Polska: Mikrofon Siemiona i inne letnie atrakcje

Aktorzy spektaklu "Wąsik" w ramach LOT-u 2 lipca 2022. 

Poszukując atrakcji typu "Lato w mieście" jeżdżę na różne imprezy plenerowe po Śląsku. Już dawno aż tyle się nie działo. Wystarczy obserwować strony poszczególnych ośrodków kultury, teatrów, filharmonii, etc. Tydzień temu byłam na Festiwalu Górnej Odry, gdzie występował Zespół "Śląsk". W piątek na koncercie z cyklu "Lato z filmem" w Filharmonii Śląskiej. Kolejne filmowe koncerty są 8 i 16 lipca. Ten ostatni to urodziny Wojciecha Kilara, miałby 90 lat! Wczoraj odkrywałam wokalne talenty Siemianowic Śląskich, orkiestrę dętą kopalni Katowice-Kleofas przy Muzeum Śląśkim, by wieczór zakończyć LOT-em, czyli Letnim Ogrodem Teatralnym przy Korezie. No dzieje się. 

Zacznę od Siemianowic: niby nie tak daleko, ale wcale nie po drodze. Wybranie się tam wymagało planu. O 17h zapowiadano występy w Amfiteatrze w Parku Miejskim. Rytmy brazylijskie. Musiałam najpierw znaleźć ten park... może z dwa razy w życiu byłam kiedyś w Siemianowicach. Przy okazji odkryłam nowe miejsce: browar zamkowy, a w sumie to restaurację w pałacu Donnersmarcków. Bardzo przyjemny wystrój. 

Dotarłam na koncert 5 minut spóźniona, ale organizatorzy też mieli lekki poślizg, więc byłam od początku. I tak oto odkryłam imprezę Mikrofon Siemiona, którą miasto organizuje od 2015 roku. Na scenie występowała młodzież, laureaci konkursu, ale jakie głosy! Założę się, że brali też udział w ogólnopolskich zawodach. Naprawdę świetne wykonania. Laureaci miejskiej imprezy oraz jurorzy wykonywali piosenki w takt brazylijskich rytmów. Siemianowice i Brazylia: bardzo egzotycznie połączenie. I choć sam amfiteatr skromny, to było to bardzo fajne. A widzę, że imprez miasto planuje sporo. I to nie tylko tam, bo jeszcze mają Szyb Krystyn i Park Tradycji, gdzie też będą plenerowe koncerty. Nie przepadam za imprezami masowymi i tłumem, dlatego amfiteatr w Siemianowicach przypadł mi do gustu. Było spokojnie, obłożenie na 40% może. Muzycznie - dobre.



A to był dopiero początek wieczoru. Przejechałam pod Muzeum Śląskie. Tam właśnie kończyły się jakieś występy na scenie, ale zaraz, zaraz... to nie orkiestra dęta. Nagle scena się wyciszyła, a w cieniu budynku pokopalnianego usłyszałam koncert 30-osobowej grupy zespołu "Katowice-Kleofas". Nawet sceny nie było. Parę leżaczków, wokoło 5 budek food truck. Muzeum się nie postarało o oprawę, tym bardziej, że było chłodno i przyjemnie, więc zabrakło chyba promocji. Trudno zresztą godzinę stać. Wyglądało to na spontaniczne spotkanie muzyków i przechodniów, a nie na profesjonalną imprezę. Grali dobrze. Warunki mieli ciężkie. A specjalnie chciałam zobaczyć jak to będzie przygotowane, bo latem mają tam być organizowane koncerty płatne 5-10 zł z udziałem filharmoników śląskich. Tym bardziej zadziwił mnie ten bałagan. Nikt nie pisał, żeby przyjść z swoim siedzeniem. 

Z tamtąd przejechałam na moją wisieńkę na torcie dnia: LOT. Sprzedaż biletów ruszyła  27 czerwca o 12h i minutę później mialam bilet. Przed spektaklem czynna jest kasa, ale tylko godzinę Kolejka tworzy się od 17h-18h. A przedstawienie o 21h! A dostępna pula to już tylko ostatnie 100 biletów. Tylko 100. Szanse, że się je dostanie: słabe. Dlatego polowałam na nie w dniu otwarcia sprzedaży on-line. Przedstwienie "Wąsik" z Jarosławem Boberkiem, Michałem Koterskim, Radosławem Pazurą, Maurycym Popielem i Mileną Staszuk otwierało Letni Ogród Teatralny. A wciągało tak, że o całym zamieszaniu z miejscami zapomniałam od razu jak się zaczęło. Miejsca nienumerowane, a dwa pierwsze rzędy zarezrwowane, więc dostanie się do 3 rzędu było wyzwaniem. No i tak co weekend w te wakacje coś się tam dzieje. W soboty o 21h spektakle dla dorosłych, a w niedziele bajki dla dzieci o 15h. Miasto dofinansowuje szczodrze bilety: 25 zł zamiast 140, do tego teatry z całej Polski. Wierzcie mi, jest zainteresowanie. 

27 sierpnia festiwal teatralny zakończy premiera Teatru Korez, "Weltmajstry" według Zbigniewa Rokity w reżyserii Roberta Talarczyka. A na scenie najbardziej znani śląscy aktorzy: Barbara Lubos, Dariusz Chojnacki, Mirosław Neinert i naturalnie, Robert Talarczyk. I będzie mi smutno jak nie wcisnę tego w kalendarz. Czas pokaże. 




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem