Włochy: La vita è una combinazione di Pasta e Magia

Fellini stwierdził, że życie połączeniem jest magii i makaronu. To zdanie wielu inspiruje. Maj tego roku spędzę zatem w słonecznej Italii. Już czekają na mnie orecchiette apulijskie! Takie moje przeznaczenie. Od zeszłego roku trwa boom na Włochy, zatem nie ominie i mnie wizyta w tym kraju. 

Na pierwszy ogień idzie majówka w Apulii. A na BC (Boże Ciało) jeszcze klasyczna Italia. Odswieżam zatem zapomniane kontakty. Gwałcę znajomych bliższych i dalszych o sprawdzanie namiarów na przewodników. I walczę o terminy. Niektóre nazwę cudami. Już i o Włochów ciężko, nie wspominając o Polakach. 

Jest to wyzwanie. Zatem przeszukuję moją bibliotekę w poszukiwaniu publikacji  kupowanych 20 lat temu w oryginale o regionach: od czegoś trzeba zacząć. Już widzę to turskusowe morze oblewające obcas włoskiego buta! Hello! Od pogody sa turuści! No to oby na się udał ten maj! O mało nie wsiadłam w samolot: już chciałam pilnie tam jechać dooglądać. Uspokoiła mnie lokalna przewodniczka: robi 95% programu. Oddycham z ulgą.  Z drugiej strony: Apulia to życie bez pośpiechu, zatem już widzę potencjany konflikt interesów. Ja i Włosi mający dużo czasu, "kwintesencja slow life",  koszmar. Ja to tłumaczę jako "nie działa". Obm się myliła. 

Czy uda się zobaczyć pizzica? Skosztować orecchiette con cime di rapa (domowy makaron w formie ucha z rzepą brokułową, choć mam wrażenie, że to jednak seler naciowy)? A może riso, patate e cozze (ryż z ziemniakami i małżami) zwane paellą z Bari? Kultowe panzerotti z mozarellą i pomidorami? Kraina karczocha... mmm. Pucchia z anchois i karczochami? Od razu mam ochotę pakować walizkę. Riccio di mare - jeżowce. Kocham owoce morza, jadam tam, gdzie świeżo złowione. 

Tymczasem czytam o surowym pięknie krajobrazu apulijskiego, a także o Materze w sąsiedniej Basilicacie. W tle puszczam Nino Rotę: nastrojową muzykę nagraną w Castel del Monte, 8-bocznym zamczysku, punkcie istotnym w nawigacji statków, który odnajdziemy na włoskim 1 cencie. Od Hannibala, przez Fryderyka II, w cieniu kolejnych papieży śledzę korowód barwnych historii. Oddycham gorącym powietrzem i zanużam się w kolejne opowieści zapisane w kamieniu. Ponoć to ziemia obiecana geologa. Pięknie powiedziane. Na chwilę zastygam nad kolejnymi miejscowościami, Trani, Barletta, Bari. 

A tymczasem za zakrętem już szykują się kolejne wyjazdy. Po "Turkusowj Granicy" mogą się pojawić "Alpejskie pejzaże", a w lipcu tradycyjnie już "Alpejski Grand Tour". Będzie się działo.  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem