Dania: Wyborna Jutlandia
Czysto, schludnie, ordung! Tylko pogoda w kratkę. Początek września bywa już tutaj mokrawy. Chmury przelatują nad Jutlandią: czasem słońce, czasem deszcz. Dotarłam do samego końca. Aż za Skagen, do Grenen. Tu łączy się Bałtyk z Morzem Północnym, a wydmy nadal są ruchome, zasypały nawet kościół. Dzięki wizycie w oceanarium wiem co tu pływa, naturalnie nie jest to tak fantastyczne jak jakimś Durbanie w RPA czy kolorowe jak choćby w Monaco, ale daje pewne spojrzenie na faunę morską wokoło. Idę wzdłuż morza. 1 mila po piachu, sypkim. Wieje. Niby 20 stopni, ale przydaje się wiatrówka. Można moczyć nogi, ja wybieram opcję w butach sportowych. Wracam z wydmą w środku. Wysypuję piach. Wracam do autokaru. Jak nie pada, to wycieczka jest warta zachodu, ale w deszczu sobie tego nie wyobrażam, chyba że traktorem za 40 DKK (6€).
Czas na rybkę w smażalni w Skagen, tu jest największa przetwórnia owoców morza w Danii. Intensywnie pachnie rybą, ale ceny przyjaźniejsze niż nad Bałtykiem. Podstawowe fish and chips: 145 DKK, znośnie. 80% połowów trafia na eksport.
Tu zacytuję źródła internetowe:
"Dania jest jednym z największych producentów i eksporterów ryb w Unii Europejskiej. Główne porty rybackie znajdują się w Hanstholm, Skagen, Hirtshals, Esbjerg i Thyborøn. Najczęściej poławiane gatunki to: śledź, makrela, dorsz, szprot, plamiak, krewetki północne i kraby. Duńskie kutry łowią nie tylko na Morzu Północnym i Bałtyku, ale też na dalekich wodach – m.in. w Arktyce i u wybrzeży Afryki."
Wrześniowa Dania to już kwitnące wrzosy, to tu, to tam robi się fioletowo, dlatego termin sierpniowo-wrześniowy uważam za świetny. Jasne, że może się trafić tydzień deszczu, ale to nie ten przypadek. Duńczycy kochają aktywności na świeżym powietrzu. Deszcz towarzyszy im często, więc to nie powód, żeby zrezygnować ze spaceru albo jazdy na rowerze. Trzeba się odpowiwdnio zabezpieczyć: płaszcze przeciwdeszczowe, wiatrówki, wełniane swetry, parasole, opaska na włosy. Duńczyków czesze wiatr.
Kraj (bez Grenlandii i Wysp Owczych) jest 7x mniejszy od Polski, ale dzięki 400 wyspom ma aż 7300km wybrzeży, a Polska coś 770km.
Jutlandia to też fajne miasta jak Aarhus z słynnym skansenem i ogrodem botanicznym oraz słynące z procesów czarownic najstarsze miasto Danii, Ribe. Tu spacerujemy wąskimi uliczkami, zgodnie z tradycją w deszczu. Spalono tu wiele osób za czary, głównie kobiet, co pokazuje Hex Museum, zatem ta pogoda mnie nie dziwi. Przynajmniej nie wieje. Miasto dobrze wygląda nawet w deszczu, a lało solidnie. Chyba ktoś zadarł z czarownicą, urok jak nic!
God Dag Danemark! - już w przyszłym roku, nie wykluczam.
Komentarze
Prześlij komentarz