Francja: Dach Europy

Są takie dni, gdy po prostu mamy szczęście. Kilka razy w sezonie zdarza mi się zawitać na Dach Europy. Natomiast tak idealnej pogody to już dawno nie miałam. Mt Blanc bezwstydnie topił się w słońcu. Żadnej chmurki, obłoczka, nie: nagi szczyt. To nic, że jak zwykle mi brakowało tlenu. 20 minut wcześniej byłam w Chamonix. 20 do 90% ludzi na wysokości 2500 do 5000m bez aklimatyzatyzacji odczuwa zmęczenie, ból głowy, ma nudności i zawroty. I trudno się poruszać. Objawy wysokości odczuwam zazwyczaj już w drugiej gondoli. Wiem, że to już odkąd byłam w Tybecie. Robię krok i łapię się poreczy. I czekam. Piję wodę i stoję. Po chwili to mija. Byle się nie spieszyć. Znalazłam swoje miejsce, usiadłam i rozmyślałam. What a wonderful world. Cuda natury. Te widoki podziwiają całe pokolenia. Jestem w kapsule czasu. 300 lat temu może nie było tu infrastruktury, ale góry już owszem. 17 kilometrów stąd łączą się Szwajcaria, Włochy i Francja. O przebieg granicy na wierzchołku nadal toczą spór Francja i Włochy. To taka debata jak ustalanie granic na Księżycu. Na Aiguille du Midi jestem po stronie francuskiej. Wiele razy byłam też od strony włoskiego Courmayeur. Wiecie, że szcyt bez lodu to 4792m? Te 4807 to z śnieżną czapką, tyle zmierzyli w 1863 roku. I tak już zostało na mapach. Od 2001 roku co roku sprawdzają jaka będzie modna czapka w tym sezonie. Są lata, gdy śniegu jest więcej, wtedy Mt Blanc mierzy 4810 metrów. Przez ocieplenie klimatu spada tu coraz więcej śniegu. Taki paradoks. Ostatni pomiar był we wrześniu 2021: 4807,81m. W 1818 roku zdobył tę górę 8 turysta: Antoni Malczewski. A 20 lat później inny Polak: Karol Hoppen. Mimo doskonałej widoczności, Kordiana Juliusza Słowackiego nie zauważyłam. Za to dokładnie w momencie, gdy schodziłam do gondoli zjazdowej o 14h20 wokoło zrobiła się zupa mleczna i widok zniknął. Jakby to był zupełnie inny dzień. Na szczęście uwieczniłam to wypinanie szczytu w słońcu. Za to zjeżdżając lodowiec pokazał mi jęzor. A kapało z niego jak z psiego pyska! Parę fotek poniżej. 




















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem