Francja: Na szlaku Emily w Paryżu
Ja i serial, dobre! Czego jednak się nie robi dla turystów. Skoro Filmowa Francja, to przeszłam się dzisiaj pod paryskie mieszkanie Emily koło Pantheonu. Budynek raczej szpetny. Najwyraźniej przyciąga jednak fanów: na skwerku sporo turystów, robili zdjęcia, więc to nie mieszkańcy. Knajpa Gabriela zamknięta, ale było już po porze obiadowej, więc chyba działa. Piekarnia za to wystawiła parę stolików i wszystkie zajęte. Naśladowczynie Emily biegają z telefonami, przeżywają serial. Jedno trzeba przyznać: przedstawia miasto w takim świetle, że aż chce się tu przyjechać. Serialowy Paryż jest efekciarskim, zgrabnym ciasteczkiem w misternym opakowaniu przewiązanym czerwoną kokardką z złotymi napisami... Akurat w uliczki za Pantheonem nigdy się nie zagłębiałam, ale znalazłam chwilę, by tam pobuszować. Mamy ponad 20 stopni i słońce. Polar i bezrękawnik wylądowały w plecaku. Siedzę na ławce z widokiem na katedrę i piszę sobie do was. Słońce aż razi. Wczoraj padało, więc mamy świetne światło. Turystów nie za dużo, widzę po kolejce pod katedrą. Ostatnio grupa w 2h nie zdążyła do kościoła "bo była długa kolejka", a była na 20 minut, więc zostawiłam sporo wolnego, mam nadzieję, że wrócą naoglądani, ale z gotowością bojową, bo przed nami spacer pod Luwr i przynajmniej na Concorde. Muszę łapać słońce: jutro ma być dużo deszczu, więc im więcej dzisiaj zobaczą, tym bardziej jutro docenią. Lubię zaczynać program z przytupem wykorzystując każdą słoneczną godzinę. Zajrzałam do księgarni Shakespeare and Company: sporo ludzi, ale w kolejce do wejścia stałam 5 minut, w sierpniu zajmuje to ponad 30 minut... wrzesień jest co prawda bardzo korkowy niż sierpień, ale cieszę się, że turystów wyraźniej mniej. Coś czuję, że to będzie przyjemne 10 dni.
Komentarze
Prześlij komentarz