Zielony dom: Świat nieidealny czyli coś mnie gryzie

Zaczęło się. Sierpień 2020. Na YT coraz więcej filmików o szkodnikach. Coraz uważniej zatem oglądam moje roślinki. Szczególnie te o podejrzanych liściach. 

Już przerabiałam w maju/czerwcu mszyce na róży ogrodowej (domowe metody są skuteczne: macerować 3 ząbki czosnku w 2 łyżkach oleju 24h, potem dodać kropelkę płynu do naczyń lub mydła i uzupełnić wodą, opryskiwać co parę dni, albo po deszczu). Robiłam też opryski domowej roboty gnojówką z pokrzyw. Z różami były jeszcze inne historie: miały kropki na liściach, wszystkie nieidealne obcięłam, zastosowałam też podlewanie wodą z środkiem na grzyby 'kaptan'. Pomogło. Roże miały też dziury w liściach, coś je jakby podgryzało, idealne kółeczka. Myślałam, że to może jakiś bażant, bo to było na brzegu, a czasem mi wlatują z pól do ogrodu. Tylko czemu bażant miałby podgryzać akurat róże? Nieeee. To była samotna pszczoła murarka. Nawet jak żyje w kolonii, to nie ma królowej. Zapylacz ogrodowy, należy go ugościć w domku dla owadów! Tak głoszą media. Cudownie. Tylko, że moje mi obgryzają liście róż. Prawdą musi być, że żyją do czerwca: od lipca nie ma wgryzów na liściach. Mają nawet swoje święto: 20 maja. Są zagrożone wyginięciem, bo zimy są ciepłe i wstają po zimie za wcześnie, kiedy jeszcze nie ma kwiatów. Są zatem osłabione i niedożywione. Latem znowu im za ciepło. Niemniej są pożytecznymi zapylaczami. No niech im będzie z tymi liśćmi. Może się zaprzyjaźnimy, kiedyś. 

Storczyki. Na korzeniu jednego jakaś biała sierść. Uznałabym to za pleśń. Intensywnie białe. Widzę taki kłaczek na liściu innego storczyka. To raczej wełnowiec. Posprzątałam to patyczkiem i zrobiłam oprysk. Było tego tak mało, że bez większych ceregieli opanowałam to w ciągu 5 minut. Druga metoda: napar z wrotyczu. Tak się szczęśliwie składa, że mam go przy drodze, rośnie dziko i zaraz pójdę go nazbierać. Chyba też posuszę na napary na potem, bo gotowy nadaje się do użycia przez 24h, potem fermentuje. Metodę 3 nazwę chińską: to oprysk sfermentowaną wodą z ryżu (10 dni musi stać). To chyba sobie odpuszczę, bo mam wrotycz.

Zielistka nie przeżyła walki z przędziorkiem, pomimo oprysków żółkła.  Pajęczynki przy ziemi były widoczne, a biegające stworzonka również. Możliwe, że też żerowały na niej jakieś inne paskudy. Wtedy jeszcze nie kwitł mi wrotycz. Game over. R.I.P. 

Kalatea z marketowej promocji. Idealne warunki, stoi na keramzycie, podlewana zgodnie z wskazaniami higrometru, nie pozwalam podłożu dobrze wyschnąć, etc., etc. A ta schnie. Spryskałam powierzchnię sprayem karate. Nazajutrz z brzegu doniczki patrzy na mnie małe śliskie coś, podobne do dżdżownicy, ale ma z pół centymetra, może mniej.  Nie wnikam jaka to faza i czego. Ewakuacja! Wciornastek?? Może wgryzarka szczypiorka? Nazajutrz rozpakowuję worek, w którym po porządnym oprysku ją zamknęłam na noc. Ziemię dodatkowo opakowałam folią. Nic nie widać. Jednak niepokoją mnie żółknące liście. Z 10 wyrywam. W końcu uwolniłam korzonki, wypłukałam i zrobiłam 3 sadzonki wodne, a 2 wsadziłam do ziemi, świeżej. Z perlitem i keramzytem. W doniczce dużo się działo, puszczała nowe liście, więc nie byłą ani zalana, ani przesuszona, ewidentnie coś na niej żerowało. Na wszelki wypadek jednak będzie z miesiąc na kwarantannie. Jak wszystko w tym kraju.

Na koniec mam wątpliwość: zdarzają mi się często pająki na oknie, takie domowe. Nie lubię. Usuwam. Czy jednak gdybym zostawiła, to zajęłyby się żerującymi na roślinach szkodnikami? Jak się ma 2-3 rośliny to się porozstawia je po kątach i jakoś to będzie. A co jak ma się ich 100? 

Tak, dziś dzień naparu z wrotyczu. Zobaczymy czy do świata duchów przejdą robale czy roślinki. 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem