Wenezuela: Margarita


Siedzę sobie w upale i sączę cocadę, taki słodkawy drink kokosowy, bez alkoholu, gęsty i mroźny. Takie coś a la lody granita, nieco bardziej płynne. Wenezuelę nazwać niezamożną, to mało. Mi to nieco Indie przypomina czy jakąś Sri Lankę. Ceny w dolarach. Obiad z 15$, cocada z 5 do 10. Wiadomo, na turystach się zarabia. Cudów poza plażą to tu nie znajdziemy. Za to o poranku można pobiegać wzdłuż linii morza, pośród palm i to jest piękne. Mnie nic więcej nie trzeba. Ciepło, ponad 30 stopni w ciągu dnia, o wschodzie słońca znośnie. Teraz 38'C. Na obiad ceviche. Gdybym tu miała przylecieć na wypoczynek, sorry, wolę już Tunezję. Bliżej i podobnie. Wiem, wiem, Wenezuela brzmi egzotycznie, ale to nie są tak do końca boskie Karaiby. Zależy kto czego szuka. W każdym bądź razie, kto się wybiera do dżungli, to musi tu zawitać. Póki co jest słodko i widokówkowo. A w tle na plaży słychać już Feliz Navidad. 



Trasa na poranny rozruch.







Tutaj wc w dawnej twierdzy z szczotką do podcierania tyłka dla wszystkich zainteresowanych. Wielokrotnego użytku! To się nazywa wspólnota!



Paliwo w Wenezueli tanie, tylko rzadko się pojawia na stacjach. Pół dolca za litr. Nie każdego dnia może każdy zatankować: trzeba mieć odpowiedni numer rejestracji. Do tego wiele aut nie posiada blach, jak nie opuszczają wyspy to nie jest to problemem. Rano widziałam stację: wjazd zastawiony wysoką bramą jak więzienie. A na drogach pojazdów niewiele. Nikt nie wie ilu mieszkańców ma Margarita: było 400 tysięcy, ale wielu uciekło. A ile ma 3x większa od Polski Wenezuela? Też jest to dziś zagadką. Zapewne mniej niż pokazuje wikipedia. 










Cocada w plażowym barze za 4 dolary.


Ceviche: powód, żeby wracać do Ameryki Południowej


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem