Ekwador: Wizyta u curandero

Może targają wami złe emocje? A może macie problem ze zdrowiem? Brakuje kasy? A może miłości? W Ekwadorze to się leczy. Byłam już u wróżbity w Zimbabwe i w Gambii, ale rytuał ekwadorski bije to na łeb. 

Nie brakowało emocji. Zapowiedziano nam, że będzie to 45 minut i poproszono o zachowanie ciszy. Niemniej wrażenia były tak silne, że sama oczyszczana musiała nas uspokajać. 

Pan curandero rozłożył na ziemi narzędzia tortur i zaczął od zdjecia z oczyszczanej ochotniczki (ktos mnie ubiegł!!) złej energii. Jak? Ano alkoholem, ogniem, jajkami, ziołami i kwiatami.  

Potem oczyścił pomieszczenie. Na koniec napełnił ochotniczkę dobrą energią. Pani poprosiła o wypranie w hotelu kurtki i spodni. Naprawdę było to konieczne. 

To nie była akcja dla turystów, wtedy nie trwałoby to 45 minut. Tłumaczono nam kolejne etapy. Niemniej to było jak u Kossakowskiego. Aż się dziwię, że ochotniczka wytrzymała do końca. Takie coś trzeba przeżyć, żeby uwierzyć. I nie chodzi o zabobony. Curanderos są nadal bardzo popularni. W covidzie nikt u nich nie umarł, tradycja ma się zatem dobrze. Nie wiem tylko czy to prawda.  Przyjechać do Ekwadoru warto, choćby dla tak eksytujących momentów. 

Pytano mnie ile krajów zwiedziłam... Nie wiem. Natomiast to, czego szukam w turystyce, tu odnajduję z łatwością. Autentyczność. Ekwador: bosko. 

Ekwador: Quito

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem