Portugalia: Madera. Raczej lato niż wiosna w tym październiku.

Nie wiem czy temperatury 32'C kwalifikują Maderę jako wyspę wiecznej wiosny. Spróbujcie pobiegać pod górkę w tej temperaturze. Łatwo tu o odwodnienie, bo upału się nie czuje, ale 2 dni bolała mnie głowa. 

5 godzin lotu z Katowic. Takie inne Kanary. Wulkaniczna wyspa. Niby podobnie. 

Niestety nie planuję zwiedzania (zbyt luksusowy hotel, żeby go ignorować), choć niektórzy obstawiają, że jestem bez szans. Dzisiaj zaliczyłam 16 km spaceru z hotelu do Camara de Lobos, "uroczej wioski rybackiej". W dwie strony 16, nie w jedną. Pięknie było. Choć plaże oznaczone na google na żółto są... bardzo czarne. Jak kongijski piłkarz. 





Niemniej wyspa ma sporo do zaoferowania. Nie, żebym nie widziała kuflików. Nawet w Cannes kwitną od maja, ale te mogą być różowe!!! Wow!! Nie czerwone, ale różowe. Wszystko kwitnie, może poza oleandrami. Bugenwille to tu pół góry zasłaniają. Wybrzeże nie bardzo się nadaje do pływania: niby mam zejście z hotelu do morza, ale ostrzegają przed prądami. A ja wiem co to znaczy, bo kiedyś w Turcji płynęłam z kołem ratować kogoś, kogo wciągnęło morze. Ono nie jest tu przyjazdne, nie wspominając o kamieniach: nie takie maleństwa jak w Nicei, ale potężne kamole, co palec nogi mogą złamać. Morze gra sobie nimi w piłkę jak Ronaldo, pochodzący z Madery. Jest tu tak popularny, że się świeci, obmacany dziesiątkami rąk wielbicieli przed swoim muzeum. Przy okazji poznałam nową konstrukcję: gwiazdoblok, czyli taka betonowa gigantyczna cuma chroniąca brzegi przed erozją fal. Zwykle występują hurtowo. Jest ich tu pełno, siedzą na nich liczne kraby, ale największe wrażenie robią takie pojedyńcze samotniki, wyrwane skądś i przetransportowane siłą wody sieroty. Wtedy uświadamiamy sobie potęgę oceanu. 

Wulkaniczna wyspa ma ograniczone miejsca do wchodzenia do morza: tu klif, tam ostra lawa, tu prywatne baseny utworzone w lawowych dołkach. Cały dzień 5.50 eur: znośnie.  Nie ma tu wielu możliwości dla tubylców. Widziałam w Funchal, że rozkładali ręczniki na betonie. O żółtym piasku nie wspominając. Niemniej, robi dobre wrażenie. Tu, gdzie plażę widziałam, była czarna, ale za to czysta. Zero śmieci. Jak myślę o Azji i tonach plastiku tam, gdzie nie ma hotelu, to jednak robi różnicę. Madera: polecam. 








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem