Wenezuela: La Guira

La Guira przypomina mi brazylijską kolonialną Cachoeire "za 20 lat", jak ktoś ją zechce odnowić. Parę ulic na krzyż. Za to jest to w jakimś procencie odświeżone i gotowe na turystykę. Będzie z tego Sandomierz pewnego dnia. Są jakieś restauracyjki. Parę odmalowanych domów pośród morza ruin. Jakby się znalazły pieniądze, to zrobią z tego perełkę. Właśnie budują pierwszy hotel. Będzie miał basen na dachu. Widać tu rozmach. Chcą tu ściągać turystów. Starają się. Grupie towarzyszy z 10 ochroniarzy. Wchodzimy do 4 domów, część to galerie, minimuzea, wspomnienia o dawnej świetności, gdy mieszkali tu plantatorzy. Wiele domów  to resztki murów z jakimiś fragmentami posadzki i kawałkiem ścianki działowej, często bez dachu. Jest tu co remontować. Za to miasteczko wspaniale udekorowano na święta. Tuż za strefą turystyczną dorwałam kiść słodkich bananów. 2 kilo, 14 sztuk. Zapłaciłam nieco ponad dolara. Takie tu są ceny... Bardzo mnie cieszą te owoce, bo w marketach często sprzedają zielone. Za to za piwo 355ml zabuliłam w barze 2$. Nie tak drogo, ale też nie jest to tanio. Zapewne cena dla gringo, bo to żaden luksusowy lokal. Godzinka czasu na zwiedzanie i jakąś kawę wystarczy. Zaliczyć można, ale też jakieś cudo to to nie jest. 



















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem