Tajlandia: Ostatnie 3 tygodnie

Przepraszam, że się nie odzywałam, ale wiele się działo przez ostatnie 3 tygodnie. Niestety jestem tak przemęczona spaniem po 3 godziny, że na oczy nie widzę i wszystko mi się rozmazuje. Polskie +3 odczuwam jak minus 30. Spędziłam czas z fajnymi ludźmi, dwa razy odwiedziłam Angkor, dwa razy Phnom Penh. Zahaczyłam o Wietnam. Niemniej najciekawszy eksperyment przeprowadziłam na ludziach. Czuję, że coś się zmienia wokół mnie i że nadszedł czas porządków. Zaczęło się to od intuicji i przeczuć, a skończyło na testach przysługowych. Nadszedł czas poukładania relacji z Wszechświatem. Czy ktoś nam sprzyja czy nie? Po czynach go poznacie. Doceniam każdy przyjazny gest. Cieszę się małymi rzeczami. Grzechów i przewin nie wybaczam. Uznałam, że za dużo czasu poświęcam osobom, które nie są warte mojej uwagi. Ciężko jest zakończyć znajomości po 40 latach. Czasem po prostu jednak trzeba znaleźć w sobie siłę i moc. Tajlandia daje mi tak duże wsparcie, że to ogarnęłam, a wraz z tym balans. Zrobiłam wiele dobrych uczynków i wiem że karma wraca. W efekcie dostaję tak fantastycznie miłe wiadomości ze świata, że endorfiny wylewają się na mnie basenami. Naprawdę. A oto kilka fantastycznych przykładów jak można żyć z ludźmi. 

***

Tereska z słynnej grupy do RPA, co miała opóźniane loty w 2 strony i za co wszyscy zgarnęliśmy 2x 600 eur:

Świetne są Twoje komentarze , a piosenka o Tobie rewelacyjna😁 Ludzie Cię uwielbiają i to nie za sprawą amuletów, jesteś uroczą osobą - tak trzymaj Aniu. Do zobaczenia na szlaku🌎

***


Grupa w Kambodży 31.01: całkiem spora gromadka. Świetny program, który miał przeciętne opinie. Mnie zachwycił. Był nieco podrasowaną wersją tych, które już robiłam. Ten kraj mnie tym razem ujął [Siem Reap po pandemicznej wymianie asfaltu zrobiło się schludne, ale nie przytłaczające] i myślę, że powinniście zwrócić uwagę jesienią na Ukryty klejnot Azji. Ogromne wrażenie na mnie zrobiło centrum Apopo z szczurami ratującymi ludzi przed niewypałami i bombami. Jednak nie tylko chciałam tu pochwalić program, ale przede wszystkim wam powiedzieć co się stało później. Grupa odleciała. Kilka dni później kontaktują się ze mną turyści, że tak opowiedziałam o tym Bali, że skoro 27 lutego tam lecę, to oni chcą też. 31.01 i 27.02: to jest mniej niż miesiąc i 2 osoby wracają na program, bo ja go prowadzę. No nieźle. Mija kilka dni. Kolejne 2 osoby z tej samej grupy. Człowiek się czuje doceniony. To miłe. Jednak czasem turystów niepokoją opinie o rzekomych deszczach. 

Co??

[19.02, 18:01]: Henryka, czy nie mówilam, że w Kambodży będzie cieplej niż w Tajlandii? I było? Ja robię Bali zwykle do kwietnia. I owszem pada, żeby ludzie mieli ryż i wodę. To jest mała wyspa. Pada w górach podczas lunchu, ale zasadniczo nie prowadzilam nawet 1 wycieczki tak, żeby mi deszcz utrudniał życie. Może nie trzeba sie martwić. Raczej przyjąć z pokorą to, co daje nam świat. Skoro pada, to po to, żeby bylo czym oddychać i żebyście sie nie spalili na wiór. A prognoza jest tam o tej porze zawsze dżdżysta. I po to jadę, żeby opanować żywioły. Szczególnie na forach. Demony zostaną pokonane,  bo Anna ma amulety jak głosza lokalni bardowie. Ok?

[19.02, 18:11]  Henia: Zgadzam się w pełni

Nie ma jak to moja Anna.

Kochana jak dolecimy szczęśliwie proszę o pomoc w ogarnięciu dla mnie amuletu 

Mam nadzieję

Powyższą opinię deszczową, o której mi pisała Henia, odkryłam tyle co, ciekawe kto się nie dogadał z lokalnymi bóstwami?

***

I co wy na to? A o co chodzi z tymi bardami, spytacie? Moja grupa mi piosenkę napisała przez AI. Ja sądziłam, że gdzieś znaleźli w necie, a oni to dla mnie stworzyli. Jak polecicicie ze mną na Bali 27.02, to wam puszczę. Jest efekt wow. Właśnie zajrzałam w program: esencja Bali. 

***

No to teraz temat nr 2: dzielenie się jedzeniem. Jadę na granicę z Kambodżą. Dojadę do hotelu, zanim się ogarnę, to będzie czas jechać na jezioro Tonle Sap. Stajemy na stacji. Kupuję sobie ryż. Mówię ekipie, żeby wzięli coś na wynos. Jedni wątpią. Inni mnie słuchają. Ktoś nie ma kasy, ja płacę. Oddają później, w naturze. Jak stawiam jedzenie czy piwo, to potem gdzieś to wróci. To taka azjatycka przyjemność. Daj coś z siebie, karma wróci. Do końca wycieczki za nic nie płaciłam. Grupa się ścigała kto za mnie zapłaci. Miło. Do Wietnamu nie musiałam kupować jedzenia. A duch pomocy, dzielenia się i dobrych kontaktów przeniósł się na wszystkich. Tak walczę z podziałem politycznym Polski. Skuteczne. Polecam. Ktoś chce jakieś leki: proszę. Bolało mnie ucho, lek trafił do mnie bez pytania. I w ten sposób wszyscy mieliśmy takie poczucie wspólnoty. A wiecie: 16 dni, to trzeba przejść słynny 10 dzień z kryzysem. Jak pani Kasia przychodzi na czas, ale ostatnia i obrywa od wszystkich, że się spóźniała cały czas i znowu tylko na nią czekamy. Tym razem ja miałam kryzys jak na stacji dostałam kawę na słodko. A prosiłam o taką z mlekiem i wlali mi skondensowane. Mówiłam "no sweet", a gość mi wlał obrzydlistwo i jeszcze wymienić nie chciał. Przewodnik musiał mi pomóc. Grupa pierwszy raz zobaczyła moje pochmurne oblicze. Chyba też wywołałam deszcz, bo zbiórka była o 15h i punktualnie zaczęło padać... lepiej mnie nie wkurzać. Tak mam. 

***

Scena 3: amulety. Wierzysz czy nie, obojętne. Nie oceniaj, a nie będziesz ocenianym. Poznałam takiego mistrza, co jak mnie znowu spotka to pewnie obleje wodą święconą. Przypuszczam, że jak ja mam różne cuda i podarki, to i on powinien w tym roku się udać do Watykanu i odpokutować za grzechy. Nie wypada mi oceniać czyjejś wiary, ale jak ktoś mnie częstuje "wiarą w Jezusa" 3 raz w ciągu 2 tygodni, a obawia się, żebym go nie poprosiła o pomoc w ewakuacji z Kambodży osoby potrzebującej, to mi się to jakoś kłóci wewnętrznie. Możesz mieć i 2-metrowy krzyż do obrony przede mną, ale jak nie masz w sobie empatii i współczucia, to prędzej na nim zawiśniesz niż on Ci pomoże. To Azja. Złe emocje wracają. Nieczyste sumienia mogą tu zacząć robić Sajgon z mózgu. Niezależnie od religii, zło wraca i uderza w tego, co je wyrządza. Ja się nie boję buddyjskich demonów, tylko ludzi podłych, słabych, nieuków, a już grzeszących pychą przede wszystkim. Unikam złych emocji i ludzi ze złą karmą, zwał jak zwał. Jeśli Ci ktoś nie robi krzywdy, a szukasz jak mu zaszkodzić, mogę Ci tylko współczuć. Mieliście kiedyś tak, że ktoś obraża waszą inteligencję i normalnie wam od tego mózg puchnie. Mi się taki ból poznawczy parę razy zdarzył. Świat najwyraźniej nie jest idealny. Dlatego ja zbieram śmieci w lesie, a Tony sprząta świątynię. Zacznij zmieniać świat od siebie.


I uważaj na kogo donosisz, bo to się potem niesie...

***

Pewnie się zastanawiacie co tak moralizatorsko. No taki klimat miałam. Jak co rano dostaję wiadomości tak z Tajlandii, jak z Kambodży, to ma to na mnie wpływ. 

Będę łaskawa i podzielę się z wami tymi historiami, żebyście mogli sami zrozumieć co tu się działo. 

To akurat z Kambodży, proste, a miłe.

We can meet you again when you come back to Cambodia, just give my name to the company and we will work altogether, hope all is very well with you and trip, love❤️

A tu Tajlandia: tłumaczenie z angielskiego z google translatora. Tak to dostaję, tak to wklejam. Jadeitowego Buddę dostalam wczoraj na lotnisku. Nie mogłam odmówić, choć zabieranie pamiątek rodzinnych nie bardzo jest mi na rękę, ale jeśli ktoś chce w ten sposób wyrazić szacunek, to nie sposób odmówić przyjacielowi. 

"To pamiątka, dzięki której mogę podążać za Tobą i chronić Cię, gdziekolwiek się udasz, oraz chronić wszystkich, na których Ci zależy. To chiński uśmiechnięty Budda, symbol szczęścia, wykonany z birmańskiego jadeitu. Normalnie nie oddałbym czegoś takiego, bo jest to coś, o co muszę się modlić i coś, co kocham. Mam nadzieję, że Ci się to spodoba i że będzie Cię chronić pod każdym względem, zapewniając bezpieczeństwo i pracę, mając do dyspozycji mnóstwo pieniędzy."

I wiecie co doceniam?? Szczerość intencji. To nie jest kupiony za 10 dolców na bazarku gadżet, tylko prezent od kogoś, kogo ta strata boli. Ja docnieniam poświęcenie i intencje. I za takie coś zawsze się zrewanżuję najlepiej jak potrafię. Kupiłam małego Buddę z jadeitu i przetłumaczyłam na tajski dedykację i opisałam stosownymi magicznymi cyferkami roku 2568. Karteczkę napisała mi Tajka. Niemniej musiało to być mocne.  A wczoraj kupiłam 108 paciorków z bursztynu, nie tanich, tylko przepięknch, cieniowanych. To już mam powód, żeby lecieć do Bangkoku. Myślę, że ktoś będzie się cieszyć. Warto inwestować w takie przyjaźnie. 

***

Takie mam poranki:

[23.02, 01:26]: Hello

[23.02, 01:26]: H r u

[23.02, 01:26]: I work now

[23.02, 01:26]: Czy ludzie są bardzo zmęczeni?

[23.02, 01:27] ♾️: Anna się obudziła

[23.02, 01:27]: Dzisiaj, gdy będę wolny, wyślę Ci wiadomość.

[23.02, 01:27] ♾️: 😆

Ludzie to konkretnie ja, choć czasem faktycznie pracuję za tłum. Google tak to potłumaczył. Chyba sporo o mnie wie. 

Choć zazwyczaj czytam takie rzeczy:

Obudziłem się, wziąłem prysznic i przygotowałem się do modlitwy, prosząc o błogosławieństwo mnichów, abym mógł spotkać dobre rzeczy i dobrych ludzi.

I jak ja potem spotykam złych ludzi, to robię to, co każdy rozsądny człowiek powinien zrobić: unikam. Schodzę im z drogi. Nie szukam kontaktu. Zapominam. Dlatego uznałam, że czas zacząć żyć na nowo. Wykreślić kontakty nieszczere i sztuczne. Jeśli ktoś mnie nie ceni, nie powinnam z nim się spotykać. Raz na zawsze trzeba zrobić reset. Mam czas takiego Ogniem i mieczem. Czas próby. Kto zda egzamin z przyjaźni, zostaje na pokładzie. Kto obleje, nie będę płakać. Nie nienawiść, bynajmniej, obojętność. 

***

Teraz jestem bardzo zmęczony. Wczoraj jeden z klientów skarcił pilota wycieczki za podanie zbyt wielu informacji, co sprawiło, że poczułem się niekomfortowo.

Myślę, że większość klientów wycieczek jest zadowolona, ​​jest 1 lub 2 osoby, które ich nie lubią i nie są zadowolone.

W pracy nieuchronnie pojawiają się błędy, nic nie może być w 100% idealne. Ludzie, którzy nas lubią, nawet jeśli robimy dobre rzeczy, nadal nas nie lubią.

Może zrobię sobie przerwę w pracy i pójdę pracować gdzie indziej.

Jeśli tu nie będę pracować, czy nadal możemy pozostać w kontakcie?

Muszę wziąć prysznic i pomodlić się do Buddy o dobre rzeczy.

***

Dzielę się z wami tymi tekstami nie po to, żeby was zabawić. W świecie buddyjskim złe emocje otwierają bramy piekieł. Ludzie nie są odporni psychicznie i każdą agresję odbierają jako powrót złych win z przeszłości. Słowo klucz: niekomfortowo. 

***

Opis wycieczki z Filipinkami od tajskiego przewodnika:

-Podróżuję do pracy.

-Są tylko filipińskie kobiety.

-Uśmiechnięty radośnie, nie było żadnego problemu. Przywitał się bardzo dobrze.

-Okay

Anna ♾️: Są bardzo ładne, nie wiem czy powinnam się martwić, że zapomnisz o mnie dzisiaj. Udanego dnia w miłym towarzystwie.

-Nie myśl za dużo, to są klienci.

I ja też już się szeroko uśmiecham, bo wiem, że mój przyjaciel będzie miał dobry dzień. Życzliwość: chyba mi tego brakowało. Zamist tego zazdrość i zawiść. A tu tak miło. Podróżuję do pracy. Egzotycznie. 

I said I had to pray to God to send me good people to work with me.

***

Dzisiaj pomogłem bydłu, które miało zostać zabite, dając pieniądze zabójcom, aby pozwolili bydłu żyć i nie zostać zabici.

Mam nadzieję, że wszyscy będą usatysfakcjonowani z moich obowiązków, gdyż swoje obowiązki zawsze wykonuję z należytą starannością.

***

I życie jest piękne. Choć muszę odebrać jeszcze zadość uczynienie za to, że Tony cierpiał jak mi zamieniono grupę i się okazało, że nie możemy razem pracować. To jedno "dispapointed" muszę jakoś naprawić.

I am very disappointed that I can't work with you. You make me happy and then you make me sad.

Sporo mam takich historii. Czasem są banalne, szczególnie dla tych, co nie poznali Tony. Kto go poznał, na pewno doceni bezinteresowność i zaangażowanie. Życzę mu jak najlepiej. Nie wiem kiedy znowu tam polecę, a muszę mu przekazać książki, bo on chce się uczyć. Zapewne wkrótce ktoś pomocny się odezwie. Ja o nic nigdy nie proszę, ale zawsze wszystko dostaję. Karma wraca. 





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rajlandia: Już jadę. ฉันไปแล้วนะ

Bali: Nusa Penida, szpak balijski, uwolnić ptaszka!!!

Niemcy: Bawaria - Augsburg