spacer z Merlinem, a tyle frajdy. Naprawdę warto wypróbować to ustrojstwo i wybrać się do parku czy lasu. Rewelacyjna zabawa. Na pewno sensowniejsza od opisów w książkach typu: pierwiosnek - monotonny śpiew z sylabami "cilp calp". Nie, to nie dla mnie, żebym usłyszała go i po takim opisie odgadła co to jest... Może znawca powie kto woła "ju-tit"? No według opisu to głos melancholijny i fletowy piecuszka. No jeszcze jeden: twij, twij, twij - kowalik. Bywał pojeść zimą, ale teraz nie spotykam. 

Bardzo odstresowujące hobby. Zmusza do spacerów, ale z celem, więc i motywacja jest. Powoli dochodzę do etapu, gdy kosów, srok i kawek mam już komplet, wyzwaniem pozostają drobne ptaszki. Słychać, a nie widać. Zatem ćwiczmy się w cierpliwości i zwalnianiu tempa w pędzącym świecie huczącym hałasem miast. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem