Zielony dom: Kąpię oplątki czyli jacuzzi dla tillandsii (airplants)

Kiedy zaczęłam wzbogacać we florę ogród, to jakoś i w domu zaczęło przybywać roślin. Usłyszawszy, że istnieją rośliny powietrzne (airplants), żyjące miłością i wilgocią, które nie potrzebują ziemi, wiedziałam, że trzeba będzie spróbować. Kupiłam paczkę 6 sztuk na próbę za 45 zł z przesyłką. I tak to się zaczęło. Poniżej portret rodzinny;0 


Odebrałam przesyłkę z paczkomatu, była leciuteńka. W środku pomiędzy chrupkami znalazły się maciupkie roślinki, na 5 cm. Pierwsze co, to je zamoczyłam, bo oplątwy należy co tydzień kąpać. Najlepiej w czystej deszczówce. Rozumiecie zatem dlaczego o 5 rano biegam pod rynnę i dosłownie łapię deszczówkę? 








Roślinki taplają się w jacuzzi przez 3-4h i chłoną wilgoć, dzięki temu przetrwają tydzień, a może i dwa. Jak sukulenty żyją dzięki własnym wodnym zasobom. Potem trzeba je wysuszyć, ale nie w słońcu, bo się popalą, więc wytrzepuję z nich wodę (bo inaczej mogą zgnić) i zostawiam do przesuszenia w cieniu. Raczej zaleca się kąpiele oplątw rano. Mnie nie zawsze się przypomni, że to piątek i czasem zaczynam w południe. Do wieczora powinny przeschnąć. Oplątwy lubią też zraszanie, co u mnie nie jest kłopotliwe, bo dzięki 5L zraszaczowi od taty, pełnego deszczówki, regularnie pryskam bromelie stojące w kuchni na keramzycie, kalateę, syngonia, więc i oplątki cieszą się regularnym prysznicem. 

I najlepsze: rosną!

Moją mini kolekcję wzbogaciła oplątwa brodaczkowata (tillandsia usneoides). Takie białe włosy. Mam wrażenie, że rośnie jak szalona, ale może mi się zdaje, bo jak obeschnie to jest krótsza, a mokra jest cięższa i się wydaje większa. Przyszły mi takie niczym niespięte włosy, zatem uczesałam je w koński ogon. Dziś wiszą pod kwietnikiem w oknie, ale jak mocno świeci, to osłaniam je roletą. są przemiłe w dotyku, aksamitne. Jak się dłużej ich nie zrasza, to robią się sztywniejsze, jak włosy spryskane tanim lakierem, wtedy naturalnie idą się kąpać. Nigdzie nie podsychają, po prostu jak grzeczne dziecko czekają na kąpiel. Widać po tej roślinie kiedy chce pić, po prostu ma inną gęstość, a jak się jej dotknie, to jakby gadała. 


I co dalej? 

No dalej to kolekcja musiała zostać uzupełniona i tu już poszłam w koszty. Tillandsia XEROGRAPH i tillandsia CURLY SLIM to już nie małe dziabągi, tylko wielkie arcydzieła Matki Natury. A Matka jest tylko jedna, jak mawiają. Moja została sponsorem tych dziwactw;) Tego trzeba dotknąć, żeby zrozumieć. Po prostu są genialne. Zaskakujące. Nieoczywiste. W wodzie robią się miękkie, a tak są sztywne i kruche. Są prze-pięk-ne. Jakbym byłą poetą, to bym im wiersz zadedykowała. Zastanawiam się jakie są warunki, gdybym tak chciała je z sobą zabrać do Tajlandii czy na Borneo na wycieczkę. Bo to jak? Samotnie będę w hotelu siedzieć i tęsknić? 





Czy polecam? Bardzo, bardzo.

Na koniec ostatnia TILLANDSIA CYANEA, ale ta siedzi w podłożu i kwitnie, macha do was fioletem swoich kwiatków. Udanego weekendu;)



 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem