Włochy: Polignano, błękit i Bari

Są w Italii miejsca wspaniałe, ale Polignano sprawia, że chce się śpiewać "Felicità". Trafiło nam się lazurowo: tak na morzu, jak i na niebie. Domenica. Niedziela. Tłumy. Małe miasteczko i fantastyczne widokówki. Klify, groty i ten kolor morza! Zachwycające krajobrazy! Jeszcze teraz słyszę piosenkę "Meraviliosa" jak pomyślę o tych widokach. Mają tu caffè speciale z amaretto, wszędzie serwują kanapki z ośmiornicą i buratą. Coś wspaniałego. No dobra, trochę takich miejscowości już widziałam, ale w tej chętnie zatrzymałabym się na 3 dni. Szczególnie przy tej pogodzie. Za to popołudnie spędziłam w największym mieście Mezzogioro po Neapolu, trzysta dwudziesto tysięcznym Bari. Tu klimat inny, ale mi bardzo odpowiadał. Tak, były te panie co lepią uszka. Nie szkodzi, że niedziela! Nabyłam 2 kilo orecchiette, mam zapas kilogramów w bagażu! Miasto przypomina mi francuską Niceę, więc od razu poczułam się tu swojsko. Taa, była i Bona i święty Mikołaj. Mam ochotę wpaść tu na dłużej. W końcu stąd mam linię kolejową wzdłuż Adriatyku, czyli łatwe przemieszczanie się. Naprawdę godne rozważenia miejsce. Chętnie bym tu z tydzień została. Muszę sprawdzić ile kosztuje samolot Bari-Katowice... może przedłużę pobyt o parę dni...



















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem